KOD społeczeństwa obywatelskiego [wideo, zdjęcia]
Komitet Obrony Demokracji nigdy nie zostanie partią. Mateusz Kijowski jest pewien, że KOD będzie działał także po odejściu obecnej władzy. Bo każdej trzeba uważnie patrzeć na ręce.
Dla prawicowych polityków i mediów Komitet Obrony Demokracji to ruch wyrosły na żydowskich pieniądzach, inspirowany przez platformersów, a kierowany przez komunistów lub ich potomków. Dziesiątki tysięcy bezmyślnych Polaków poszło na lep dziennikarzy dawnego mętnego nurtu, oderwanych od koryta wypełnionego fruktami. A nad całością czuwają w tajemnicy byli agenci służb specjalnych, „niebezpieczni dla niepodległego państwa”.
Aleksandra Solecka i Dagmara z Torunia, koordynatorki kujawsko-pomorskich struktur KOD mogą tylko wzruszyć ramionami nad zapędami prawicy. Obie panie nigdy nie były w żadnej partii, a najważniejszą motywacją do budowania społecznego ruchu sprzeciwu było łamanie prawa przez obóz rządzący.
- KOD nie zamierza być żadną partią - tłumaczy Dagmara Chraplewska-Kołcz. - Będziemy działać zawsze, bez względu na to, która partia rządzi w Polsce. Chcemy budować społeczeństwo obywatelskie.
Na jednej z toruńskich demonstracji nieliczni uczestnicy konkurencyjnej manifestacji narodowców krzyczeli "śmierć zdrajcom narodu!". - To przerażające - mówi Chraplewska-Kołcz. - Jestem historykiem i wiem, że taki język nienawiści i wykluczenia, taka pogarda zawsze zaczyna się od słów ludzi władzy.
W ostatnią sobotę na ulice wyszli mieszkańcy 36 polskich miast protestując przeciw nadchodzącej inwigilacji obywateli. "Nie podglądaj prezesie suwerena na sedesie"! Tak brzmiało jedno z haseł kolportowanych w czasie sobotniej manifestacji KOD w Bydgoszczy, w której uczestniczyło blisko 800 osób. Dużo? Mało?
Krystian Frelichowski, animator bydgoskiego Klubu "Gazety Polskiej" i organizator kontrdemonstracji uważa, że KOD w Bydgoszczy sztucznie zawyża liczbę demonstrantów: - Z informacji medialnych wiem, że na manifestacje w Bydgoszczy ludzie byli przywożeni z Torunia, żeby nazywało się, że jest tłum. Najpierw ludzie byli zwiezieni do Torunia, później do Bydgoszczy.
Krystian Frelichowski ocenia, że KOD (w nomenklaturze Radia Maryja i TV Trwam - tak zwany KOD) jeszcze jakoś pociągnie do Wielkanocy, ponieważ ma pieniądze i sponsorów.
- Ale tam nie ma ideowości - tłumaczy. - Trzeba mieć motywację, tymczasem oni nie potrafią powiedzieć, dlaczego protestują, nie wiedzą, po co przyszli.
- Ależ to bzdury! - oponuje senator Jan Rulewski. - KOD przeżyje długi czas. Amunicją dla ruchu są decyzje rządu PiS, który przeprowadza rewolucję w państwie. Nieznany jest końcowy plan PiS, ale na pewno nie będzie to dobra zmiana.
KOD według bydgoskiego polityka gromadzi ludzi różnych orientacji - od byłych działaczy Solidarności aż po środowiska lewicowe. - Był czas Solidarności, później konspiry, a w wolnej Polsce protesty w internecie. Wreszcie ludzie zaczęli wychodzić na ulice, bo anonimowe klikanie niewiele daje. Ginęła w tym jednostka.
Co dalej? Mikołaj Bogdanowicz, wojewoda kujawsko-pomorski (PiS) jest optymistą: - Przyszłość pokaże, czy KOD będzie miał długi żywot, czy też dość szybko się wypali. Bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja.
