Komunia św. w 2017: Oto ile na nią wydamy
Nie odbywa się we wszystkich parafiach. Są takie, jak np. parafia MB Królowej Aniołów w Wilkowyjach, gdzie ze względu na przesunięcie komunii z drugiej do trzeciej klasy w tym roku uroczystości nie ma. Zrobiło się tym samym luźniej w lokalach. A ile to wszystko w tym roku kosztuje? Sprawdziliśmy.
Decyzja o przesunięciu komunii z drugiej klasy do trzeciej zwolniła część terminów w lokalach. W ten sposób rodzicom Emilki Wilczak z Chełmu Śląskiego, która 7 maja przystąpi do komunii, udało się zrobić przyjęcie w tym samym lokalu, gdzie rodzina świętowała jej chrzest i roczek.
- Bardzo się ucieszyliśmy, choć mieliśmy już rezerwację w trzech innych restauracjach. W jednym nawet od dwóch lat – mówi Anna Wilczak, mama Emilki.
O rezerwacji lokalu rzeczywiście myśli się z dwuletnim wyprzedzeniem.
- W grudniu miałem pytanie o termin komunii w roku 2018 – potwierdza o. Emil Pacławski, proboszcz parafii świętych Franciszka i Klary w Tychach.
Jakie wydatki czekają rodziców dzieci komunijnych?
Właściwe przygotowania do komunii św. w przypadku Emilki trwały rok.
– We wrześniu zaczęła się dodatkowa lekcja religii, w październiku było pierwsze spotkanie z krawcową, która szyje dzieciom ubranka, w lutym pierwsze przymiarki, początkiem marca stroje były gotowe – opowiada Anna.
Sukienka kosztowała 180 zł, buty – 150 zł. – Można mieć oczywiście tańsze, ale te są skórzane – zaznacza mama Emilki. Różaniec, łańcuszek z medalikiem i świeczka to w sumie koszt wynoszący 65 zł, skarbczyk kosztuje 30 zł.
- To jest wczesna komunia, więc nie ma takich dodatków jak torebka czy rękawiczki. Jest jeszcze tylko wianek mirtowy, który zamówiliśmy w kwiaciarni za 50 zł. Można oczywiście samemu spróbować upleść taki wianek, ale te z kwiaciarni mają wkomponowane białe stokrotki i to wygląda bardzo pięknie – mówi Anna Wilczak. – Do tych wydatków trzeba jeszcze doliczyć 85 zł za bolerko, które trzeba mieć na wypadek, gdyby było chłodno.
Na tym etapie wydatki sięgnęły 560 zł, ale na tym nie koniec. Pamiątkowa płyta CD z nagraniem mszy i nieszporów kosztuje 50 zł, składka na kwiaty do kościoła i jego wystrój oraz prezenty dla księdza i katechetki – 100 zł. Dzieci jest 29, więc zebrało się 2900 zł.
Podliczamy jeszcze raz i wychodzi 710 zł.
Przyjęcie w restauracji będzie kosztowało ok. 160 zł od osoby. Emilka będzie miała przyjęcie na 51 osób, czyli trzeba będzie zapłacić ponad 8 tys. zł. W sumie – ok. 9 tys. zł.
O wiele tańsze jest wyprawienie chłopca do komunii. 7-letni Maciuś Wyród z parafii bł. Karoliny w Tychach przystąpił do swojej wczesnej komunii 3 maja.
- Ubranko miałam od koleżanki, kosztowało mnie 40 zł. Buty kupiłam za 70 zł, za sznur i pelerynę dałam 40 zł – mówi mama chłopca, Monika Wyród.
A zatem w sumie 150 zł. - Odszedł nam wydatek na łańcuszek z medalikiem, bo syn dostał to od chrzestnej na roczek, więc wystarczy. Nie ma też w tym roku wydatków na świece i skarbczyk, bo u nas dzieci dostają je dopiero za rok, przy odnowieniu komunii. Proboszcz uważa, że na tym etapie dzieci i tak czytać nie umieją. Mają takie specjalne książeczki z obrazkami, gdzie przygotowanie do spowiedzi i rachunek sumienia są przedstawione graficznie – mówi mama chłopca, Monika Wyród.
A zatem koszt na tym etapie wynosi 150 zł. Prezentów dla księdza w tej parafii nie ma.
- Praktykowane są wolne datki na określony cel. Składa się je w kopertach podczas nieszporów. W tym roku celem były nowe patery do komunii – mówi.
Przyjęcie komunijne Maćka odbyło się w restauracji. Na 16 osób.
- Lokal zarezerwowałam w lutym. 3 maja to nie jest termin, w którym odbywałoby się dużo komunii, więc z rezerwacją nie ma problemu – mówi Monika Wyród.
Koszt na osobę wyniósł 155 zł, a zatem całe przyjęcie pochłonęło niecałe 2500 zł. Jeśli dodać do tego wydatki na ubranie, to wychodzi w sumie 2650 zł.
Jakie prezenty na komunię?
– Przy wczesnej komunii dzieci nawet nie wiedzą, że to się wiąże z jakimiś prezentami. Maciek wiedział, bo ma starszą siostrę, więc już ustaliliśmy, że za pieniądze, jakie dostanie kupimy rower, który sam sobie wybierze – mówi mama.
Emilka Wilczak z Chełmu Śląskiego ma starszego brata i też wie, że jak komunia, to i prezenty. – Od chrzestnego Emilka dostanie rower, od chrzestnej laptop. Będzie jeszcze złoty łańcuszek, zegarek i pieniądze – mówi pani Anna, zaznaczając, że gotówkę goście uzależniają od tego, czy komunia trwa dzień czy dwa.
