Komisja unieważniła matury uczniom Rolniczaka w Słubicach
W Zespole Szkół Ekonomiczno - Rolniczych w Słubicach unieważniono 23 prace maturalne. Komisja ustaliła, że były pisane „niesamodzielnie”.
Kto sprawdza prace maturalne z tego czy innego miasta, nie wiadomo. Ba, nawet nauczyciele, którzy te prace sprawdzają, nie wiedzą, w jakiej szkole czy mieście matury zostały napisane. Dostają po prostu zakodowane arkusze egzaminacyjne do sprawdzenia.
Tak też było w słubickim Rolniczaku po egzaminie z przedmiotu obowiązkowego, konkretnie z matematyki - arkusze zostały wysłane do sprawdzenia. Tam gdzie trafiły, nauczyciele sprawdzający stwierdzili, że maturzyści musieli ściągać, ponieważ w pracach były podobne błędy.
Eksperci sprawdzili
- Jeżeli egzaminator, nauczyciel z danego województwa, który nie zna nawet danych szkoły, stwierdza, że ma podejrzenie niesamodzielnej pracy, zgłasza obawy do Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej. Potem rozpatrują to nasi eksperci. Jeśli to potwierdzają, odpowiedni wydział przekazuje takie prace do unieważnienia - mówi nam Zofia Hryhorowicz, dyrektor OKE w Poznaniu.
To nie dotyczy jednego działania. W 23 pracach jest powtarzalność rozwiązań
Co wskazywało na niesamodzielność prac uczniów Rolniczaka? - To nie dotyczy jednego działania. W 23 pracach jest powtarzalność rozwiązań. Jeżeli np. jest obliczenie pola czy objętości figury i w wielu pracach jest wszystko tak samo oznaczone, tak samo opisane, to chyba coś jest nie tak. Gdybym siedziała obok pani jest małe prawdopodobieństwo, że tak samo narysujemy i oznaczymy. I jeśli to się powtarza w wielu pracach i jeszcze do tego z tymi samymi błędami, to nikt nie ma wątpliwości, że prace nie były samodzielne - tłumaczy dyr. Hryhorowicz.
Szkoła procedury spełniła
Co na to zespół szkół? Zapytaliśmy, czy obecni w sali egzaminatorzy nie pilnowali maturzystów piszących egzamin? - Nie popełniłam żadnego błędu proceduralnego. Sześcioosobowa komisja nadzorująca była przeszkolona, miała wyznaczone sektory. Przed rozpoczęciem egzaminu sama prosiłam uczniów, żeby nie przyszło im do głowy ściągać - zapewnia Maria Skalniak, dyrektorka szkoły. Nie kryje, że jest zdruzgotana ustaleniami komisji egzaminacyjnej.
- Od lat staram się o to, by szkoła miała dobrą opinię. Nigdy nie zdarzyła się podobna sytuacja. No cóż? Jest mi przykro, bo to moi uczniowie. Oni ponieśli największe konsekwencje - mówi dyr. Skalniak. Widać, że zaistniała sytuacja wzbudza w niej silne emocje. - Teraz ci uczniowie pracują, układają sobie życie, to naprawdę fajni ludzie. Ustaliliśmy już, że będziemy się wspólnie przygotowywać do egzaminu w maju - dodaje pani dyrektor.
Ustaliliśmy już, że będziemy się wspólnie przygotowywać do egzaminu w maju
W sali był spokój
Udało nam się porozmawiać z nauczycielką, która „pilnowała” maturzystów podczas pisemnej matematyki (nie chciała występować w „GL” pod nazwiskiem). - Jako komisja nie możemy nawet podejść i rozmawiać z maturzystami. Na sali był spokój, nie widziałam żadnych niepokojących sygnałów. Wszyscy maturzyści byli skupieni. Żaden z pozostałych pięciu członków komisji również nie zgłaszał zastrzeżeń - zapewniła nas nauczycielka z komisji egzaminacyjnej.
Matura za rok
- Nie wiem, czy bym zaryzykowała ściąganiem. Bałabym się, że komisja zobaczy albo z innego powodu praca zostanie unieważniona. Ale... nie jestem pewna, czy pokusa nie byłaby silniejsza - przyznaje uczennica Rolniczaka, która właśnie zaczęła naukę w klasie maturalnej.
Uczennica z Gorzowa, która maturę ma za sobą i lada dzień zacznie studia, mówi, że ściąganie jest, było i będzie. - Ale każdy wie, jakie jest ryzyko. Sam decyduje - komentuje absolwentka liceum.
Z uczniami, których prace podważyła komisja egzaminacyjna, nie udało się nam porozmawiać. Nie ma ich już w szkole. Maturę będą mogli zdawać dopiero w przyszłym roku.
Takie są procedury: unieważniony egzamin z obowiązkowego przedmiotu oznacza, że abiturienci będą mogli do kolejnego przystąpić dopiero w przyszłym roku. Nie ma możliwości, żeby ponownie zdawali maturę podczas sierpniowych poprawek.