Kobiety w mundurach w Straży Miejskiej. Jak wygląda ich praca?
Coraz więcej pań zakłada mundur wybranej formacji i ślubuje stać na straży prawa. O tym co nimi kieruje, czego oczekują i jak wygląda ich codzienność, opowiada Paulina Peciak-Nazarewska.
Jak to się stało, że zdecydowała się pani na karierę zawodową w Straży Miejskiej?
W trakcie swojej edukacji marzyłam, aby zostać nauczycielem. Pewnego dnia dowiedziałam się jednak o naborze do Straży Miejskiej, na stanowisko strażnika i pomyślałam - czemu nie? Złożyłam stosowne podanie i z sukcesem pokonałam całą „drabinkę” rekrutacyjną. Jak się okazało, w mundurze mogę nie tylko pomagać innym i pilnować porządku, ale również edukować dzieci, o czym zawsze marzyłam.
Jakim testom musiała pani sprostać, aby wstąpić do Straży Miejskiej w Szczecinku?
Aby wstąpić w szeregi Straży Miejskiej należy spełniać kilka wymogów, do których należy: posiadanie polskiego obywatelstwa, ukończenie 21 lat, korzystanie z pełni praw publicznych, posiadanie co najmniej średniego wykształcenia, cieszenie się nienaganną opinią i niekaralnością sądową oraz posiadanie dobrej sprawności fizycznej i psychicznej. Po spełnieniu wymienionych warunków, kandydat na strażnika przechodzi testy sprawnościowe, test z wiedzy ogólnej, pisze dyktando, a na koniec uczestniczy w rozmowie z komisją kwalifikacyjną.
Co należy do pani obowiązków i głównych zadań zawodowych?
Od czterech lat jestem przydzielona do działu profilaktyki w przedszkolach i szkołach. Moje zadanie polega przede wszystkim na przeprowadzaniu różnego rodzaju pogadanek z zakresu bezpieczeństwa, uczestnictwa w akcjach edukacyjnych oraz organizacji takich eventów. Ponieważ jestem też strażnikiem, do moich obowiązków, podobnie jak i moich kolegów po fachu, należy kontrolowanie i podejmowanie stosownych działań dla zapewnienia czystości i estetycznego wyglądu budynków, podejmowanie działań dla ograniczenia zjawiska niszczenia mienia, zawiadamiania organów policji o przestępstwach, jak również wykroczeniach, których ściganie nie należy do Straży, a także powiadamianie pogotowia ratunkowego o osobach potrzebujących natychmiastowej pomocy lekarskiej - po udzieleniu im pierwszej pomocy przedmedycznej.
Czy jako kobieta musi pani mocno walczyć o swoją pozycję w męskim środowisku, czy też koledzy traktują panią jako równorzędnego partnera?
Oczywiście na samym początku musiałam udowodnić swoją wartość. Z uwagi na fakt, że byłam drobna i szczupła, zwracano na mnie uwagę, gdy patrolowałam ulice. Z tego też powodu koledzy nie wróżyli mi sukcesu w branży. Kiedy jednak podczas kilku kolejnych interwencji pokazałam, że daję radę, ich opinia uległa zmianie. Uważam, że kobieta może w pewnych sytuacjach poradzić sobie lepiej niż niejeden mężczyzna, np. dzięki temu, że potrafi skutecznie niwelować napięcie, nie doprowadzając do gwałtownego wybuchu agresji.
Jak wspomina pani same początki pracy?
Początki nie były łatwe, ale i tak wspominam je dobrze. Kiedy podjęłam pracę - w 2007 roku - moje zarobki wynosiły 800 zł i nie były to „duże” pieniądze. Poza tym nasza formacja postrzegana była przede wszystkim przez pryzmat fotoradarów i nie cieszyła się popularnością. Musieliśmy podejść do tego profesjonalnie - pogodzić się z losem i wykonywać swoją pracę najlepiej jak się dało.
