Komentarz. Kiedyś jako bramki służyły nam trzepaki. Teraz boiska dla wybranych
Część mieszkańców jednego ze szczecińskich osiedli ze strachu, że ktoś zniszczy ich piękne boisko uznała, że mogą grać tam tylko oni i ich dzieci.
Nie trzeba być psychologiem, żeby wyobrazić sobie, co mogli poczuć ci, dla których boisko stało się nagle niedostępne.
Pamiętam, mimo zaawansowanego wieku, jak umawialiśmy się na grę w piłkę na tym, czy innym podwórku. Jako bramki często służyły nam trzepaki, ale podziałów na tych, którzy mogą biegać za piłką po kawałku trawnika i tych, którzy mogą na to tylko patrzeć - nie było.
Mam nadzieję, że pomysłodawcy wieszania tablicy z zakazem doznali małego zaćmienia umysłowego i w swoim najbliższym otoczeniu, o które tak dbają, zaczną wkrótce dostrzegać nie tylko ładnie pomalowane bramki, ale też bliźnich.
Gorzej, jeśli za wszystkim stała - poza chęcią ochrony bramek - także przyjemność patrzenia na swoje dzieci oddzielone płotem od tych „obcych, gorszych”.