Knurów, Gliwice: Zabił z premedytacją. Przejechał psa kilka razy samochodem. Proces
14 listopada 2019 ruszy proces Mariana F., oskarżonego o zabicie psa. Mężczyzna miał kilkakrotnie, z premedytacją, przejechać błąkającego się na ulicy labradora. Sprawą zajęła się rybnicka Fundacja Jestem Głosem Tych co Nie Mówią.
- 18 lutego nasza Fundacja otrzymała zgłoszenie o znalezionych w lesie zwłokach czarnego labradora - informuje Fundacja Jestem Głosem Tych co Nie Mówią z Rybnika, dodając, że zgłaszającą zaniepokoiło ułożenie zwłok oraz miejsce, w których się znajdowały w lasku przy polu uprawnym. - Do zdarzenia doszło w Knurowie - precyzuje Ireneusz Piontek z Fundacji, dodając, że nie wiedzieli wówczas, czy pies komuś uciekł i wpadł pod samochód, czy też został przez kogoś zamordowany, a ciało porzucono.
Przedstawiciele Fundacji pojechali na miejsce wskazane przez świadka, wykonali dokumentację fotograficzną oraz dokonali wstępnych oględzin ciała psa. Wystająca kość biodrowa, liczne złamania otwarte, uszkodzona czaszka i otarcia wskazywały na wypadek komunikacyjny. - Postanowiliśmy wezwać na miejsce patrol policji a w międzyczasie zrobić rozpytanie wśród mieszkańców małej wsi. Niestety nikt nie rozpoznawał psa. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wiedział - wspominają w Fundacji.
Po przybyciu patrolu policji z Komisariatu w Knurowie podjęto wspólną decyzję o wezwaniu na miejsce powiatowego lekarza weterynarii. Jak dodają w Fundacji lekarz zabezpieczył zwłoki psa w worku po karmie.
Sprawa została wstępnie zakończona przez organy ścigania ze względu na brak jakichkolwiek informacji.
- Postanowiliśmy jednak wziąć sprawy we własne ręce i dzięki niezłomności naszej pani inspektor, pomimo pata w całej sytuacji - zamieściliśmy ogłoszenie ze zdjęciami psa na naszym fanpage’u - tłumaczą w Fundacji.
Następnego dnia zgłosili się do nich świadkowie zdarzenia drogowego, jakie miało miejsce kilka dni wcześniej około 6 km od miejsca odnalezienia zwłok.
- Mężczyzna i kobieta, będący naocznymi świadkami, widzieli samochód zwalniający przed dużym, czarnym psem, który znajdował się na jezdni. Kierowca samochodu zwolnił, po czym przyspieszył, kierując samochód wprost na psa. Przyspieszając i hamując uderzył psa samochodem kilka razy! - opisuje Joanna Gąska z Fundacji, która wykazała się olbrzymią determinacją w rozgryzieniu całej zagadki. - Sprawca brutalnie i z premedytacja chciał zabić błąkającego się psa, który poszukiwał swojego domu - dodaje. Pies w wyniku uderzenia, znajdując się w stanie silnego wzburzenia, czy amoku uciekł z miejsca wypadku. Nie wiadomo, czy skonał tuż obok, a jego zwłoki zostały przewiezione w miejsce ich znalezienia, czy pod wpływem adrenaliny udało mu się przebyć taką odległość o własnych siłach.
Przedstawiciele Fundacji tłumaczą, że świadkowie zdarzenia okazali się być bohaterami - uniemożliwili ucieczkę sprawcy i wezwali na miejsce patrol policji. Patrol drogówki uznał jednak, że takie wypadki się zdarzają i zakończył postępowanie na miejscu.
Po wykonaniu czynności formalnych, świadkowie rozpoczęli poszukiwania psa na własną rękę, jednak nie przyniosły one skutku.
- Z pomocą policji odnaleźliśmy sprawcę tego zdarzenia i doprowadziliśmy go przed sąd - mówi Joanna Gąska.
Jak udało nam się ustalić, oskarżony mężczyzna ma 56 lat. - Nie przyznał się do zarzucanego mu czynu - przyznaje Paweł Sikora, prokurator rejonowy Prokuratury Rejonowej Gliwice-Zachód.
Sekcja zwłok wykazała, że ciało psa zostało totalnie zmiażdżone, organy wewnętrzne były miazgą. Oskarżonemu grozi do 3 lat więzienia. Fundacja Jestem Głosem Tych co Nie Mówią jest oskarżycielem posiłkowym. Pierwsza rozprawa oskarżonego Mariana F. odbędzie się 14 listopada przed sądem rejonowym w Gliwicach.