W najbliższych wyborach prezydenckich, jakie rząd chce przeprowadzić 10 maja uprawnionych do głosowania jest ponad 105 000 rybniczan. Co to oznacza dla Rybnika? Zdradza Piotr Kuczera, prezydent Rybnika. - Mam poczucie, że rząd zmusza mnie do czegoś, co jest dla mnie osobiście niemoralne i nieprzyzwoite - mówi Kuczera.
W poniedziałek Piotr Kuczera, prezydent Rybnika, mówił, z jak wielkim ryzykiem wiąże się organizacja wyborów prezydenckich w czasie pandemii koronawirusa. Tłumaczy, że nie można czekać z decyzją o wyborach do maja, bo ich organizacja rozpoczyna się już teraz.
- Apeluję do wszystkich od kilkunastu dni: „zostańcie w domach”, a teraz mam mówić: „nic się nie dzieje, przychodźcie na szkolenia do komisji wyborczych”? Tak ma wyglądać święto demokracji? - pyta prezydent.
Tłumaczy, że w związku z majowymi wyborami już w najbliższych dniach trzeba będzie organizować spotkania i szkolenia dla komisji wyborczych w 70 obwodach, a do organizacji wyborów potrzebnych będzie 840 osób. - Chciałbym, żeby mi ktoś powiedział, kogo i jak mam przekonać do zasiadania w tych komisjach wyborczych? Kto weźmie odpowiedzialność za zdrowie i życie tych ludzi? - pyta. Tłumaczy, że wybory to przedsięwzięcie techniczne, którego miasto nie jest w stanie przeprowadzić należycie, by choć w podstawowej formie ochronić członków komisji. Trzeba będzie zakupić 100 tys. masek i 100 tys. par rękawiczek dla wszystkich członków komisji wyborczych, ponad 280 litrów płynu dezynfekującego dla komisji wyborczych, blisko 95 tys. długopisów jednorazowych dla wszystkich głosujących. To generuje koszty, a nie gwarantuje efektów. - Dzisiaj najważniejsze to zabezpieczyć tych, którzy ratują życie ludzi, a nie lokale wyborcze. Wiemy, że pierwszy front walki to nasze szpitale, tam jest dzisiaj potrzebny sprzęt a nie w lokalach wyborczych - mówi Kuczera.
Prezydent pyta, kto poniesie odpowiedzialność za zdrowie tych ludzi? - Mam poczucie, że rząd zmusza mnie do czegoś, co jest dla mnie osobiście niemoralne i nieprzyzwoite - mówi Kuczera. - Są już przykłady w Europie, które pokazują, że organizacja wyborów w czasie pandemii to błąd, dlaczego nie chcemy wyciągać wniosków? Organizacja wyborów w czasie epidemii jest zagrożeniem dla milionów ludzi w Polsce. Nie będę narażać moich mieszkańców na utratę zdrowia, bądź życia! - mówi Kuczera.
Jako przewodniczący Śląskiego Związku Gmin i Powiatów przyznaje, że aktualnie prezydenci, wójtowie i burmistrzowie są w trakcie podpisywania apelu skierowanego do rządu w sprawie przesunięcia terminu wyborów prezydenckich.
Wyliczenia prezydenta dotyczą tylko organizacji jednej tury wyborów. Większość lokali mieści się w placówkach oświatowych należy wziąć pod uwagę koszty związane z ich zamknięciem i dezynfekcją po dniu wyborów. Dodatkowy koszt organizacji wyborów w czasie epidemii tylko z uwzględnieniem zakupów (rękawiczek, maseczek, żeli, preparatów dezynfekujących i długopisów jednorazowych) to ponad 600 tys. zł. Dodajmy, że np. maski filtrujące klasy FFP2 i FFP3 są niedostępne na rynku.
W podobnym tonie wypowiada się wielu prezydentów, burmistrzów i wójtów. Prezydent Wodzisławia Mieczysław Kieca w liście otwartym do rządu RP pisze: „Jako prezydent miasta, osoba odpowiedzialna, pracodawca, syn i ojciec nie wyobrażam sobie, byśmy 10 maja mogli wziąć udział w uczciwych, solidnie przygotowanych wyborach”. - Nie wyobrażam sobie, że narazimy tysiące członków komisji wyborczych i miliony polskich wyborców. Nie wyobrażam sobie, że po 30 latach w wolnej Polsce zniszczymy możliwość wolnego wyboru - pisze Kieca. - W imię naszego zdrowia i bezpieczeństwa apeluję do Was, Szanowni Rządzący, przełóżcie tegoroczne wybory. Dajcie każdemu z nas szansę wyboru, szanujcie nasze prawo wyborcze, szanujcie nasze życie. To życie, nie władza, jest najważniejsze - dodaje.