Rozmowa z dr. Sławomirem Drelichem, politologiem i etykiem z UMK w Toruniu, o sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”.
- W najnowszym sondażu po raz pierwszy notowania PiS spadły poniżej 30 procent. Czym sobie na to zasłużyli?
- To bezpośredni efekt działań środowisk prawicowych wokół ustawy antyaborcyjnej. Na malejące poparcie wpłynęła groźba zaostrzenia tych bardzo restrykcyjnych już przepisów dotyczących przerywania ciąży, na skutek skierowania projektu antyaborcyjnego do pracy w komisjach i zarazem wypowiedzi wielu posłów z środowiska rządzącego, przyznających wprost, że są zwolennikami zaostrzenia tego ustawodawstwa. Ta sprawa dotyczy życia każdego z nas, nie tylko kobiet. Kiedy władza zaczyna zbyt głęboko ingerować w nasze prywatne życie, wtedy ludzie zaczynają się mobilizować.
- Na protestach pojawiło się bardzo dużo młodych ludzi. Oni nie przychodzili na manifestacje KOD-u czy partii politycznych, a teraz protestują. Słowa Krystyny Jandy, która - przypadkiem - rozkręciła protesty zadziałały na młodych?
- To na pewno był jeden z czynników, które porwały młodych. Ich udział w protestach jest, moim zdaniem, związany z obroną prywatności. Możemy tu godzinami rozmawiać o ich zaangażowaniu społecznym lub jego braku, o ich niechęci do uczestnictwa w życiu politycznym, niechęci wobec polityków, ale kiedy ktoś nazbyt zaczyna im zaglądać w sprawy prywatne, a aborcja - niezależnie od naszej moralnej oceny - jest przez młodych interpretowana jako sprawa ich integralności cielesnej, prywatności i spraw intymnych, to wówczas wychodzą na ulice i protestują. Kłótnie polityczne wokół aborcji muszą ich poruszać.
- Za chwilę dojdziemy do wniosku, że tylko kobiety zdolne są do sprzeciwu wobec rządów PiS, bo innym nie wychodzi to najlepiej.
- Może do tej pory żadna inna grupa społeczna tak mocno nie odczuła zmian? Przypomnę protesty młodych w sprawie ACTA. To również była sprawa dotycząca ich prywatności i tego, co dla naszej jednostkowej integralności jest ważne.
- Myślałem, że przyczyny spadku notowań PiS będzie pan upatrywał w aferach z "Misiewiczami", pomysłu ekshumacji smoleńskich, które zdenerwowały nie tylko część rodzin ofiar, ale i społeczeństwo, by nie wskazać zmiany w rządzie, które jakoś nie chcą przełożyć się na konkret?
- Zmiany w rządzie nie zrobią najmniejszego wrażenia na przeciętnym Kowalskim. Czy wicepremier Morawiecki kieruje jednym czy dwoma ministerstwami - dla przeciętnego Polaka nie ma to większego znaczenia. Afera z "Misiewiczami" mogła mieć wpływ na wzrost notowań "Nowoczesnej", która wpadła na ciekawy i nośny pomysł, aby obnażać mechanizmy, które wcześniej PiS krytykował w odniesieniu do SLD czy PO. Ewentualni wyborcy, niezadowoleni z PiS, mogli się przesunąć z PO, PSL w kierunku "Nowoczesnej" - partii, która sobie lepiej radzi w opozycji. Moim zdaniem to właśnie aborcja spowoduje dalsze spadki poparcia dla PiS. Trzeba też pamiętać, że ostatnie ćwierćwiecze - niestety - trochę przyzwyczaiło nas do afer "misiewiczowych" w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Każda ekipa miała swoich "Misiewiczów", a każdy z nas może ocenić, w której ekipie było ich więcej lub mniej. Na tyle nasze społeczeństwo jest już znieczulone, że mogło to dać niewielki efekt, który raczej nie zaszkodził notowaniom PiS. Ale po stronie "Nowoczesnej" wielki plus za pomysł i zmobilizowanie tysięcy obywateli.
- Na ostatnim spotkaniu PiS w Jachrance Jarosław Kaczyński próbował "szarpnąć lejcami", ale ta partia, jak narowisty koń, już nie chce się słuchać?
