Kolorowa jak Dziubeka - biżuteria, którą pokochały celebrytki
Biżuterię By Dziubeka kochają celebrytki. Nosiły ją m.in. Justyna Steczkowska, Marysia Sadowska, Katarzyna Cichopek, Ewa Szabatin czy Macademian Girl. Właścicielka firmy poznała smak sukcesu. Ciężko na niego jednak pracuje...
Naszyjniki mieniące się blaskiem kryształów, charakterystyczne bransoletki, okazałe kolczyki, bogatą kolorystykę i aktualność modowych trendów kolekcji By Dziubeka doceniło już wiele kobiet.
Także tych z polskiego świata show-biznesu. Jej biżuterię nosiły już m.in.: Justyna Steczkowska, Marysia Sadowska, Agnieszka Popielewicz, Natalia Siwiec, Katarzyna Cichopek, Anna Wendzikowska, Ewa Szabatin czy jedna z czołowych blogerek modowych, Macademian Girl.
Firma By Dziubeka istnieje od 2006 roku. Jej nazwa wzięła się od imienia i nazwiska właścicielki i dyrektor kreatywnej - Anny Dziubek.
Na początku niewiele wskazywało na to, że jej zawodową pasją i sposobem na życie stanie się firma biżuteryjna.
- Mam wykształcenie ekonomiczne, mój mąż jest inżynierem. Ale zawsze lubiłam modę, biżuterię, podpatrywałam trendy w stylizacjach - mówi z uśmiechem Anna Dziubek.
14 lat temu urodziła syna. I to był punkt zwrotny. Choć o nowym kierunku kariery zadecydował przypadek.
- Moje dziecko miało wtedy cztery miesiące. Byłam u koleżanki, z którą oglądałyśmy koraliki na Allegro. Postanowiłyśmy je zamówić, by zrobić sobie bransoletki czy naszyjniki. Kupiłam tych koralików za kwotę 80 zł i zrobiłam dla siebie kolczyki. Spodobały się moim koleżankom z uczelni. Powiedziały: „Nam też zrób!” - wspomina.
Pierwsze kolczyki sprzedała praktycznie „po kosztach”, w cenie zakupu koralików. Ale pocztą pantoflową, między kolejnymi koleżankami, zaczęła roznosić się wieść, że Anna Dziubek potrafi stworzyć „biżuteryjne perełki”.
- W efekcie, po dwóch następnych miesiącach, musiałam założyć działalność gospodarczą, bo było już tyle zamówień. Przypadek, pasja i chęć stworzenia czegoś najpierw dla siebie, a potem dla kolejnych osób, spowodowały, że dzisiaj jesteśmy w tym miejscu - podkreśla właścicielka By Dziubeka.
Zrządzenie przypadków
Kilka miesięcy po rozpoczęciu działalności gospodarczej dostała mejla z zaproszeniem na zagraniczne targi, m.in. wyposażenia wnętrz, dodatków i biżuterii. - Pokazałam mężowi to zaproszenie. Uznaliśmy, że warto się wybrać, najwyżej to będzie miła wycieczka. Na targach zebraliśmy mnóstwo inspiracji, znaleźliśmy dostawcę komponentów. Ale wystawiała się też firma, która od tamtego roku chciała zrobić targi jubilerskie w Krakowie - opowiada Anna Dziubek. - Wtedy, 13 lat temu, tak naprawdę rządziło złoto, srebro i bursztyn. Nie było w ogóle biżuterii modowej, sztucznej. Zapytałam, czy mogę wystawić się na tych targach ze swoimi wyrobami. Wyciągnęłam wszystko z walizki, pokazałam produkty, ale początkowo niechętnie podchodzili do tego pomysłu. To było dość hermetyczne środowisko. Jednak po 2-3 miesiącach sytuacja się zmieniła. W tamtych czasach trzeba było trochę powalczyć, aby pojawić się na targach. Zadzwonili do mnie i mogłam wystawić się na targach w Krakowie.
Właścicielka wspomina, jak przez wiele kolejnych godzin robiła biżuterię. O pomoc poprosiła koleżankę, z którą przygotowała małe stoisko. Wszystkie produkty zostały porozwieszane na tablicy korkowej. I okazało się, że już pierwszego dnia targów wszystko zostało sprzedane, podczas gdy sama impreza trwała trzy dni.
