Zastrzelona przez zakochanego do szaleństwa mężczyznę Ukrainka trzy miesiące wcześniej zgłaszała policjantom problem nękania. Ci uznali, że działania przyszłego zabójcy to „jedynie” wykroczenie. Szefowie komisariatu, w którym Kristina szukała pomocy, stracili stanowiska.
- Odwołano komendanta komisariatu II w Gorzowie oraz jego zastępcę. Obaj są do dyspozycji komendanta miejskiego policji - powiedział nam w środę 23 października nadkom. Marcin Maludy, rzecznik lubuskiej policji. Przyznał, że odwołania to pokłosie sprawy, która wstrząsnęła nie tylko Gorzowem.
Przypomnijmy: 11 września do pralni na gorzowskim Zawarciu, w której pracowała 26-letnia Kristina, przyszedł Paweł R., jej polski rówieśnik. Mężczyzna był szaleńczo zakochany w tej kobiecie. Nigdy jednak nie byli parą. 26-latek miał na punkcie Kristiny obsesję. Gdy półtora miesiąca temu przyszedł do jej miejsca pracy, wyciągnął broń i strzelił kobiecie w głowę. Obrażenia Ukrainki był tak poważne, że nie miała ona szansy przeżyć. Policja od razu zarządziła obławę na zabójcę. Ten po zamordowaniu 26-latki uciekł. Niecałe trzy godziny później został zatrzymany pod Berlinem. Gdy Paweł R. skierował broń w stro¬nę niemieckich policjantów, ci go zastrzelili.
Po zabójstwie gen. insp. Jarosław Szymczyk, komendant główny policji, nakazał sprawdzić wszystkie okoliczności działań lubuskiej policji w tej sprawie.
Zajęli się tym funkcjonariusze z policyjnego biura kontroli. Do ich wstępnych ustaleń w raporcie dotarli już dziennikarze TVN. Co jest w dokumencie?
W połowie czerwca Kristina przyszła do Komisariatu II Policji przy ul. Kwiatowej w Gorzowie. Miała wówczas powiedzieć oficerowi dyżurnemu, że czuje się zastraszana przez Pawła R. Policjant uznał jednak, że działania mężczyzny to wykroczenie, a nie przestępstwo. Tak samo miał następnego dnia orzec komendant komisariatu, który skierował sprawę do prowadzenia przez funkcjonariusza referatu ds. wykroczeń. Sprawa trafiła ostatecznie do sądu, a ten 2 września wymierzył Pawłowi R. karę 500 zł grzywny. Nic to jednak nie dało. 26-latek dalej nękał Kristinę. W końcu ją zastrzelił z broni „czarnoprochowej”, na którą nie trzeba mieć zezwolenia.
Jak ustalili dziennikarze TVN, mniej więcej w tym samym czasie, gdy sprawą nękania i pogróżek zajmował się sąd, w pomoc Ukraince zaangażował się funkcjonariusz z Centralnego Biura Śledczego Policji. Wraz z Kristiną udał się do zastępcy komendanta komisariatu, ale nie złożyła ona zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa kierowania gróźb karalnych, bo policjanci zajęci byli innymi sprawami.
Następnego dnia funkcjonariusz CBŚP sam napisał zawiadomienie do prokuratury. Kristina jednak nie podpisała się pod nim, bo - jak ustalili dziennikarze TVN - uznała, że dzień wcześniej została źle potraktowana na komisariacie.
Pozbawienie stanowisk szefów komisariatu nie kończy sprawy.
- Aktualnie w Komendzie Miejskiej Policji w Gorzowie prowadzone jest postępowanie wyjaśniające oraz dyscyplinarne - informuje rzecznik Maludy. Postępowanie dotyczy policjanta, który prowadził czynności po zgłoszeniu 26-latki.
Sprawa działań policji związanych ze zgłoszeniem Ukrainki trafiła też do wyjaśnienia do prokuratury w Szczecinie (a nie w Gorzowie, bo zwykle sprawy dotyczące służb czy choćby władz samorządowych kierowane są poza daną miejscowość).
Do sprawy postępowania wyjaśniającego okoliczności śmierci Kristiny wrócimy.