Rozmowa z Bogną Czałczyńską, pełnomocnikiem Kongresu Kobiet i koordynatorką ruchu społecznego „Dziewuchy dziewuchom”.
Od wtorku przed centrum handlowym „Galaxy”w Szczecinie zbierane są podpisy w sprawie alimentów. Co to za akcja? To akcja „Alimenty to nie prezenty”. Jej adresatem jest minister sprawiedliwości i minister rodziny, pracy i polityki społecznej.
- Dlaczego ją zorganizowałyście?
- Bo chcemy zaapelować o podjęcie wspólnych działań przez oba te ministerstwa, które miałyby prowadzić do wypracowania kompleksowych rozwiązań prawnych, mających zapewnić zwrot świadczeń wypłacanych przez Fundusz Alimentacyjny. Ten fundusz jest funduszem zwrotnym, a nam zależy na tym, aby Rada Ministrów podniosła lub całkowicie zniosła progi w funduszu. Teraz podstawowym kryterium przyznania świadczeń jest kryterium dochodowe - przeciętny miesięczny dochód netto na osobę w rodzinie nie może przekroczyć kwoty 725 zł. A wysokość świadczeń z funduszu alimentacyjnego jest równa wysokości bieżąco ustalanych alimentów, nie może jednak przekroczyć 500 zł miesięcznie. Chodzi nam też o to, aby ministerstwa wprowadziły takie rozwiązania, by te poprawiły skuteczność egzekucji alimentów należnych dzieciom i zminimalizowały przyczyny nieuregulowania należności alimentacyjnych.
- Ale namawiacie też do zbierania podpisów wśród swoich znajomych i najbliższego otoczenia. Dlaczego?
- Chcemy tych podpisów zebrać jak najwięcej. W Polsce jest niebywałe przyzwolenie na niepłacenie alimentów. Alimenciarze nie płacą ... bo mogą. Bo system państwowy nie działa skutecznie i nie ściąga od nich alimentów. Z danych wynika, że aż 80 proc. alimentów jest nieściągalnych, a mamy w Polsce 600 tys. alimenciarzy. Bo alimenciarze, w znakomitej większości ojcowie, mają wsparcie swoich nowych partnerek, pracodawcy, kolegów, rodziców i otoczenia... przyjęło się w Polsce, że płacenie alimentów można sobie darować, a kobiety i tak się ogarną.
- Dlaczego to takie ważne, aby znieść progi kwotowe w funduszu?
- W tej chwili kobieta samotnie wychowująca dziecko i zarabiająca najniższe krajowe wynagrodzenie w wysokości 2000 zł brutto będzie pozbawiona wsparcia z funduszu. A ojcowie nie płacą latami. Dług alimentacyjny w Polsce wynosi ponad 10 mld zł dla ponad miliona dzieci. Średnie zadłużenie alimentacyjne na dziecko to 35 tys. zł. Ponad milion dzieci w Polsce może nie dostać nic pod choinkę, bo tatusiowie mogą o nich zapomnieć. A nikt im tego nie przypomina, nie wytyka, nie wyklucza towarzysko. W Polsce alimenciarze nie płacą, bo mogą ukryć majątek, przepisać go na kogoś, na własną firmę, pracować na czarno. Sposobów na niepłacenie jest mnóstwo i alimenciarze z nich korzystają.
- Ten problem to nic nowego.
- Ale liczba osób niepłacących alimenty ciągle rośnie. Akcja ma także na celu uzmysłowienie sobie społecznej skali problemu. Taka niebywała skala przyzwolenia... milion dzieci, miliardy długów, to obojętność nas wszystkich. Każdy z nas ma wokół siebie siostrę, sąsiadkę, koleżankę, którą opuścił ojciec jej dzieci, ale którą opuściło również państwo, a także my wszyscy - jeżeli nie zaczniemy reagować. Czas to zmienić. Musimy o tym mówić, musimy spowodować, że osoba niepłacąca alimentów zacznie się tego wstydzić, a nie chwalić - jak to ma obecnie często miejsce.
- Gdzie można złożyć podpis, aby poprzeć akcję?
- W Szczecinie będziemy odbierać listy od osób, które we własnym otoczeniu pozbierają podpisy. Namawiamy też, aby 13 grudnia, na godzinę przed protestem na placu Solidarności, osoby, które chcą się podpisać, przyszły do Cafe Brama, gdzie będą czekały listy. Będziemy miały też swój punkt oznaczony świecącymi balonami Dziewuchowymi i czarnymi parasolkami. Nasza akcja ma trwać do 24 grudnia, do Wigilii.