Kobiety boją się skarżyć, gdy lekarze naruszają ich godność
Do rzecznika praw pacjenta wpływa lawina skarg. Ale wielu przypadków złego traktowania nie ujawniamy. Szczególnie często dotyczy to złego traktowania kobiet na oddziałach ginekologiczno-położnicznych.
Rzecznik praw pacjenta otrzymał w zeszłym roku tylko z województwa lubelskiego około 1,6 tysiąca sygnałów o nieprawidłowościach. Liczba zgłoszeń rośnie z roku na rok. Pacjenci informowali o swoich zastrzeżeniach poprzez bezpłatną infolinię. Wśród nich były również informacje o łamaniu praw pacjenta do poszanowania intymności i godności oraz do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego.
– W przypadku uzyskania od pacjenta informacji co najmniej prawdopodobnych co do naruszenia praw pacjenta, wszczynam postępowanie wyjaśniające – informuje Krystyna Kozłowska, rzecznik praw pacjenta. I tłumaczy: – Wówczas występuję m.in. do świadczeniodawcy z prośbą o wyjaśnienia. Mogę również przeprowadzić – nawet bez uprzedzenia – zbadanie sprawy na miejscu w placówce medycznej lub zwrócić się do organów nadzoru, prokuratury, kontroli państwowej, zawodowej lub społecznej – wylicza rzecznik praw pacjenta.
Kodeks Etyki Lekarskiej jasno mówi, że lekarz powinien życzliwie i kulturalnie traktować pacjentów, szanując ich godność osobistą oraz prawo do intymności i prywatności. Niestety, w praktyce nie zawsze mogą na to liczyć. Złą sławą pod tym względem cieszą się w szczególności oddziały ginekologii i położnictwa, gdzie o delikatności i szacunku kobiety często mogą zapomnieć. Co gorsze, trauma, której zaznają w delikatnych okolicznościach, na długo pozostaje w pamięci.
„Czuję się odarta ze swojej kobiecości"
Dostaliśmy ostatnio list Czytelniczki o fatalnym potraktowaniu jej przez personel szpitala we Włodawie. Kobieta zgłosiła się do placówki na zabieg tzw. łyżeczkowania, ponieważ poroniła ciążę.
– Przyszedł pan doktor i przy otwartych drzwiach bez ogródek powiedział, tu cytat: „No to panią wyskrobiemy” – relacjonuje pani Marzena (imię zmienione).
– Tak mówi lekarz z wieloletnim doświadczeniem? „Wyskrobiemy”? Przy otwartych drzwiach, gdzie siedzą inni i wszystko słychać? Wtedy zostałam odarta z godności. Niestety, lekarz nie miał za grosz szacunku do pacjentki, która straciła dziecko – opowiada kobieta.
Wedle jej relacji potem przyszedł inny lekarz, który również bez ogródek spytał: „to ta pani na skrobankę?”. – Jak można używać takiego języka? To jest obraźliwe i uwłaczające. Ponadto, w gabinecie położnych omawiano w grupie wyniki badań i stan pacjentek. Drzwi były niezamknięte i wszystko było słychać, wszystkie komentarze niekoniecznie miłe – wspomina pani Marzena.
Jak opowiada, przed samym zabiegiem wynikła nerwowa sytuacji na izbie przyjęć i lekarz zaczął na nią krzyczeć.
– Poddałam się. Nie miałam już siły mówić czegokolwiek, po co? Czy ktoś tam ma w ogóle sumienie? – pyta pacjentka. Pani Marzena ma ponadto pretensje do lekarza ginekologa, który się spieszył i nie zaczekał nawet aż zaśnie. – Czułam, jak mnie przetarł i jak włożył łyżkę. Obudziłam się dwadzieścia minut później, byłam rozżalona tą całą sytuacją – wspomina. Co więcej, kobieta opowiada, że po zabiegu nie umyto jej i zakrwawioną zawieziono na salę.
Kobieta zarzuca, że w szpitalu panuje znieczulica
– Nie mogę się z tego otrząsnąć. Czuję się odarta ze swojej kobiecości i godności. Kiedy o tym pomyślę, łzy same mi lecą. Mam tak ogromny żal za to, jak zostałam potraktowana. Pacjentów traktuje się tam jak bydło – uważa kobieta. Zaznacza, że zdecydowała się nagłośnić całą sprawę, żeby nie dawać przyzwolenia na takie zachowanie.
Poprosiliśmy, bezskutecznie, o komentarz dyrekcję szpitala we Włodawie. Udało nam się jednak skontaktować telefonicznie z Teresą Szpilewicz, dyrektor szpitala. Tłumaczyła, że do placówki nie wpłynęła żadna oficjalna skarga w tej sprawie.
– Nie mogę odnieść się do tej sytuacji, bo nie znam konkretów. Pacjentka nie chce się przedstawić. Nie znam również daty zdarzenia oraz nazwisk lekarzy. Przez to w żaden sposób nie mogę skomentować tych doniesień. Jeśli tylko wpłynie do nas oficjalna skarga ze wszystkimi szczegółami, wtedy rozpocznę procedurę wyjaśniającą – zapewniała przez telefon pani dyrektor.
Fundacja Rodzić po Ludzku zaznacza, że nie można dziwić się kobietom, że boją się składać pisemne skargi pod swoim imieniem i nazwiskiem. Szczególnie gdy takie sprawy dzieją się w małych miejscowościach.
– Obawiają się konsekwencji. Jeśli pacjentka chce zachować anonimowość, powinna to zastrzec we wniosku do rzecznika praw pacjenta. Jej dane będą wtedy tylko do wiadomości rzecznika – dodaje Daria Omulecka z fundacji.