- To nie jest monolit. PiS to partia z rożnymi nurtami: z prawicą katolicką, narodową, wolnorynkowcami o umiarkowanych poglądach obyczajowych itd. Ten koloryt jest ogromny. PiS jest bardziej tęczowy niż by się nam wydawało. Dopóki jest władza, dopóty wszystkie te frakcje i nurty będą się trzymały razem. Kiedy sondaże polecą na łeb, na szyję, a przed wyborami parlamentarnymi będziemy mieli przecież jeszcze wybory samorządowe, to dopiero wtedy będzie bolało, kiedy PiS je przegra. Wtedy ten kolos zacznie trzeszczeć w szwach. A dopóki zagrożenie jest tylko teoretyczne i niewielkie spadki w sondażach, dopóty będą się trzymać. W przeciwnej sytuacji - nie miejmy złudzeń - wszystko zacznie się sypać.
- W sondażu (IBRiS dla "Rzeczpospolitej") "Nowoczesna" ma 25 proc. - tylko 4 punkty proc. mniej od PiS. Tyle chyba nigdy w życiu nie mieli.
- To chyba efekt akcji z "Misiewiczami". Trzeba przyznać, że "Nowoczesna" zrobiła dobrą robotę. Wpadła na pomysł, zorganizowała akcję, w której biorą udział nie tylko działacze "Nowoczesnej", a tysiące obywateli ujawniających informacje o powiązaniach partyjnych i obsadzaniu rad nadzorczych przez działaczy PiS w społecznościach lokalnych. Jeśli będą mieli kolejne, tak dobre pomysły, to jest szansa, że ta partia wyrośnie nam na lidera opozycji.
- Platforma ma 13 proc. poparcia. To kara za rozłam? Badania zrobiono przed niedzielnym wystąpieniem Grzegorza Schetyny i Lecha Wałęsy na konwencji programowej PO.
- Gdyby taki wynik mieli po wystąpieniu Schetyny, to nie byłbym tym zaskoczony. To dowód, że ludzie mówią PO: Droga Platformo, nadal nie macie pomysłów i refleksji. Wystąpienie Schetyny potwierdziło, że PO nie wie, co robić w opozycji. Nie chciałbym szczegółowo analizować wystąpienia Lecha Wałęsy, ale - z całym szacunkiem do jego osiągnięć - uczynienie jego osoby, emeryta politycznego, który nie zbuduje nowego wizerunku jakiejkolwiek formacji politycznej, twarzą nowej PO, to po prostu pomyłka. Odgrzewany kotlet, strasznie czerstwy. Pomysły likwidacji CBA lub IPN są - przepraszam za kolokwializm - rodem z kosmosu! Czekam aż Schetyna zaproponuje likwidację policji i Rady Ministrów. Kiedy usłyszałem to przemówienie, to przecierałem uszy ze zdumienia.
- Kukiz '15 ma 10-procentowe poparcie.
- Jak widać partie protestu zdobywają poparcie w różnych krajach, także w Polsce. W tym niewielkim klubie są grupy posłów, którzy pojawiając się w mediach, mówią całkiem do rzeczy. Może to sprawia, że mają nie za wysokie, ale stabilne oparcie?
- Komu urośnie poparcie po obecnych protestach kobiet? A może one są ponadpartyjne i partie nic nie ugrają?
- Teraz widać, że do protestów przykleiły się wszystkie partie opozycyjne. Nie sądzę, żeby to pomogło w odrodzeniu się SLD czy PO. Dla partii RAZEM to szansa budowania lewicowej tożsamości, ale nie zbudują na tym długoterminowego kapitału politycznego. To protest społeczny, obywatelski, a mniej polityczny. Kiedy ta ustawa trafi do kosza, a nie mam wątpliwości, że tak się stanie, to po jakimś czasie wszystko ucichnie. Jeśli PiS nie popełni kolejnego harakiri w grudniu, kiedy będzie wybierany nowy prezes Trybunału Konstytucyjnego, to - po wywaleniu do kosza ustawy antyaborcyjnej - PiS może odbije się trochę w notowaniach.
- A jeśli ten projekt nie trafi do kosza?
- Szczerze mówiąc trudno mi sobie wyobrazić, że ta ustawa przejdzie. W ogóle nie chcę sobie wyobrażać, że ona mogłaby przejść!