Koniec śledztwa ws. Piniora? Śledczy wzywają podejrzanych
Prokuratura wzywa Józefa Piniora i pozostałych podejrzanych o korupcję do końcowego zaznajomienia się z aktami. To zapowiedź zakończenia śledztwa.
Legenda dawnej „Solidarności” Józef Pinior, jego wieloletni asystent i pozostali podejrzani o korupcję w najbliższych dniach mają pojawić się w poznańskiej prokuraturze. Są wzywani do końcowego zaznajomienia się z aktami.
Zgodnie z praktyką zazwyczaj oznacza to, że prokuratura kończy swoje postępowanie. W przypadku tego śledztwa tym końcem miałby być akt oskarżenia.
- Nie komentuję naszych działań. Postępowanie trwa - tak na pytanie o zakończenie śledztwa odpowiedział nam prokurator Piotr Baczyński, naczelnik poznańskiego wydziału Prokuratury Krajowej.
Z kolei adw. Wojciech Wiza, obrońca asystenta Józefa Piniora, potwierdza, że wezwanie do zaznajomienia się z aktami bardzo często oznacza szybkie zakończenia śledztwa.
- Po tym zapoznaniu z aktami mogą wyjść jeszcze na jaw nowe okoliczności. Może uznamy, że powinniśmy złożyć wnioski dowodowe, aby wyjaśnić poszczególne kwestie. Czasami zdarza się również tak, że prokuratura kieruje do sądu akt oskarżenia, a pozostałe wątki nadal wyjaśnia w osobnym śledztwie
- podkreśla Wojciech Wiza.
Z naszych informacji wynika, że możliwy jest właśnie ten ostatni scenariusz. Prokuratura oraz CBA, o czym nieoficjalnie mówią sami podejrzani, bada rozmaite wątki z ich przeszłości. Analizuje podsłuchane rozmowy telefoniczne. Niewykluczone więc, że śledczy niebawem skierują do sądu akt oskarżenia w dotychczasowych wątkach, a pozostałe wciąż będzie badać.
Józef Pinior został zatrzymany przez CBA pod koniec listopada. Spodziewa się, że wkrótce do sądu trafi akt oskarżenia.
- Czekam aż prokuratura przedstawi swoje materiały, bo do tej pory nie znam szczegółów stawianych mi zarzutów - mówi były senator i europoseł. - Do wszystkiego odniosę podczas procesu w sądzie - dodaje.
Żaden z kilkunastu podejrzanych nie przyznaje się do winy. Józef Pinior i jego asystent Jarosław Wardęga przekonują, że na konto polityka wpływały pieniądze będące pożyczkami od różnych znajomych. Chodzi o 46 tys. zł. Pinior, jak wszystko wskazuje, nie wykazywał tych dochodów w dokumentach. Zdaniem prokuratury były to łapówki, za które polityk i jego asystent lobbowali w sprawach różnych przedsiębiorców z Dolnego Śląska oraz prywatnych osób mających np. kłopoty z mieszkaniem komunalnym.