Rodzice uczniów z gm. Trzcianne domagają się odwołania dyrektor miejscowej szkoły. Zarzucają jej brak współpracy, a władzom gminy, że powołały ją na pięcioletnią kadencję z naruszeniem prawa. Podpierają się opinią Podlaskiego Kuratora Oświaty. Wójt ani myśli zdymisjonować dyrektorki, a pisma wysyłane przez rodziców do kuratorium uważa za szkalowanie i pomówienia.
Konflikt o szkołę w Trzciannem ciągnie się od wakacji, ale eksplodował tuż po rozpoczęciu roku szkolnego na pierwszej sesji rady gminy 6 września 2021 roku.
- Dlaczego wójt nie wspomina o problemie, jakim jest obecnie szkoła podstawowa. Co się dzieje tam złego i ile zła się tam dzieje – pytała radna Jadwiga Apoń.
Słowa wójta, złość rodziców
Dopytywała wójta, by wyjaśnił, kto jest zatrudniony na stanowisku dyrektora, na jaki okres i w oparciu o procedury w oparciu, o które pełni swoją funkcję.
Na to wystąpienie mocno zareagował wójt Marek Szydłowski.
- Dlaczego rzuca pani paszkwile, że w szkole źle się dzieje. W szkole żadne zło się nie dzieje. A że nauczyciele idą sobie na urlop zdrowotny, to mają takie prawo. Pani dyrektor kieruje na urlop nauczyciela, płaci mu pieniądze, automatycznie musi szukać drugiego w czasie, gdy jest rok szkolny. I jemu też płacić. W każdym razie idzie dwie wypłaty na jednego nauczyciela – wyliczał wójt.
Odniósł się też do konkursu.
- Do końca nie został rozstrzygnięty, gdy pięć głosów było za, cztery się wstrzymało, a trzy było przeciw. 25 proc. składu komisji to było kuratorium – wyliczał Marek Szydłowski. – A obowiązki pani dyrektor zostały powierzone na pięć lat pismem przez wójta. Wójt jest organem prowadzącym, ma takie prawo.
Podkreślił, że w szkole nie ma żadnego problemu. Ma dyrektora, jest zastępca. Powtórzył, że nic złego się nie dzieje. Zapewnił, że dzieci są dowożone, pilnowane.
- A że komuś coś się nie podoba? Wiecie państwo, mi też się nie wszyscy podobają. Jednemu się podobała wziął ją za żonę. A drugi mówi: ja nie chcę na nią nawet patrzeć. I takie są przypadki. Wiecie, państwo, to jest różnie – mówił Marek Szydłowski.
Słowa wójta rozsierdziły rodziców. Do tego stopnia, że przyszli na kolejną nadzwyczajną sesję rady gminy 1 października. Wcześniej jednak napisali pismo do kuratorium oświaty, w którym wskazali m.in. na nieprawidłowości we współpracy z dyrektorem szkoły. Chcieli też poznać szczegóły konkursu na dyrektora.
- Panie wójcie, za kogo Pan nas ma? Za bandę tałatajstwa? Pan uważa, że my rodzice, prosimy o odwołanie pani dyrektor, bo ona nam się nie podoba? Jak pan jako wójt gminy Trzcianne może posuwać się do takich porównań - mówiła na sesji rady gminy 1 października Monika Tyszkiewicz, mama jednego z uczniów.
Podkreśliła, że do Barbary Brzostowskiej, bo to ona pełni od 2015 roku funkcję dyrektora i zgodnie z pismem wójta ma nim być do 2026, rodzice osobiście nie mają pretensji.
- Wielu z nas jej nie zna prywatnie. Nam wyłącznie chodzi o jej działania w szkole, a w zasadzie brak – mówiła Monika Tyszkiewicz.
Między brakiem współpracy a konkursem
Na pierwszym miejscu zarzucają jej brak współpracy.
– Problem zaczyna się już na etapie składania dokumentów do szkoły. Aby złożyć podanie o przyjęcie dziecka do szkoły rodzice czekają miesiąc, ponieważ dyrektor nie upoważnia rodziców do wejścia na teren szkoły – mówiła Monika Tyszkiewicz. Wymieniła też wiele innych zastrzeżeń m.in.: brak dostępu do dokumentów, rozrost etatów administracyjnych kosztem nauczycielskich, słabe wyniki z egzaminów gimnazjalnych.
Odczytała też odpowiedź kuratorium w kwestii konkursu na dyrektora szkoły. Pokazała ona tło procedury powołania dyrektor na nową kadencję. Do konkursu zgłosiło się dwóch kandydatów na kandydata, ale jeden z powodów formalnych nie został dopuszczony do kolejnego etapu. Zakwalifikowała się Barbara Brzostowska i to ona stanęło 19 lipca przed komisją konkursową.