- Komunia syna, dwa lata temu, trwała 2 dni, gości było 65 i dostał 16 tys. zł. Rodziny dawały po 600-700 zł. Komunia córki będzie trwała dzień – mówi mama Emilki.
Co jest ważniejsze: oprawa czy sama komunia?
Obie mamy zgodnie twierdzą, że komunia musi mieć swoją oprawę i ta strona jest bardzo ważna, ale nie najważniejsza i nie najbardziej absorbująca.
- O wiele bardziej wymagające, ale i ważniejsze jest duchowe przygotowanie dziecka do tego wydarzenia. Trzeba raz w tygodniu być z dzieckiem na katechezie, trzeba dbać o prowadzenie zeszytu, pracować nad opanowaniem modlitw i innych zadanych rzeczy. Kiedy dziecko ma 6 lat, zaangażowanie rodziców w przygotowanie go do komunii jest duże – mówi mama Emilki, która sama z siostrą bliźniaczką były we wczesnej komunii.
- Przygotowanie do wczesnej komunii trwa u nas dwa lata i jest to duży wysiłek, ale u nas w rodzinie wczesna komunia jest tradycją. Ja sama byłam we wczesnej komunii, starsza córka też. Nie ukrywam, że wymaga to zaangażowania, bo trzeba raz w tygodniu być na katechezie, trzeba dbać, by dziecko uczestniczyło we mszy szkolnej, trzeba z nim pracować, a wszystko po to, by poczuło, o co w tym wszystkim chodzi, ale przeżycia są bardzo pozytywne – tłumaczy mama Maćka.
Jak do komunii podchodzą księża?
- Ja podczas przedkomunijnych spotkań z rodzicami staram się im uświadomić, że komunia to początek nowej drogi dziecka, na której zaczynają się nowe obowiązki i dobrze nie zostawiać z nimi dziecka samego. Niestety, zdarza się, że komunijne dzieci przychodzą do spowiedzi dopiero po roku. Nie tak powinno być – mówi o. Emil Pacławski.
Uświadomienie tego rodzicom wydaje się w tej chwili najważniejsze w kwestii komunii. Wszystko inne udało się sprowadzić do właściwych rozmiarów. Problem zbyt strojnych sukienek komunijnych, dorównujących kreacjom panien młodych, nie istnieje od lat.
Księża koncentrują się dziś na jak największym uczestnictwie rodziny we mszy komunijnej.
- Wprowadziłem zwyczaj, że dzieci pierwszokomunijne siedzą w ławkach razem z rodzicami i wspólnie z nimi podchodzą do ołtarza. Znam wszystkich, więc jeśli są jakieś przeszkody w przyjęciu komunii, to ograniczam sie do błogosławieństwa dla rodziców, ale przy ołtarzu rodzina jest cała – mówi ks. Michał Macherzyński, proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Aniołów w tyskiej dzielnicy Wilkowyje.
W Wilkowyjach jest jeszcze jeden ciekawy zwyczaj: odwiedzanie chorych parafian przez dzieci komunijne. - Z opisów przeżyć komunijnych, o które zawsze proszę na katechezie, wiem, że te niecodzienne spotkania bardzo zapadają dzieciom w pamięć. Wiele ciekawego się podczas tych spotkań dowiadują. Często są to opowieści o wojnie, które, jak się okazuje, bardzo się dzieciom podobają. Co ciekawsze opisy drukujemy w parafialnej gazetce i zawsze te numery najlepiej się rozchodzą – mówi ks. Michał Macherzyński, który słynie z nietypowych pomysłów. W kwestii komunii do historii parafii przeszła jedyna jak dotąd wczesna komunia, którą przyjęło… jedno dziecko. Był to chłopczyk imieniem Filip.
- Nawet tradycji pokomunijnych wyjazdów do sanktuariów stało się zadość. Pojechaliśmy z Filipem i jego rodzicami do Leśniowa, do sanktuarium Matki Bożej Patronki Rodzin, a potem wspólnie pochodziliśmy po skałkach. Było naprawdę pięknie – wspomina ksiądz.
Przygotowania do komunii oraz sama komunia to szczególny czas, który naprawdę można pięknie przeżyć. Wszystko zależy od katechetek lub księży, bądź jednych i drugich. Kreatywność tu działa cuda.
Komunia św. w Szwajcarii z polskim księdzem
Ks. Tomasz Wojtal, wikary w tyskiej parafii bł. Karoliny, również niezwykle pomysłowy, zmienił nawet zwyczaje w Szwajcarii podczas swojej 11-letniej pracy w tamtejszej parafii Lugano. Przede wszystkim wprowadził katechezę przedkomunijną w formie niedzielnych śniadań.
– Rodzice początkowo się buntowali, bo pewnie mieli inne plany na niedziele, ale tłumaczyłem, że pewne wyrzeczenia dla czegoś, co jest dla nas ważne mają swój sens i przyjęli ten nowy zwyczaj – wspomina ksiądz.
Przygotowania nie ograniczały się tylko do tej niedzielnej szkółki, ale były też wyjazdowe dni skupienia, były różne zabawy, jak np. w Ostatnią Wieczerzę z dzieleniem się przaśnym chlebem.
Co kilka tygodni ksiądz spotykał się też z rodzicami dzieci nie tylko na katechizacji. W programie były wspólne przygotowania stajenki czy wspólna Droga Krzyżowa z niesieniem krzyża.
Dzieci szwajcarskie (idą do komunii w klasie III) też mają jednolite stroje. Są to alby, które funduje parafia. Za czasów ks. Tomasza Wojtala jedynym zmiennym elementem był krzyż, który rodzice dzieciom nakładali w czasie błogosławieństwa.
- To był drewniany krzyżyk, który dzieci miały prawo pomalować tak, jak chciały - wspomina ks. Tomasz, pomysłodawca tego zwyczaju.