Koniarze bronią Hipodromu Wola przed budową azylu dla zwierząt. Borys Szyc i Katarzyna Dowbor tłumaczą, że jeździectwo to nie tylko rozrywka
Nie milkną echa po propozycji, którą marszałek województwa wielkopolskiego - Marek Woźniak, złożył dyrektorce poznańskiego zoo. Na Hipodromie Wola miałby powstać azyl dla dzikich zwierząt, odebranych z przemytu. Miłośnicy koni i sportów jeździeckich głośno protestują przeciwko temu pomysłowi. O budowę azylu spierają się nawet znane nazwiska. Zbigniew Hołdys gorąco wspiera pomysł budowy azylu na Woli, natomiast zawody na hipodromie traktuje jako dręczenie zwierząt. Z kolei Borys Szyc czy Katarzyna Dowbor wskazują, że zawody jeździeckie to coś więcej niż tylko rozrywka.
Zarówno władze miasta, jak i członkowie stowarzyszeń klubów jeździeckich nie kryją zdumienia propozycją marszałka województwa wielkopolskiego Marka Woźniaka, którą w zeszłym tygodniu złożył dyrektorce poznańskiego ogrodu zoologicznego. W miejscu lub sąsiedztwie, bowiem nie jest to sprecyzowane, Hipodromu Wola miałby powstać azyl dla zwierząt.
Azyl dla zwierząt musi powstać
Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka zoo od wielu lat zabiega o budowę azylu, a ostatnie tygodnie i miesiące przyniosły zwrot w tej sprawie. Po tym jak transport 10 tygrysów z Włoch do Rosji utknął na granicy polsko-białoruskiej, potrzeba istnienia takiego obiektu stała się faktem. Polska jest krajem buforowym, gdzie nielegalne przemyty zwierząt z państw europejskich do Azji są wykrywane. Dodatkowo, coraz częściej dzikie zwierzęta odbierane są z rąk prywatnych. Dzieje się tak dzięki działalności stowarzyszeń prozwierzęcych. Tym sposobem do poznańskiego zoo trafiły tygrysy z granicy, a także zwierzęta z prywatnych hodowli, działających pod przykrywką cyrku.
Jednak de facto w Polsce nie ma miejsca, gdzie takie zwierzęta z konfiskat odnalazłyby schronienie. Jedynie poznańskie zoo zadeklarowało w tych przypadkach pomoc, przy okazji nawiązując współpracę z zagranicznymi fundacjami, by tam część drapieżników ulokować. Zoo bowiem nie dysponuje miejscem dla wszystkich zwierząt po przejściach.
Na kanwie tych wydarzeń Ewie Zgrabczyńskiej udało się przekonać do budowy azylu niektórych polityków, zwłaszcza członków Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt. Także znane nazwiska jak Zbigniew Hołdys, wspierają ją w dążeniu do zmian przepisów, a także, by państwo finansowano jego budowę i dalsze funkcjonowanie.
Marek Woźniak włączył się w budowę azylu, oferując miejsce dla obiektu, jednak wiele osób zauważa, że 45 hektarów Hipodromu Wola, proponowane przez marszałka, jest złą lokalizacją.
Azyl dla zwierząt w miejsce historii jeździectwa
Wola od ponad stu lat kojarzona jest z tradycją zawodów jeździeckich. Hipodrom na tych terenach powstał w 1912 roku. Zajmował wówczas 54 hektary. Od tego czasu stolica Wielkopolski była niejednokrotnie gospodarzem wydarzeń jeździeckich światowej rangi. W 2005 roku hipodrom przejął Samorząd Województwa Wielkopolskiego. Jego teren został wpisany do rejestru zabytków.
Marszałek argumentując swoją decyzję o przekazaniu tego terenu zoo, zwraca uwagę, że od kilku już lat imprezy jeździeckie na Hipodromie Wola to „śladowe efekty działalności”. Nie zgadza się z tą tezą Szymon Tarant, dyrektor zawodów w Stowarzyszeniu Klub Sportowy Jumping Events Poznań.
- Międzynarodowe zawody jeździeckie na Hipodromie Wola nasze stowarzyszenie organizuje od 7 lat. Oczywiście ich historia sięga znacznie, znacznie dalej. W 2013 roku impreza zyskała wysoką rangę czterech gwiazdek i były to pierwsze w Polsce zawody o tak wysokim prestiżu. Dziś obok CSIO5* w Sopocie i CSI4* Cavaliada Poznań należymy do trójki najbardziej znaczących imprez w skokach przez przeszkody w Polsce, z czego my i właściciele obiektu możemy być dumni
- mówi. - W 2020 roku wprowadzamy nowy element i oprócz zawodów w skokach przez przeszkody odbędą się również międzynarodowe zawody w powożeniu.
Azyl dla zwierząt i hipodrom w jednym miejscu to zły pomysł?
Zwolennicy budowy azylu na hipodromie, w tym dyrektorka zoo zwracają uwagę, że zawody jeździeckie służą jedynie uciesze gawiedzi.
- Konie kocham od zawsze, sposób użytkowania i wykorzystywania ich przez człowieka - wzbudza wiele moich wątpliwości. Znam sporo osób, które dbają o swoje zwierzęta, ale również takie, które wyrządzają im krzywdę, a po iluś latach sprzedają lub oddają na rzeź - pisze na swoim prywatnym profilu Ewa Zgrabczyńska.
Wspiera ją Zbigniew Hołdys, który także za pośrednictwem Facebooka stara się przekonać do budowy azylu na Woli tych, dla których jeździectwo to coś więcej niż rozrywka.
W odpowiedzi Borys Szyc czy Katarzyna Dowbor wykazują Hołdysowi brak wiedzy i nieznajomość tematu.
- Oj, oj, oj jako osoba od 30 lat związana z końmi i szczęśliwa posiadaczką dwóch osobników nie zgadzam się na wrzucanie do jednego wora tak różnych dyscyplin sportu. Z koniem nie trzeba rozmawiać, trzeba znać jego psychikę, dbać o niego, ale też pracować z nim, bo to jest dla niego najlepsze
- pisze Katarzyna Dowbor (pisownia oryginalna). - Moja starsza kobyłka dożyła 29. roku życia w zdrowiu i mam nadzieję że jeszcze będzie ze mną parę lat, mimo że była koniem sportowym w dyscyplinie ujeżdżenie. Tak więc zgadzam się z Borysem - nie wrzucamy wszystkiego do jednego wora - dodaje.
Przeciwnicy budowy azylu założyli grupę "Nie dla Azylu dla zwierząt na poznańskim Hipodromie Wola", gdzie podkreślają, że nie są przeciwni samej idei budowy azylu, ale jego lokalizacji. Wskazują, że sąsiedztwo koni i drapieżnych zwierząt o nieznanym statusie epidemiologicznym może być dla kopytnych zagrożeniem. Dyrektorka zoo wcześniej podkreślała w rozmowach z mediami, że konie i tygrysy w tej samej lokalizacji nie stanowią kłopotu.
- Azyl dla dzikich zwierząt, jako miejsce kwarantannowe może powstać w takich miejscach i warunkach, które nie będą zagrażały okolicznym gospodarstwom hodowlanym. Wszystko zależy jednak od tego, jaka będzie specyfiku obiektu. Czy będzie, jak schronisko, dostępne też osobom z zewnątrz. Sam nie jestem przekonany czy hipodrom to idealna lokalizacja - mówi Grzegorz Wegiera, powiatowy lekarz weterynarii w Poznaniu.