Z pisma, które rodzice otrzymali z kuratorium wynika, że w związku z niewyłonieniem kandydata na dyrektora, wójt zwrócił się do Podlaskiego Kuratora Oświaty z prośbą o porozumienie w sprawie powierzenia Barbarze Brzostowskiej stanowiska dyrektora Szkoły Podstawowej w Trzciannem. Wskazał 5-letni okres, tj. od 1 września 2021 r. do 31 sierpnia 2026 r.
Na takie warunki nie przystał kurator oświaty. W zamian zaproponował roczny okres. Powody do tak drastycznie skróconego okresu kierowanie szkołą były trzy. Po pierwsze Barbara Brzostowska nie wygrała konkursu. Po drugie: rada pedagogiczna wyraziła negatywną opinię w sprawie powierzenia jej stanowiska na 5 lat. Po trzecie: wyniki nadzoru pedagogicznego.
Mimo to władze gminy powołały Barbarę Brzostowską na pięcioletnią kadencję.
- Z faktu, że pani dyrektor, która kieruje szkołą o 2015 roku, i nie wygrała konkursu, logicznie i jasno wynika, że nie powinna zostać powołana na kolejną kadencję – mówiła Monika Tyszkiewicz. Zwróciła się też do wójta: - Zapomniał pan nas poinformować, że przy takich wynikach konkursu, musi zawrzeć pan porozumienie z kuratorium? Tak wynika z pisma, które otrzymaliśmy? A może pan nas oszukał z premedytacją.
Zaufanie wójta
Wójt przysłuchiwał się w milczeniu. Później odczytał oświadczenie, w którym podkreślił, że ma zaufanie do dyrektor Brzostowskiej. Wziął ją w obronę i zaznaczył jej zasługi w kierowaniu placówką, podpierał się oceną pracy dyrektor dokonaną w marcu 2021 roku przez kuratorium.
Marek Szydłowski pisma wysłane przez rodziców m.in. do kuratorium uznał nagonkę na swoją osobę jako wójta i na dyrektor szkoły.
- Po prostu większość nie czytała pisma, a podpisała na liście. Wiele osób podpisało, które nie ma dzieci uczących się w szkole podstawowej w Trzciannem. Podpisali też rodzice dzieci, nowych przedszkolaków, którzy na dzień zbierania podpisów, zaczęli uczęszczać do szkoły od dwóch dni. Można postawić retoryczne pytanie: Co ci rodzice mogą wiedzieć o szkole, chyba tylko same plotki rozsiewane przez „przyjaciół” pani Dyrektor i Wójta – zaznaczył. -
Zapowiedział, że nie odwoła dyrektor szkoły.
- Niestety wszystkim niechętnie nastawionym nie można wszystkiego dopasować. Jak zrobi się jedno to znajdą coś innego, aby robić zadrę – napisał wójt.
Awantura w Dniu Nauczyciela
Kolejna odsłona sporu o szkołę miała miejsce na sesji rady gminy w czwartek 14 października. W Dniu Nauczyciela. Rodzice liczyli, że tym razem będzie na niej też dyrektor szkoły. Tak się nie stało. Doszło za to do ponownej ostrej polemiki między mieszkańcami, niektórymi radnymi a wójtem. Wywiązała się ona w czasie dyskusji nad stanowiskiem, w którym radni apelowali do wójta o podjęcie starań w sprawie rozwiązania - ich zdaniem kryzysowej sytuacji.
Wójt ponownie odrzucił większość zarzutów kierowanych ze strony rodziców. Odniósł się też do sytuacji z 6 września, gdy dziecko z oddziału przedszkolnego samo upuściło budynek. Rodziców bardzo zaniepokoiła ta sytuacja.
- To, że uciekło, to trzeba powiesić panią dyrektor? Od kogo uciekło? Od pani dyrektor, czy nauczyciela z lekcji? Po prostu wyszło i uciekło – mówił Marek Szydłowski. – Woźne pędziły, nie dogoniły tego dziecko. Jedna woźna krzyczała, pobiegła aż pod dom tego dziecka. Nie idzie takiego pięciolatka dogonić jak komuś się wydaje. Nie każdy jest sportsmenem.
Radna Marta Ciborowska odpowiadała, że gdyby w każdej grupie przedszkolnej – posobnie jak np. w szkołach w powiecie – była osoba wspomagająca, to to dziecko nie wyszłoby ze szkoły.
Po ponad dwugodzinnej dyskusji Marek Szydłowski jeszcze raz zapowiedział, że nie odwoła dyrektor szkoły. Podpierając się wyrokami sądów w innych sprawach podkreślił, że nie zgadza się ze stanowiskiem Podlaskiego Kuratora Oświaty. Uznał on obsadzenie stanowiska dyrektora szkoły nastąpiło z naruszeniem prawa.