Wszystkie trudy wynagradzała mi wówczas wielka satysfakcja jaką czułam, gdy udało się komuś pomóc oraz naprawdę wyśmienita atmosfera w zespole.
A jak jest w tej chwili?
Aktualnie opinia o Straży Miejskiej jest coraz lepsza. Dowodem na to są liczne zgłoszenia z prośbą o interwencję, jakie otrzymujemy nawet od osób zamieszkujących poza Szczecinkiem. W każdej sytuacji staramy się wyjść naprzeciw i pomagać. Poza tym dbamy o dobrą komunikację ze społecznością lokalną - nasze działania pokazujemy w mediach, prowadzimy fanpage i stronę internetową. Chętnie angażujemy się w pomoc charytatywną na rzecz potrzebujących. Organizowaliśmy m.in. akcje takie jak: „Pluszak dla najmłodszego pacjenta szpitala” czy „Wspólnie stwórzmy bibliotekę w szczecineckim szpitalu”. Przygotowywaliśmy paczki świąteczne dla rodzin w ciężkiej sytuacji materialnej oraz prowadziliśmy zbiórkę plastykowych nakrętek na rzecz małej, chorej dziewczynki Kingi Szadkowskiej. To proste formy angażowania się w życie mieszkańców, nie kolidujące z innymi obowiązkami.
Czy można z łatwością pogodzić pracę w Straży Miejskiej i codzienne, prywatne obowiązki, czy też jest to dosyć trudne?
Dla chcącego nic trudnego i jestem na to najlepszym przykładem. Bardzo lubię swoją pracę, a od kiedy zajmuję się profilaktyką i pracuję z dziećmi, mogę powiedzieć, że wprost ją uwielbiam. A wiadomo, że kiedy się robi to co się lubi jest dużo prościej. Poza obowiązkami w Straży Miejskiej, pełnię też rolę kuratora społecznego przy Sądzie Rejonowym w Szczecinku i te zadania wykonuję po pracy albo w weekendy. Jeśli chodzi zaś o zbiórki charytatywne na rzecz potrzebujących - robię je wtedy, kiedy tylko czas mi na to pozwala.
Czy pani obowiązkom towarzyszy duży stres?
Mam to szczęście, że w mojej pracy dominuje eustres - czyli ten pozytywny, który motywuje do tego, abym mogła się bardziej starać i robić coś lepiej. Kiedy już zdarza mi się poważnie zdenerwować, staram się za każdym razem dogłębnie przeanalizować taką sytuację, zrozumieć ją i wyciągnąć wnioski. Pospolity stres odreagowuję robiąc zakupy, słuchając muzyki, czy oglądając dobry film. Jestem też fanką piłki nożnej, a kibicując przed telewizorem oczyszczam się z negatywnych emocji.
Czy praca w Straży Miejskiej pozwala się pani rozwijać i realizować?
Jak najbardziej moja praca pozwala na samorozwój. Mój komendant jest zwolennikiem ustawicznej edukacji, dlatego zarówno ja jak i inni koledzy mogliśmy bez przeszkód podjąć studia. Uczestniczę także w różnego rodzaju szkoleniach. Uważam, że warto się uczyć i podnosić swoje kwalifikacje, bo to buduje naszą pewność siebie, ale także sprawia, że nie ma w naszym życiu nudy i monotonii.
Czy praca w mundurze - w pani odczuciu - ma w sobie jakiś prestiż?
Po części na pewno tak. Mundur budzi zainteresowanie, przyciąga, jest wciąż bardzo atrakcyjny dla wielu Polaków i Polek. Oczywiście chciałoby się, aby i dziś służby mundurowe znaczyły tak wiele, jak przekazała tradycja, by były wyznacznikiem i symbolem honoru, dobrego wychowania, pozycji społecznej. Ja osobiście nie traktuje swojego munduru jako czegoś szczególnego - to po prostu moja praca. Jednak powiedzenie, że „za mundurem panny i kawalerowie sznurem” nadal uważam za aktualne.