- Całą noc spędziliśmy na tworzeniu kolejnej partii biżuterii, by mieć cokolwiek na kolejny dzień. I tak było do końca targów. Świetnie wystartowaliśmy wówczas z biżuterią z ceramiki. Mieliśmy przepiękne ceramiczne komponenty, których nikt nie miał w Polsce. Ta biżuteria zdobyła serca klientów hurtowych, którzy byli już spragnieni czegoś innego. Poza tym złoto i srebro mocno wtedy podrożało. I rozpoczęło się poszukiwanie alternatywy, czym mogliby handlować - mówi.
Biżuteria w sklepie i w internecie
Wtedy Anna Dziubek miała już wynajęty mały domek z pracownią, gdzie powstawała biżuteria.
- W tym czasie mój mąż, który pracował w branży górniczej, postanowił zmienić zajęcie. A ja też potrzebowałam pomocy w ogarnięciu coraz większej liczby zamówień. Robienie biżuterii, wystawianie faktur, wysyłka towarów, kolejni klienci hurtowi, do których trzeba czasem podjechać - tych obowiązków było za dużo jak dla jednej osoby. Planowaliśmy, że mąż przyjdzie do mnie, do firmy, na trzy miesiące. Został do dzisiaj. Z jednej strony nie miał wyjścia, a z drugiej, mamy świadomość, że „gramy do jednej bramki”. Ta współpraca nam się dobrze ułożyła. Ja jestem odpowiedzialna za stronę wizualną, kreatywną, wygląd sklepów, a mąż bardziej zajmuje się sprawami ekonomicznymi. Kadrowymi, płacowymi, również rozwojem sieci, bo jest odpowiedzialny za poszukiwanie nowych lokalizacji - podkreśla.
W ciągu dwóch ostatnich lat nastąpił intensywny rozwój firmy. By Dziubeka ma w tej chwili czternaście punktów sprzedaży w Polsce. Są to zarówno sklepy, jak i stoiska.
- Za miesiąc otwieramy kolejny punkt w Warszawie, w planach jest też nowe miejsce na Śląsku. Myślę, że jeszcze 4-5 sklepów w największych polskich miastach to plan minimum na nadchodzące miesiące, bo mamy wiele zapytań od klientek - dodaje Anna Dziubek.
Trendy i własne poczucie estetyki. Te dwie kwestie odgrywają ogromną rolę w procesie tworzenia biżuterii.
- By Dziubeka zawsze słynęła z kolorów, on zawsze odgrywał największą rolę. Jesteśmy chyba najbardziej kolorową marką na rynku. Ważne jest też praktyczne podejście. Mimo że często tworzymy duże, widoczne kolczyki, to jednak muszą być w miarę lekkie, by nie obciążać zbytnio ucha.
Jak do jej pracy ma się słynne powiedzenie „szewc bez butów chodzi”?
- Chodzi z butami, ale te buty bardzo szybko spadają - śmieje się Anna Dziubek. - Z moich dłoni czy uszu ta biżuteria szybko schodzi i jest podbierana przez bliskich. Perełki kolekcji staram się dla siebie zatrzymywać, ale mogę się nimi nacieszyć maksymalnie przez tydzień - dodaje.
By Dziubeka jest marką rozpoznawalną w internecie.
- Intensywnie działamy w mediach społecznościowych. Cieszę się, że kobiety w różnym wieku inspirują się nie tylko naszą biżuterią, ale podpatrują też, co i jak sama noszę - zdradza właścicielka firmy. Coraz więcej klientek jest też spoza granic Polski - mówi. - Był moment, kiedy fajnie rozwinął nam się rynek ukraiński. Mamy dużego partnera w Rosji, który zajmuje się dystrybucją naszych produktów. Litwa, Węgry, Słowacja to też miejsca, w których udało nam się zaistnieć. Gusta tych kobiet są podobne do naszych. Europa Zachodnia jest nieco bardziej zachowawcza - podkreśla.
Przyznaje, że bardzo dużo pracuje na rozwój firmy.
- Jestem po osiem godzin w firmie, potem 2-3 godziny na odpoczynek i obowiązki domowe, a wieczorem znowu zasiadam do komputera. Ale to przyjemna i pasjonująca praca. Resetujemy się z mężem i synem podczas podróży. Chociaż i w trakcie wakacji często szukamy nowych inspiracji, które czasem potrafią pojawić się znikąd - dodaje.