Komornik musi w tym roku więcej zostawić dłużnikowi. Są nowe limity
Inaczej to wygląda w przypadku egzekucji wynagrodzenia za pracę, emerytury, renty i pieniędzy na koncie bankowym.
Komornik nie może zabrać dłużnikowi wszystkich pieniędzy. Prawo przewiduje pewne limity i kwoty wolne od zajęć komorniczych.
- W 2016 roku są one nieco wyższe niż w latach ubiegłych. Dodatkowo jesienią wejdą w życie istotne zmiany w przypadku zajęcia gotówki na koncie bankowym - informuje Łukasz Piechowiak, główny ekonomista Bankiera.pl.
Bankier.pl podaje, że nowe limity zajęć komorniczych wynikają z aktualizacji wskaźników bazowych, np. płacy minimalnej.
Inaczej będą się kształtować w przypadku świadczeń z ZUS, jak emerytury czy renty, czy z wynagrodzenia za pracę, a jeszcze inaczej, gdy w grę wchodzą pieniądze na rachunku bankowym.
W przypadku zajęcia emerytury lub renty wolne od egzekucji i potrąceń jest 441,28 zł.
Jeśli zajęciu podlega wynagrodzenie uzyskiwane z tytułu umowy o pracę, egzekucji nie dotyczy kwota odpowiadająca płacy minimalnej na dany rok.
W 2016 roku wynosi ona 1850 zł brutto, czyli 1335,69 zł netto. Nie obowiązuje to jednak w sytuacji ściągania zobowiązania z tytułu alimentów (tu są inne ograniczenia).
- Kwotę wolną od zajęcia w przypadku konta określają zapisy prawa bankowego, które zmieniają się od 8 września tego roku - informuje Katarzyna Wojewoda-Leśniewicz, redaktor Bankier.pl. - Teraz pieniądze znajdujące się na rachunkach bankowych jednej osoby są wolne od zajęcia do wysokości trzykrotnego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia, czyli nieco ponad 12 tysięcy złotych. Co istotne, limit ustala się jednorazowo i jest nieodnawialny, niezależny od liczby zawartych z bankami umów. Od 8 września będzie ustalany miesięcznie, a kwota wolna to 75 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę. Oznacza to, że od tego czasu do końca 2016 roku w przypadku konta w banku limit wyniesie 1387,50 zł miesięcznie.
- Komornik zabiera czy odzyskuje? Dla jednych to zło wcielone, a dla innych ostatnia deska ratunku, na przykład dla kobiet samotnie wychowujących dziecko, którego ojciec uporczywie uchyla się od obowiązku alimentacyjnego. Dłużnicy bankowi dzisiaj też nie są kompletnie bez szans. Zliberalizowane przepisy dotyczące upadłości konsumenckiej dla wielu są najlepszym sposobem na nowy start, nie dotyczą alimenciarzy - podsumowuje Łukasz Piechowiak.
Kto może ogłosić upadłość konsumencką? Jest to postępowanie sądowe przewidziane dla osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej. Mogą z niej korzystać osoby, które stały się niewypłacalne - nie mają pieniędzy na bieżące rachunki, zakup artykułów codziennego użytku oraz spłatę kredytów czy pożyczek. Ogłoszenie upadłości konsumenckiej oznacza utratę wszystkiego, co się posiada.
Prawo przewiduje jedynie wydzielenie ogłaszającemu bankructwo kwoty na wynajem mieszkania na okres od 12 do 24 miesięcy. W wyjątkowych okolicznościach w grę wchodzi zachowanie nieruchomości, ale pod warunkiem że zgodzą się na to wierzyciele. Ogłaszający upadłość ma obowiązek wykonywania zatwierdzonego przez sąd planu spłaty wierzycieli, który może być realizowany do 36 miesięcy.
W tym czasie nie można rozporządzać majątkiem w sposób, który mógłby zagrozić realizacji planu spłaty wierzycieli, np. zaciągać kredytów czy wyprzedawać majątku. Upadłość konsumencka nie umarza alimentów ani rent odszkodowawczych, sądowych kar grzywny i obowiązku naprawienia szkody oraz zadośćuczynienia za wyrządzone krzywdy.