Założycielka kujawsko-pomorskiego KOD Aleksandra Solecka podkreśla, że ruch w regionie rozwija się znakomicie: - Struktury powstają w Bydgoszczy, Toruniu, we Włocławku, Złej Wsi, Raciążku, Grudziądzu i Inowrocławiu. Nie liczyliśmy jeszcze członków i sympatyków stowarzyszenia, ale na pewno jest nas tysiąc osób. Co więcej - zaczynają powstawać młodzieżówki KOD.
Zastrzega jednocześnie, że ruch nie jest i nie będzie przybudówką ani PO, ani żadnej innej partii. I na pewno nie zniknie ze społecznego pejzażu Polski, póki władza będzie łamać prawo. Dlaczego więc politycy pojawiają się na protestach? - Przecież mogą z nami demonstrować, ale pod jednym warunkiem: wyłącznie na naszych zasadach - podkreśla.
Kosma Złotowski, europoseł PiS przypuszcza, że KOD szybko się wypali. Wprawdzie ruch nie łamie prawa, ale słabością KOD jest, jego zdaniem, co innego. - Prawdopodobnie jest inspirowany, pytanie - przez kogo?
- To chyba jakaś powtórka z historii - zastanawia się Dagmara Chraplewska-Kołcz. - Od razu z "inspiratorami", "wiadomymi kręgami", "żydowskimi dysydentami" kojarzy mi się język Gomułki. Nowomowa polityków PiS wymusza takie skojarzenia.
Piotr Król, poseł PiS z okręgu bydgoskiego, wpisuje się w tę retorykę. Na pytanie o przyszłość KOD odpowiada: - Najpierw trzeba się dowiedzieć, jakie są źródła pochodzenia tego ruchu. Docierają do nas bardzo sprzeczne sygnały.
Poseł rządzącej partii ma bardzo mieszane uczucia związane z KOD. Przede wszystkim dlatego, że demokracja w Polsce nie jest zagrożona, więc nie ma powodów do protestów. Co innego, gdy chodziło o demonstracje w obronie TV Trwam: - Tamte marsze były inicjatywami oddolnymi, natomiast manifestacje KOD wyglądają na zorganizowane akcje finansowane i organizowane przez kogoś, ale nie wiem przez kogo - kończy poseł Król.
Lider KOD Mateusz Kijowski najpierw reaguje śmiechem na demaskatorskie oskarżenia prawicy o "żydowskie pieniądze" ("hodujemy norki i sprzedajemy na futra"), po czym wylicza: - Zaczęliśmy bez pieniędzy, zrzucaliśmy się po 20-30 zł na flagi. Po drugie: mamy w swym gronie wielu ludzi, którzy robią dla nas ulotki, kamizelki czy znaczki za darmo. Ze zbiórki w internecie zgromadziliśmy ponad 170 tys. zł, a do puszek podczas ostatniej manifestacji zebraliśmy 75 tys. Dlatego tak mało, bo mieliśmy tylko dziewięć puszek, a nie możemy brać na tacę.
Szef stowarzyszenia nie zawraca sobie głowy oskarżeniami pod swoim adresem. Przyznaje, że nie jest to łatwe, ale wszystko rekompensują mu wyrazy sympatii z którymi spotyka się codziennie.
Jaka będzie więc przyszłość KOD?
- Niebawem zostaniemy zarejestrowani - tłumaczy Kijowski. - Nie przekształcimy się w żadną partię, ale już prowadzimy działalność edukacyjną. I będziemy działać także po odejściu tego rządu. Nam nie chodzi o krytykę i protesty wobec tej czy innej partii. Chcemy każdej władzy patrzeć na ręce. Zapewniam, że będziemy to robić przez lata.
Cieszy się z tego Jan Rulewski, jest wręcz, jak mówi, "rozanielony": - Nawet jak wszystkich zamkną, zawsze pojawi się jeden Polak, który krzyknie "wolność"! Taki naród. Ale warunkiem rozwoju demokracji jest społeczeństwo obywatelskie. Jeśli PiS ich nie rozpędzi, to będzie musiał przekonać - setki tysięcy ludzi w Polsce.