Robert W. uwodził i oszukiwał panie. Krakowska prokuratura bada jego udział w przestępstwach na szkodę 14 kobiet. Mężczyzna przed Sądem Okręgowym w Krakowie ma proces w sprawie zagarnięcia 280 tys. złotych od Moniki B. która dała mu gotówkę na kupno mieszkania z licytacji komorniczej. Lokalu nie ma, pieniędzy - także.
Robert to chłop jak dąb, prawie dwa metry wzrostu, tęgi, zwalisty, miażdży dłoń w uścisku na powitanie. Faceci mają przed nim respekt, kobiety czują się oczarowane, bo dla wielu to typ prawdziwego mężczyzny, o którym słyszały, że istnieje, ale którego do tej pory nie spotkały. Trafiali się im tylko ciapowaci, bez ikry, nudni i smutni panowie. Robert na ich tle mógł robić za prawdziwą gwiazdę.
Panie lgnęły do niego, jak zaczarowane, bo miał same atuty, które płeć piękna docenia od czasów ludów jaskiniowych: siłę, pieniądze, wdzięk i bogate życie wewnętrzne. Posiadał jeszcze szarmancki styl bycia, choć tu bywały wyjątki o których poniżej.
Robert, czyli Tulipan
Robert był niczym piękny kwiat, który przyciągał uwagę, kusił, zachwycał, po czym wiądł bez odpowiedniej pielęgnacji. Nie bez kozery każdego z takich panów określa się jednym słowem: tulipan.
Powstał nawet na ten temat serial, który dokładnie 30 lat temu obrazował erotyczne podboje i oszustwa Jerzego Kalibabki, uwodziciela, kochanka i oszusta.
Robert poszedł w jego ślady. Nigdy nie krył, że ma dwie namiętności: kobiety i pieniądze. Tej pierwszej używał, by jeszcze bardziej korzystać z drugiej. Oficjalnie to z zawodu spawacz, ojciec 17-letniego syna, rozwiedziony i wielokrotnie karany.
W pozostałej części tekstu przeczytasz:
- Jakie kobiety wybierał i jak je do siebie przekonywał?
- Jak doszło do oszustwa?
- Jaki finał ma sprawa?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień