Mimo uszkodzenia przez miniaturowe okręty podwodne i bombowce niemiecki superpancernik „Tirpitz” nadal zagrażał konwojom z zaopatrzeniem dla ZSRR.
Niemcy obawiając się powtórnych ataków, postanowili zabezpieczyć swój najpotężniejszy okręt. Obie strony nieuchronnie zmierzały więc do ostatecznej rozgrywki, w której miał zostać przypieczętowany los morskiego kolosa.
W październiku 1944 roku sztab Kriegsmarine zdecydował się na zmianę miejsca bazowania „Tirpitza”. Tym razem miała być to wyspa Haakoy, zdecydowanie lepiej przygotowana do odpierania ataków powietrznych. Wkrótce też okręt znalazł się na miejscu, doprowadzony tam przez potężne holowniki.
Zmiana miejsca bazownaia „Tirpitza” nie uszła uwagi brytyjskich sił powietrznych. Już po kilku dniach samoloty rozpoznawcze odkryły nową bazę pancernika. Dostrzegając zagrożenie, Niemcy pospiesznie montowali wokół pancernika sieci przeciwtorpedowe, mające zabezpieczyć go przed trafieniem najgroźniejszą z morskich broni ofensywnych.
29 października nastąpił pierwszy atak formacji ponad trzydziestu lancasterów. Potężna obrona przeciwlotnicza uniemożliwia jednak załogom celne zrzucenie bomb. Atak ponowiono po dwu tygodniach. Z baz lotniczych w Szkocji wystartowały 32 lancastery. Początkowo kierowały się na zupełnie inny, pozorowany cel.
Niemcy byli przekonani, że „Tirpitz” jest tym razem bezpieczny. Podstęp udał się Brytyjczykom podwójnie. Wyciągnął bowiem nad pozorowany cel jedną wartościową obronę powietrzną w tym rejonie, jaką było osiem myśliwców Me-109 ze znakomicie wyszkolonymi pilotami. Nie niepokojone bombowce rozdzieliły się na dwie grupy i przystąpiły do decydującego ataku na pancernik. Wyposażone w potężne pięciotonowe bomby, pojawiły się niespodziewanie, zaskakując niemiecką obronę przeciwlotniczą. Nauczeni dotychczasowym doświadczeniem Brytyjczycy atakowali formację rozproszoną.
I o dziwo mimo nasilającej się kanonady ponad 250 dział (w tym głównej artylerii pancernika) lancastery bez strat nadleciały nad cel. Pierwsze bomby trafiając obok „Tirpitza” wyrzucały prawdziwe wodne lawiny, na których pancernik kołysał się jak zabawka. W pewnym momencie jedna z pięciotonowych bomb trafiła w burtę olbrzyma. Okręt zaczął powoli przechylać się na lewą burtę. Padła komenda o opuszczeniu okrętu.
Dla 1300 oficerów i marynarzy było już jednak za późno. Przewrócony do góry dnem pancernik uwięził ich w swoich czeluściach na zawsze. Kilkudziesięciu uciekając coraz wyżej, znalazło się pod dnem okrętu i wykorzystując „poduszkę powietrzną”, która tam powstała, się uratowało. Ich rozpaczliwe łomotania w dno usłyszały brygady awaryjne i po wycięciu otworu zostali wyciągnięci z pułapki.