Komu nie podoba się działalność „animalsów"? Są jak brzęcząca mucha
Zabierają zwierzęta, żądają faktur za weterynarza, a wcale nie leczą, działają na granicy prawa - tak prace organizacji zwierzęcych opisują, także na oficjalnych spotkaniach, politycy, przedstawiciele rolniczych związków czy inspektoratów weterynarii. Nie odpowiadają jednak na pytanie - kto pomagałby zwierzętom, jeśli nie byłoby „animalsów”?
Sierpień 2015: W lubelskiej dzielnicy Dziesiąta mężczyzna bije psa metalową rurką, zwierzę ratuje lokalna organizacja, zabierając je oprawcy. Sierpień 2016: Dwa psy słaniające się na nogach z głodu odbiera ze Sławinka Fundacja Ex Lege. Luty 2019: Inspektorzy Fundacji Viva! Interwencje zastają w gospodarstwie w Kazimierzu Dolnym m.in. krowę, która nie mogła nawet wydostać się ze swojej ciasnej komórki, bo jej nogi zapadały się w oborniku. Prawdopodobnie spędziła tam większość swojego życia. Kwiecień 2019: Pracownicy Fundacji Po Ludzku dla Zwierząt Przyjazna Łapa znajdują w garażu w gminie Wilków psa w agonalnym stanie. Ma nowotwór, z głowy leje się krew. To tylko kilka przykładów z lokalnego podwórka. Taka działalność nie podoba się jednak niektórym rolnikom, zrzeszającym ich organizacjom ale też wojewódzkiemu lekarzowi weterynarii.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień