Komuniści - mistrzowie manipulacji
Na specjalnie zorganizowanym przez kielecką Delegaturę Instytutu Pamięci Narodowej spotkaniu, badacze dyskutowali o warunkach w jakich odbywały się manipulacje w trakcie referendum 30 czerwca 1946 oraz wyborów do Sejmu Ustawodawczego 19 stycznia 1947 roku. – Fałszerstwom towarzyszyła olbrzymia fala represji, ale już wydarzenia 1945 roku załamały nadzieję w społeczeństwie na odzyskanie pełni suwerenności – mówił doktor habilitowany Zdzisław Zblewski z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Polska w grze mocarstw
Sytuacja polityczna Polski zmieniła się po wybuchu II wojny światowej. Wraz z utratą własnego terytorium oraz ponad milionowej armii we wrześniu 1939 roku, sprawa społeczeństwa i państwowości stała się przedmiotem różnego rodzaju rozgrywek dyplomatycznych na arenie międzynarodowej. – Niedługo po rozpoczęciu działań zbrojnych w Europie, państwa zachodnie zaczęły mocno ingerować w wewnętrzne sprawy naszego kraju. Warto przypomnieć, że Francja zawetowała wybór prezydenta Polski w końcu września 1939 roku, kiedy został nim generał Bolesław Wieniawa – Długoszowski. Przedstawiciele francuskich władz stwierdzili wówczas, że takiego wyboru nie uznają. Argumentowali to faktem, że sposób „prowadzenia się” wojskowego był daleki od właściwego, chodziło głównie o nadużywanie przez niego alkoholu. Sposób w jaki władze Francji sprzeciwiły się wyborowi prezydenta był upokarzający dla polskiej strony i zapowiedzią późniejszych kroków, które miały wpłynąć na suwerenność decyzji rządu emigracyjnego. Nie było wówczas mowy o samodzielności w podejmowaniu decyzji przez głowę państwa, a jedynie „po konsultacjach” ze stroną francuską – zauważył wykładowca z Krakowa.
Kolejne lata jedynie pogłębiły trudną sytuację Polski. Konferencje mocarstw w Teheranie, Jałcie i Poczdamie uświadomiły polskiemu społeczeństwu upadek znaczenia Polski na arenie międzynarodowej. – Polacy żyjący pod niemiecką i sowiecką okupacją, aż do 1945 roku, nie zdawali sobie sprawy, że nasi sojusznicy, a po upadku Francji, byli to przede wszystkim Brytyjczycy, realizują swoje własne cele polityczne, a Polska jest w nich jedynie przedmiotem mającym ułatwić drogę do uzyskania jak największych korzyści z pokonania hitlerowskich Niemiec. Państwa zachodnie były zdecydowane sprzedać Polskę Stalinowi, choć w swojej grze utrzymywały naszych obywateli w swego rodzaju kłamstwie, iluzji, jakoby sprawa odbudowy państwowości polskiej miała dla nich jakieś fundamentalne znaczenie. Oddanie Polski w ręce komunistów nastąpiło na konferencji w Jałcie, w lutym 1945 roku, kiedy przypieczętowano los naszego kraju i pogrzebano szanse na odzyskanie pełni suwerenności i niepodległości – dodał Zblewski.
Prowokacje na Kielecczyźnie
W obliczu postępującej sowieckiej ofensywy oraz rosnącej świadomości części elit politycznych w okupowanym kraju oraz na emigracji, zdających sobie sprawę, że Polska może znaleźć się pod wpływem państwa sowieckiego, przygotowano warianty konspiracji, które zainicjowały swoją działalność w momencie wkroczenia na tereny przedwojennej Rzeczpospolitej – Armii Czerwonej. – Pomysły konspiracyjne funkcjonujące w okresie okupacji niemieckiej nie mogły się sprawdzić w nowych warunkach. Jednym z powodów było niedocenianie możliwości wywiadu sowieckiego oraz odmiennych form działania od Niemców. Rosjanie prowadzili regularne łapanki na wsi, nie obawiali się przeczesywać lasów w poszukiwaniu partyzantów, czego nie robili Niemcy. Sowieci wiedzieli, że łatwiej będzie zwalczać oddziały partyzanckie niż ściśle zakonspirowane organizacje – mówił doktor Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki z kieleckiej Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.
Dodał także, że jedną z najpowszechniej stosowanych metod walki z konspiracją na terenie województwa kieleckiego stawało się aresztowanie osoby działającej w lokalnych strukturach niepodległościowych. – Na posterunku Milicji Obywatelskiej lub Urzędu Bezpieczeństwa takie osoby bito, jednocześnie przekazując informacje o wszystkich ich kontaktach. Następnie zwalniano do domu. Efekt tego typu przesłuchań był następujący – osoba wracała do swojego środowiska, opowiadając, że komuniści wiedzą o całej siatce. Nie mając wyboru wszyscy uciekali „do lasu”, nadal działając w konspiracji. Był to skuteczny sposób walki z organizacjami antykomunistycznymi – wyjaśnił historyk z Instytutu Pamięci Narodowej. Tak rodziły się grupy samoobrony i przetrwania, które działały na naszym terenie w kolejnych latach. Osoby, które w ten sposób trafiały do konspiracji nie planowały w niej działać po zakończeniu wojny, jednak zagrożenie życia wymuszało podjęcie przez nich takich decyzji.
Badacz dziejów antykomunistycznej konspiracji na Kielecczyźnie podkreślił także jak duże znaczenie miało działanie sowieckiego NKWD, które w umiejętny sposób „wprowadzało” do oddziałów partyzanckich swoich agentów – Polaków, a nawet tworzyło grupy pozorowane, czyli powołane z inspiracji i podporządkowane interesom Moskwy. –
Ich zasadniczym celem było dyskredytowanie podziemia na danym terenie, między innymi poprzez dokonywanie rabunków, kradzieży czy gwałtów. Znamy takie przykłady z terenu ówczesnego województwa kieleckiego
– zaznaczył doktor Śmietanka-Kruszelnicki. Społeczeństwo żyło w poczuciu ciągłego zagrożenia. Dla wielu rodzin dramat znany z czasów okupacji niemieckiej nie skończył się, a prowadzenie walki z okupantem niemieckim było często argumentem obciążającym. Taki właśnie nastrój towarzyszył referendum z 1946 oraz wyborom w 1947 roku.
Gra pozorów
Pomimo szerzącego się terroru, władza „ludowa” posiadała pewne poparcie społeczne. Potrafiła pozyskać ludzi gotowych na współpracę z partią komunistyczną, czy organami represji. – Motywacje osób, które zaangażowały się w utrwalanie nowego systemu nie zostały jeszcze zbadane. Możemy jednak przypuszczać, że dominującym czynnikiem stała się możliwość uzyskania szybkiego awansu społecznego, choć nie była ona jedyna. W pierwszych latach powojennych kreowano „fikcyjną rzeczywistość”, jakoby nowa Polska była naturalną kontynuacją, z zaznaczeniem pewnych modyfikacji, przedwrześniowego państwa. Za swoją przyjęto konstytucję z marca 1921 roku, a wybrany na prezydenta Bolesław Bierut składał przysięgę wzorowaną na międzywojennej, którą zakończył słowami „tak mi dopomóż Bóg”. Komuniści maskowali się bardzo skutecznie, stosując strategię „imitacji ciągłości państwowej”. Na tak zbudowany wizerunek, zapewne udało się nabrać sporą grupę osób, która miała prawo czuć się zdezorientowana – zauważył Zdzisław Zblewski.
Ponadto komuniści znakomicie wykorzystali wszelkie niedomagania II Rzeczpospolitej. Zdając sobie sprawę z problemów przedwojennej Polski, krytykowali błędy rządzących, korzystając z dużego niezadowolenia społecznego, szczególnie ze wszelkiego rodzaju nierówności społecznych, które były powszechnym zjawiskiem przed 1939 rokiem. – Część społeczeństwa chętnie popierała pomysł nacjonalizacji przemysłu. Nie dlatego, że byli oni przekonani do komunistycznej ideologii, ale rzeczywistym powodem było to, że przedwojenny robotnicy lub pracownicy instytucji państwowych stanowili elitę w swoich grupach zawodowych – wyjaśnił Zblewski.
W regionie świętokrzyskim: 16 tys. aresztowanych
Władzy „ludowej” udało się zwieść wielu polskich obywateli, jednak niektórych na krótko. Taka sytuacja miała miejsce także w naszym regionie. – Byli partyzanci należący do oddziałów Batalionów Chłopskich, w przeciągu kilku tygodni przechodzili do podziemia w województwie kieleckim. Pośród nich był Jan Kurgan z Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Jędrzejowie, który w kwietniu 1945 roku, wraz ze swoimi podwładnymi znalazł się w lesie, aktywnie walcząc przeciwko systemowi, który jeszcze do niedawna sam tworzył. Podobnie zachował się Jan Smokowski z regionu sandomierskiego. Z kolei Jan Rogoziński wszedł w skład świętokrzyskiej partyzantki antykomunistycznej, a przybył on z Pomorza. Wielu młodych ludzi, zaangażowanych w walkę z systemem komunistycznym wierzyło w wybuch III wojny światowej, w związku z tym liczono na pomoc ze strony państw zachodnich – powiedział doktor Śmietanka-Kruszelnicki.
Niedługo po zakończeniu działań zbrojnych, pomimo stacjonowania w Polsce oddziałów Armii Czerwonej, a także wyspecjalizowanych grup zwalczających podziemie, władza komunistyczna nie czuła pewnie i bezpiecznie. – Działacze Polskiej Partii Robotniczej mieli olbrzymie problemy. Podziemie niepodległościowe w regionie świętokrzyskim było na tyle silne i zorganizowane, że czuło się gospodarzem na tych terenach. Często to komuniści musieli się kryć ze swoimi poglądami. Tak było chociażby w powiatach kieleckim, pińczowskim oraz jędrzejowskim. Na Kielecczyźnie w 1945 roku było wiele grup oporu i przetrwania. Gdybyśmy przenieśli się w tamte czasy, to pewnie niedługo po opuszczeniu terenu miasta, natknęlibyśmy się na kilkanaście takich organizacji zbrojnych. Ich liczba systematycznie malała w wyniku prowadzonych pacyfikacji, jednak prowadzonych w tym okresie nie przez Polaków-komunistów, a służby sowieckie. W latach 1945-1948 w województwie kieleckim przeprowadzono prawie 2 tysiące akcji skierowanych przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu, w wyniku których aresztowano około 16 tysięcy osób – dodał pracownik kieleckiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Prawdziwe oblicze komunizmu
Akcje represyjne nie pozostawały niezauważone przez społeczeństwo. Polacy mieli wiedzę o sposobie sprawowania władzy przez Polską Partię Robotniczą i jej sojuszników. Z każdym miesiącem rządzący odkrywali się bardziej. Chodziło o coraz lepiej widoczny brak profesjonalizmu w sprawowaniu rządów i administracyjną nieudolność. – Komuniści byli zawodowymi rewolucjonistami, potrafili burzyć, jednak z budowaniem nowych struktur państwa było już zdecydowanie gorzej. W 1946 roku obserwujemy wyraźny wzrost niezadowolenia społecznego na przykład w środowisku wiejskim. Niechęć do władzy „ludowej” dotyka także robotników, a więc tych, których komuniści mieli interesy reprezentować. W zarządzanych przez państwo zakładach pracy nie było wypłacanych na czas pensji lub były one na bardzo niskim poziomie, mimo to dokładano pracownikom kolejnych obowiązków, którym ci nie byli w stanie sprostać – zauważył historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego, doktor habilitowany Zdzisław Zblewski.
Społeczeństwo po ogłoszeniu wyników referendum w 1946 roku miało świadomość, że jego wyniki zostały sfałszowane, jednak jeszcze przed samym głosowaniem, zarówno opozycja legalna, czyli Polskie Stronnictwo Ludowe, jak i organizacje konspiracyjne nie przewidziały, że manipulacje mogą zostać przeprowadzone w tak wielkim zakresie. – Miało to bardzo duży i negatywny wpływ na dalsze losy partyzantki niepodległościowej. Wydarzenia z końca czerwca 1946 roku i reakcja międzynarodowych mocarstw sprawiły, że dla wielu osób dalsza walka o suwerenną Polskę była w gruncie rzeczy skazana na porażkę –zakończył doktor Śmietanka-Kruszelnicki z kieleckiego Instytutu Pamięci Narodowej.
Referendum 1946 roku na Kielecczyźnie
Zasadniczym problemem dla komunistów, który towarzyszył akcji referendum był „stan bezpieczeństwa” województwa kieleckiego. Chodziło tu jednak przede wszystkim o aktywność grup podziemia. Jeszcze na początku czerwca 1946 roku stwierdzono, że na ziemi świętokrzyskiej „ilość napadów zbrojnych, zabójstw jest przerażająca”. By sprawować kontrolę nad całością spraw i wydarzeń, kierujący działaniami świętokrzyskiego aparatu bezpieczeństwa, major Władysław Sobczyński (Spychaj) wprowadził stan wyjątkowy na Kielecczyźnie. Nie udało się jednak osiągnąć względnego spokoju w województwie kieleckim przed głosowaniem w czerwcu 1946 roku. Do „zabezpieczenia” głosowania oddelegowano prawie 4 tysięcy funkcjonariuszy różnych służb. Była to jednak liczba niewystarczająca. Wojewódzkie władze „bezpieki” domagały się przysłania kolejnych 2,5 tysiąca. Na wyznaczonych 758 obwodów, 50 uznano za silnie zagrożone zbrojnymi akcjami podziemia. W trakcie referendum przeprowadzono w naszym regionie 8 napadów na lokale wyborcze oraz 4 na tak zwane grupy ochronne, których zadaniem było „zabezpieczenie głosowania”. W ich wyniku zginęło 7 osób, a 3 zostały ranne. Władza „ludowa” wszystkimi tego typu akcjami obciążała wyłącznie organizacje podziemia antykomunistycznego.