Pani Jadwiga była pewna, że przedłuża umowę z obecnym operatorem. Okazało się, że... zgodziła się przenieść numer do innej sieci
- Nie wierzę, że dałam się tak oszukać... - mówi z żalem w głosie pani Jadwiga ze Strzelec Kraj. Rozmawiamy w środę. Prosi, by nie podawać jej nazwiska w gazecie. - Jeszcze sąsiedzi będą się śmiali, że stara i głupia - tłumaczy. To jedna z 50 osób z powiatu strzelecko-drezdeneckiego, które podpisały umowę z nowym operatorem, myśląc, że to ich dotychczasowy.
18 października do pani Jadwigi zadzwonił ktoś z „ciekawą ofertą”. Kobieta nie pamięta, czy ta osoba się przedstawiła i czy powiedziała wprost, z jakiej firmy dzwoni. - Byłam święcie przekonana, że to Netia, bo tylko oni mieli mój numer. Nie udostępniałam go nikomu, nie wiem, skąd tamci go wzięli - tłumaczy załamana emerytka. Ale według tego, co mówią inne poszkodowane osoby, to stała praktyka tej firmy. Kluczową rolę odgrywa też jej nazwa, bo pozwala konsultantom tak manipulować roz-mową, że choć wprost nie podają się za inną firmę, to klient uznaje za oczywiste, że rozmawia ze swoim operatorem. Proponują atrakcyjne warunki, w tym obniżkę abonamentu.
- Sama oferta mi się spodobała. 29 złotych miesięcznie, a w tym miałabym dwie godziny rozmów za darmo, także za granicę. Zgodziłam się. Przyjechała jakaś kobieta, nie zapytałam jej, z jakiej jest firmy, i teraz, jak o tym myślę, to chyba sama tego nie powiedziała. A ja podpisałam umowę. Ale jej nie przeczytałam - przyznaje emerytka. Sprawa nie byłaby jeszcze przegrana, gdyby przeczytała ją już po podpisaniu, bo - jak tłumaczy Kamila Lech--Spychała, powiatowy rzecznik praw konsumentów - konsument ma dwa tygodnie na odstąpienie od umowy. Pani Jadwiga w tym czasie do dokumentu jednak nie zajrzała. Później okazało się, że podpisała nie przedłużenie umowy z Netią, a zgodę na przeniesienie numeru do zupełnie innej firmy.
- Dopiero w listopadzie, gdy dostałam pierwszą fakturę z nowej firmy, zorientowałam się, że coś jest nie tak, bo kwota była zupełnie inna niż w Netii. Do tej pory dostawałam faktury na 53--54 złote, a tu nagle przyszło 79. Dla kogoś, kto dużo zarabia, może to jest niedużo, ale ja mam niewiele ponad 1000 złotych emerytury i mi to robi różnicę - kobieta jest załamana.
W umowie był jednak błąd - pracownik nowej firmy telekomunikacyjnej jako dotychczasowego operatora wpisał „TPSA”, a nie Netię. Pani Jadwiga liczyła, że to pomoże rozwiązać sprawę na jej korzyść. Firma się z tym nie zgadza. „Proszę o ponowne podpisanie przesłanego Państwu wniosku o przeniesienie numeru i oświadczenia i odesłanie podpisanych dokumentów (...). Jednocześnie informujemy, iż z uwagi na wskazaną pomyłkę, sprostowaniu ulega pierwsza strona umowy (...) w miejscu, w którym wskazany jest dotychczasowy Operator. W pozostałym zakresie treść umowy nie ulega zmianie” - czytamy w piśmie, które 8 listopada firma wysłała do pani Jadwigi.
- Od strony formalnej ma rację - ocenia Kamila Lech-Spychała. W umowie jest bowiem zapis, który mówi o tym, że nawet jeśli numeru nie uda się przenieść, to abonent dostanie nowy numer i aparat. Pani Jadwiga przyznaje, że aparat dostała. Odesłała go, ale dla firmy to nie ma znaczenia: umowa jest podpisana. Emerytka postanowiła więc ją wymówić. Efekt? Ponad 1400 zł kary do zapłaty...
Kamila Lech-Spychała zaprasza wszystkich na spotkanie, na którym będzie można się dowiedzieć, jak nie dać się oszukać. Odbędzie się ono 16 marca o godzinie 9 w sali narad starostwa przy ul. Wyszyńskiego w Strzelcach Kraj.