Kolorowa Pietryna
Piotrkowska, reprezentacyjna ulica Łodzi, jedna z najdłuższych ulic handlowych w Europie, tak pisali kiedyś dziennikarze o popularnej Pietrynie. Była kolorowa a zabytkowe kamienice rozświetlały neony reklamujące sklepy, restauracje, kawiarnie i kina. Dziś, choć wyładniała po remoncie, pełna ogródków, banków, pubów, z woonerfem na ulicy 6 Sierpnia, wywołuje skrajne emocje.
Na pocieszenie mamy festiwal światła „ Light More Festival”, aleję gwiazd, festiwal baniek mydlanych i kino w łóżkach pod baldachimami. Na szczęście nie ma już dawnego „Chinatown”, które po latach walki z brudem i gołębiami zaglądającymi w talerze i śpiącymi kloszardami udało się przeistoczyć w tętniące życiem miejsce Off Piotrkowska. Mało kto już pamięta wysokie drzewa dające cień na tej ulicy, uśmiech popularnego Flapa w pasażu L. Schillera, Dom Buta z kolorowymi neonami i Saspol z głową św, Mikołaja. Jest jednak gwarno i wesoło, bo piwo leje się na całej długości Piotrkowskiej, od pl. Wolności do al. Mickiewicza.
Pachnie świeżą pizzą, a w weekend śmierdzi moczem z bram. Przez lata zmieniały się koncepcje zabudowy, wizje architektów od transatlantyku po plastikowe zadaszenie nad jezdnią i chodnikami. Banki wygrały jednak pojedynek z kupcami ulicy Piotrkowskiej, bo mają pieniądze, a restauratorzy żyją tylko wspomnieniami.
Pamiętam kolorowe lampiony, stoliczki w ogródku „Tivoli”, zespoły grające przeboje do tańca. Dziś mamy kluby i dyskoteki, gdzie decybele, alkohol i dopalacze zabierają zdrowie. Pozostają stare zdjęcia, pocztówki starej Łodzi i nadzieja, że jeszcze bardziej odżyje.