Kobieta rodziła 14 godzin. Błagała o cesarkę
- Cała rodzina czekała na szczęśliwe rozwiązanie. Dziecko było zdrowe. Nikt nie spodziewał się takiego dramatu - mówi rozżalony brat. Rodzina uważa, że gdyby lekarz podjął decyzję o cesarskim cięciu, dziecko mogłoby żyć. - Prosiliśmy o to trzykrotnie. Żona rodziła 14 godzin. Po dziesięciu nie miała już siły. Mimo próśb, lekarz uważał, że nie ma wskazań, by wykonać cesarkę - mówi nam mąż pacjentki.
Pacjentka, pani Agnieszka, nie czuła się na siłach, by z nami porozmawiać. Pod szpitalem spotkaliśmy się natomiast z jej mężem i bratem.
- Na świat miał przyjść syn. Wybrano już imię, przygotowano pokój. To był 39 tydzień ciąży - mówi Jarosław Kostrzewa, który po raz drugi miał zostać ojcem. Żonę przywiózł do szpitala ok godz. 5.30. Około 6.00 została przyjęta na oddział, już porodowy. Poród się zaczął, wszystko przebiegało bez komplikacji, do czasu - wspomina.
- Cała rodzina czekała na szczęśliwe rozwiązanie. Dziecko było zdrowe. Nikt nie spodziewał się takiego zakończenia - mówi rozżalony brat. Jak zaznacza mąż pacjentki od samego początku przeprowadzano wszelkie wymagane badania. Wszystkie z dobrymi wynikami. Nic nie budziło zastrzeżeń. - Serduszko biło do samego końca - dodaje.
- Po 10 godzinach porodu, około godziny 16.00, żona opadła sił. Poprzez położną prosiliśmy lekarza o cesarskie cięcie. Lekarz nie wyraził zgody - mówi pan Jarosław, który wyjaśnia, że prośbę ponowiono trzykrotnie. Około 20.00 dziecko się urodziło…
Gdy rodzina dowiedziała się, że dziecko nie żyje, wezwała policję. Funkcjonariusze z kolei zawiadomili prokuraturę. Zjawili się w szpitalu w niespełna godzinę.
- Nie powiedziano nam, czy dziecko zmarło w trakcie porodu, czy w chwilę po - mówi zdezorientowany ojciec. - Pytałem lekarza o przyczynę. Nie znam odpowiedzi. Moja żona tak bardzo się męczyła, a dziecko razem z nią…
Przyczyny śmierci dziecka ma ustalić sekcja zwłok, której ostateczne wyniki będą znane dopiero za trzy tygodnie.
- W niniejszej sprawie, niezwłocznie, w godzinach wieczornych prokurator dyżurujący wraz z funkcjonariuszami policji z KPP Świebodzin, zabezpieczył dokumentację medyczną w szpitalu - informuje prokurator rejonowy Krzysztof Pieniek, który podkreśla, że we wtorek, w prokuraturze „przyjęto do protokołu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa od ojca zmarłego noworodka”. Prokurator podkreśla, że na podstawie wstępnych informacji zostało wszczęte śledztwo mające ustalić, czy podczas prowadzonej przez lekarzy w szpitalu akcji porodowej doszło do narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia skutkujące nieumyślnym spowodowaniem śmierci noworodka. Prokurator podkreślił też, że wyniki sekcji zwłok i opinia o przyczynie zgonu będą determinować dalsze czynności śledcze.
Mąż spędził z żoną w sali całą noc. Następnego dnia rano małżeństwo spotkało się z psychologiem. Rozmowa ze specjalistą wiele im dała, ale mężczyzna zaznacza, że nie potrafią pogodzić się ze stratą. I pewnie jeszcze długo nie będą potrafili. - Mam przeczucie, że gdyby dokonano cesarskiego cięcia, dziecko by żyło - powtarza pan Jarosław.
Chłopiec miał być drugim dzieckiem. Małżeństwo ma już ośmioletnią córeczkę. - Dla niej próbujemy normalnie funkcjonować. Tak bardzo cieszyła się, że będzie miała rodzeństwo…
Rodzina nie wyrokuje, czy lekarz popełnił błąd. Czeka na ostateczne wyniki sekcji zwłok noworodka. Zapowiada też, że całą sprawę wyjaśni. - Nam dziecka już nikt nie wróci. Będziemy to pewnie przeżywać latami, ale jeśli ktoś z personelu zawinił, to nie dopuścimy, by ktoś z rodziców przechodził przez to, co my przeszliśmy - podsumowuje.
Gdy rozmawialiśmy z mężczyznami, ze szpitala wyszedł lekarz. Poprosiliśmy go o komentarz. Odparł jedynie, że dochodzenie prowadzi prokuratura i tam też nas odesłał.
Dlaczego mimo trzykrotnych próśb rodzącej oraz jej męża poród nie zakończył się cesarskim cięciem? - Decyzję o tym, czy poród odbywa się siłami natury czy przez cesarskie cięcie, podejmuje wyłącznie lekarz ginekolog, na podstawie wiedzy, jaką posiada i stanu, w jakim znajduje się pacjentka - odpowiada Marta Pióro, rzecznik szpitala..
W oświadczeniu czytamy: „bardzo nam przykro z powodu tego tragicznego zdarzenia. Z całego serca współczujemy rodzinie. Zarząd szpitala rozmawiał z rodziną i jesteśmy w kontakcie z państwem. Zrobiliśmy wszystko, aby w tej sytuacji udzielić wszelkiego możliwego wsparcia”. W szpitalu zostało wdrożone postępowanie wyjaśniające. Zbierane są informacje od personelu, analizowana dokumentacja medyczna. - Bardzo nam zależy na wyjaśnieniu zdarzenia i współpracujemy z instytucjami, które się tym zajmują - dodaje rzeczniczka.
Niedawno przypominaliśmy dramatyczną historię kobiety, która w świebodzińskim szpitalu urodziła martwe dziecko. Zarzuty rodziców kierowane są pod adresem tego samego lekarza. Od 2013 roku rodzice czekają na rozstrzygnięcie sprawy. Już wtedy pytaliśmy, dlaczego do czasu wyjaśnienia sprawy nie zdecydowano się zawiesić lekarza w wykonywaniu obowiązków. Odpowiadano nam, że dopiero po poznaniu obiektywnej oceny zdarzenia będą podejmowane decyzje. W obliczu poniedziałkowych wydarzeń pytanie ponowiliśmy. - Lekarz jest bardzo przygnębiony tą sytuacją. Poprosił o zwolnienie z pełnienia funkcji ordynatora oddziału i czeka na ostateczne wyjaśnienie tego zdarzenia - mówi Pióro.
Okręgowy Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej o sprawie dowiedział się od nas. Zapowiedział jednak, że postępowanie wyjaśniające zostanie wszczęte z urzędu.