Policja musiała interweniować w przepełnionym autobusie linii 820 z Katowic do Tarnowskich Gór. To efekt ograniczenia liczby pasażerów, które zostało wprowadzone w związku z pandemią koronawirusa. - Jedna trzecia pasażerów musi wyjść. Ludzie wyjść nie chcą, bo jakoś do domu trzeba wrócić - relacjonuje internauta. ZTM dokłada połączeń, ale nie zamierza przywrócić normalnego rozkładu jazdy. Rozporządzenie, które weszło w życie w środę, 25 marca, drastycznie ogranicza liczbę osób, które mogą się jednocześnie poruszać komunikacją publiczną.
- Środki publicznego transportu zbiorowego nadal działają. Jednak w autobusie, tramwaju lub pociągu tylko połowa miejsc siedzących może być zajęta. Jeśli miejsc siedzących w pojeździe jest 70, to na jego pokładzie może znajdować się maksymalnie 35 osób - informuje Ministerstwo Zdrowia.
W ten sposób rząd Prawa i Sprawiedliwości zamierza ograniczyć możliwość rozprzestrzeniania się koronawirusa SARS-CoV-2. Jak wygląda to w praktyce?
Już pierwszego dnia obowiązywania nowych przepisów o godz. 16.05 z przystanku Katowice Piotra Skargi w kierunku Tarnowskich Gór ruszył przepełniony autobus linii 820.
- Ludzie wchodzą do autobusu, kasują bilety i jadą. Podczas kursu zostaje wezwana policja. Jedna trzecia pasażerów musi wyjść. Ludzie wyjść nie chcą, bo jakoś do domu trzeba wrócić, a i przecież bilet zapłacony - pisze internauta. Jak relacjonuje pasażer, interwencja policji miała miejsce na przystanku Chorzów Rynek.
- Weszło do środka dwóch starszych mężczyzn i zaczęli kłócić się z kierowcą, dlaczego autobusem jedzie tyle osób. Ten powiedział, że on nikogo nie będzie wypraszał i ma to zrobić policja. Policjanci, którzy zjawili się na miejscu, kazali to zrobić kierowcy - opisuje.
- Rzeczywiście taka interwencja miała miejsce. Zgłosił ją kierowca autobusu - mówi st. asp. Sebastian Imiołczyk z Komendy Miejskiej Policji w Chorzowie.
Wszystko zakończyło się tym, że policjanci pouczyli o nowych przepisach pasażerów, którzy chcieli wejść do środka, oraz tych, którzy w nadmiarze chcieli kontynuować jazdę - wyjaśnia st. asp. Imiołczyk.
Problemy pojawiły się również na kolejnych przystankach, gdzie do autobusu chcieli wsiąść pasażerowie. Tym razem to kierowca sam informował ich o braku dostępnych miejsc i konieczności poczekania na następny autobus.
Przypomnijmy, że na terenie działalności Związku Transportu Metropolitalnego, zmniejszona została również liczba połączeń, ponieważ komunikacja przez cały tydzień kursuje zgodnie z weekendowym rozkładem jazdy.
- Tylko w Polsce ktoś mógł wpaść na taki pomysł, żeby najpierw wprowadzić w ciągu tygodnia weekendowy rozkład jazdy autobusów, a potem zarządzić limity pasażerów - pisze inter-nauta. Pasażer feralnego kursu 820 uważa, że wprowadzenie weekendowego rozkładu jazdy nie było dobrym pomysłem.
Związek Transportu Metropolitalnego odpiera zarzuty tłumacząc, że liczba pasażerów na większości połączeń spadła w związku z pandemią wirusa SARS-CoV-2 nawet pięciokrotnie i wynosi 15-20 procent normalnego obłożenia.
- Braliśmy pod uwagę przywrócenie rozkładu jazdy jak w dni powszednie, jednak jest to ekonomicznie i racjonalnie nieuzasadnione - wyjaśnia Michał Wawrzaszek, rzecznik prasowy Związku Transportu Metropolitalnego.
- Na bieżąco przyjmujemy zgłoszenia napływające od pasażerów i zagęszczamy siatkę połączeń tam, gdzie jest to konieczne.
Tak na przykład jeszcze w dniu opisywanej przez nas sytuacji zdecydowano o przywróceniu linii 830, która kursuje pomiędzy Katowicami a Bytomiem i może być alternatywą dla 820.
Dodatkowo przywrócenie w pełni rozkładu jazdy w dni powszednie nie jest teraz możliwe, ponieważ część kierowców obsługujących połączenia w ramach ZTM aktualnie nie pracuje. - Operatorzy zgłaszają nam, że te osoby przebywają na zwolnieniach chorobowych lub zdecydowały się wziąć opiekę na dzieci, które nie chodzą do szkoły - dodaje Wawrzaszek.