Rzecznik praw pacjenta obliczył, że spośród 1,6 tysiąca skarg z woj. lubelskiego za 2015 rok, ponad 120 z nich odnosiło się do szpitala neuropsychiatrycznego w Lublinie. – Zgłoszenia dotyczyły głównie przymusu leczenia w szpitalu psychiatrycznym, kwestii wypisu ze szpitala oraz pytań o prawa, jakie przysługują pacjentom w szpitalu psychiatrycznym – objaśnia Barbara Kozłowska.
Czy szpital zdaje sobie sprawę z tak dużej ilości zgłoszeń?
– Nie wpłynęła do nas żadna interwencja ze strony rzecznika praw pacjenta. Bezpośrednio do władz szpitala wpłynęło kilka skarg. Nad każdą z nich się pochylamy, ale nie wykryliśmy istotnych naruszeń, które dotknęłyby naszych podopiecznych – odpowiada Jeremi Karwowski, rzecznik szpitala neuropsychiatrycznego w Lublinie. I tłumaczy: – Trzeba pamiętać o specyfice pacjentów naszego szpitala. Różnią się od osób w pozostałych placówkach. Pacjent z zaburzeniami psychicznymi reaguje inaczej, podchodzi bardzo emocjonalnie do różnych zdarzeń – uważa Jeremi Karwowski.
Najwięcej o dramatach osób na oddziałach szpitalnych czy w gabinetach lekarskich wiedzą fundacje i stowarzyszenia, do których zgłaszają się poszkodowani pacjenci.
– Nie może być przyzwolenia ani na nieżyczliwe traktowanie pacjentów przez personel, ani na ordynarne zachowanie lekarzy. Pacjentki często do nas piszą o swoich dotkliwych doświadczeniach. Najczęściej dotyczą one łamania praw do poszanowania godności i intymności – wylicza Daria Omulecka z Fundacji Rodzić po Ludzku.
Takie sytuacje tkwią w pamięci całymi latami
– Pamiętam, jak napisała do nas kobieta, która rodziła 36 lat temu. Podkreślała, że doskonale pamięta ubliżające słowa, które padły w jej stronę. Nieodpowiednie słowa zapadają w pamięć szczególnie kobiecie rodzącej, bo ma to być dla niej wyjątkowy dzień. Trudno wymazać więc negatywne wspomnienia – tłumaczy Omulecka.
Do decyzji o złożeniu oficjalnej skargi pacjenci dojrzewają nieraz miesiącami. Muszą zmierzyć się ze swoimi przykrymi doświadczeniami jeszcze raz. Ale pomimo że może być to bolesne, jest także niezbędne. – Naprawdę bardzo ważne jest składanie skarg. Inaczej nie zmienimy systemu – zauważa rzeczniczka Fundacji Rodzić po Ludzku. – Nawet, jeśli nasza skarga od razu nie przyniesie rezultatu, to trzeba pamiętać, że gdy rzecznik praw pacjenta otrzyma np. 3-4 skargi dotyczące danego szpitala, to na pewno zainteresuje się placówką – dodaje Daria Omulecka.
Student uczy się empatii, lekarz o niej zapomina
– W ramach niemal wszystkich przedmiotów, a zwłaszcza przedmiotów klinicznych, przekazywane są studentom treści mające rozbudzić ich wrażliwość, rozwijać opiekuńczość i zdolność rozumienia innych ludzi, wczuwania się w ich potrzeby i uczucia, co zwykło się dziś powszechnie nazywać empatią – wyjaśnia prof. Andrzej Drop, rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. . – Służą temu zajęcia dydaktyczne w ramach przedmiotów, m.in. psychologii, etyki, socjologii. Uczymy studentów przekazywania informacji w medycynie, ukazujemy socjologiczny wymiar zdrowia i choroby, mówimy o prawach pacjenta, problemach komunikacyjnych np. w geriatrii – wylicza prof. Andrzej Drop.
I dodaje: – Mimo wszystko, ciśnie się na usta przysłowie – „Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”. Przed uczelnią jest przedszkole, szkoła, a także rodzina – i tam formowana jest osobowość przyszłego medyka. Myślę również, że duży wpływ na postawy i zachowania lekarzy ma lub powinien mieć samorząd lekarski – uważa rektor Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Według danych rzecznika praw pacjenta z lat poprzednich, sprawy pacjentów dotyczą najczęściej dziedziny psychiatrii, medycyny rodzinnej oraz ginekologii i położnictwa.
Co zrobić w sytuacji, gdy czujemy się poszkodowani lub potraktowani w niewłaściwy sposób przez biały personel? – Jeżeli pacjenci czują się urażeni zachowaniem danego lekarza, w pierwszej kolejności powinni wystąpić (najlepiej w formie pisemnej) do dyrektora placówki medycznej z prośbą o odniesienie się do zaistniałej sytuacji. Mogą również złożyć skargę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy przy Okręgowej Izbie Lekarskiej lub skierować sprawę z powództwa cywilnego do sądu – radzi Krystyna Kozłowska.
W każdej sytuacji, w której pacjenci podejrzewają, że naruszono ich prawa, powinni skontaktować się z Biurem Rzecznika Praw Pacjenta.
Najszybszą formą kontaktu jest telefon na numer bezpłatnej ogólnopolskiej infolinii: 800 190 590, która czynna jest od poniedziałku do piątku, od godz. 9 do 21. – Dyżurujący pracownicy na bieżąco udzielą informacji, jak w danej sytuacji pacjent powinien postąpić i wskazują przysługujące środki prawne – dodaje rzecznik praw pacjenta.