Koniec toksycznego związku
Cecylia i Roman 13 lat kochali się i używali przemocy wobec siebie. Na koniec kobieta zabiła partnera. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał ją na 10 lat więzienia. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny
Miłość i nienawiść, czułość i agresja, miłe słowa i przekleństwa - tego nigdy nie brakowało w toksycznym związku niemłodej już pary mieszkańców Nowego Sącza. Wszystko się skończyło, gdy Cecylia R. wbiła nóż w serce Romana S.
Poznali się przez przypadek, oboje byli osobami po przejściach. Romek samotnie zajmował się trojgiem dzieci, bo żona wyjechała za granicę i przez 20 lat nie dała znaku życia. Sam musiał borykać się z problemami wychowawczymi i radził sobie bez zarzutu.
Cecylka też miała pięcioro dorosłych dzieci, była po rozwodzie. Gdy zostali parą, wynajmowali mieszkania, aż w końcu osiedli na dłużej u Romka. Z robotą i zarobkami bywało różnie. Utrzymywali się z prac dorywczych i 350 zł pomocy opieki społecznej. Romek w ostatnim czasie najął się do sortowania śmieci.
Groźby i obietnice
Paliwem w ich związku, który podsycał złe emocje, był alkohol. Na co dzień odzywali się do siebie normalnie. Gdy byli nietrzeźwi, padały grube słowa i groźby śmierci.
- Zabiję cię, pójdę siedzieć i wtedy będzie święty spokój - wyrwało się raz Cecylce. Jakby miała dar przewidywania.
Kiedy Romek w alkoholowym ciągu znikał bez słowa, szukała go u znajomych, rodziny, w szpitalach i izbie wytrzeźwień. Niczym rasowy pies gończy umiała go wytropić i zaraz sprowadzała do mieszkania. Prała mu brudne łachy, moczyła jego ciało w wannie i czule kąpała. On przepraszał, że sprawił jej tyle kłopotu, ale jak to w toksycznym związku - powtarzał swoje wyskoki.
Nóż w reklamówce
Miał raz skierowanie na odwyk, odbył kurację, ale wrócił do picia. Potrafił przepić pieniądze na prezent dla wnuczki, która miała mieć I Komunię św. i kłamał potem Cecylce, że rodzina go do siebie nie wpuściła.
Przez alkohol tracił pracę w kolejnych miejscach, a to wywoływało furię Cecylki.
Z tej bezsilności czasem nie wpuszczała go do mieszkania. Wtedy spał w piwnicy albo gdzieś na zewnątrz. Raz przed wigilią kazała mu czekać przed blokiem. Kiedy się zjawił, wyszarpała, a w pewnej chwili wyjęła z reklamówki nóż i zadała mu cios w klatkę piersiową. Kilka dni spędził w szpitalu, ale przeżył.
Za ten wyczyn Cecylka poddała się karze 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Romek nie był jej dłużny i też stosował przemoc wobec ukochanej. Znęcał się nad nią, wyzywał, poniżał, szarpał za włosy i uszy, bił i chwytał za gardło. Też miał za to wyrok, kolejnego nie doczekał. Dwa razy policja zakładała Cecylce tzw. niebieską kartę dla ofiar znęcania.
Dramat w kuchni
Tragicznego 14 lipca obudzili się około 6 rano. W mieszkaniu był jeszcze Stanisław M., kolega Romka z pracy, spał zmorzony alkoholem, który pił z Cecylką dzień wcześniej.
Romek wyskoczył do „Żabki” po piwo i ziemniaki, sąsiadki widziały go, jak grzecznie wracał z zakupami. Cecylka zrobiła mu kanapki do pracy i w kuchni zaczęła szykować obiad, kroiła boczek, obierała ziemniaki.
Wysączyli po piwie, ale Romek sięgnął jeszcze po napoczętą butelkę wódki i pociągnął z gwinta. Zirytowana tym Cecylka wyszarpnęła mu butelkę, w odpowiedzi Romek pociągnął ją za włosy i rzucił na ścianę. Cecylka tłumaczyła potem prokuratorowi, że w tamtej chwili odepchnęła Romka ręką uzbrojoną w nóż. Myślała, że to było tylko takie ukłucie jego klatki piersiowej.
Krwi nie widziała i nie udzieliła mu pierwszej pomocy. Romek, jak gdyby nic, po prostu poszedł położyć się do pokoju.
Gdy obudził się Stanisław M., Cecylka poleciła mu, by zajrzał do Romka i sprawdził co się dzieje. 47-latek od razu się zorientował, że gospodarz nie żyje. Cecylka zapłakała nad ukochanym, ale znajomemu nie przyznała się do tego, co zrobiła partnerowi.
Stanisław M. zaczął dzwonić po pomoc. Dyspozytorce pogotowia jednak ani on, ani Cecylka nie powiedzieli prawdy. Zataili, że Romek nie żyje.
Napomknęli jedynie, że jest nieprzytomny i trzeba mu udzielić opieki psychiatrycznej. Zanim pojawiła się karetka i policja, Stanisław M dyskretnie zniknął, bo nie chciał mieć żadnych kłopotów. Reanimację przeprowadzono w przedpokoju, ale lekarz stwierdził zgon Romana S.
Wersje zabójczego ciosu
Gdy policjanci zapytali Cecylię R. o to, co się właściwie stało w mieszkaniu, udzielała nieskładnych odpowiedzi. Opowiadała o awanturze, w trakcie której Romek zarzucał jej, że go zdradzała ze Stanisławem M., dodając też, że teraz ze sobą skończy, bo ma wszystkiego dość. Nie mówiła, skąd w piersi partnera wzięła się rana kłuta od noża i kto ją zadał.
Przed sądem 56-letnia Cecylia R. przedstawiła jeszcze inną wersję przebiegu zajścia. Twierdziła, że 57-letni Roman S. tamtego ranka chciał 10 zł na kolejne piwo i oboje równocześnie szarpali za jej torebkę. Wtedy ona drugą, uzbrojoną ręką, odepchnęła partnera.
Z opinii biegłego wynikało jednak, że cios nożem był mocny, bo naruszył chrząstkę żebra mężczyzny i sięgnął aż do serca. Kanał rany miał 9 cm.
Biegły wykluczył możliwość, by uderzenie było przypadkowe i był pewien, że oskarżona odczuła, że zadała ten silny cios.
W sali rozpraw Cecylia R. nie przyznała się do winy, ale przeprosiła rodzinę Romana S. za swój czyn. Przekonywała, że nie chciała go zabić. Kochała go, mieli plany na przyszłość, ale nic już tego nie wyjdzie, bo wszystko zaprzepaściła swoim zachowaniem.
Zdaniem sądu, jej czyn był reakcją incydentalną i emocjonalną, podjętą w sposób nagły.
Gniew u kobiety wywołało zachowanie Romana S., który wypił wódkę prosto z butelki, a potem wziął się do rękoczynów i wyzwisk.
- Nie da się jednak wykluczyć, że pewien wpływ na decyzję oskarżonej miało to, że pokrzywdzony Roman S. naruszył jej nietykalność cielesną - stwierdził Sąd Okręgowy w Nowym Sączu w uzasadnieniu swojego nieprawomocnego orzeczenia.
Wyrok i zapłata
Sąd w Nowym Sączu wymierzył oskarżonej kobiecie karę 10 lat pozbawienia wolności. Nakazał jej też zapłatę 60 tysięcy zł zadośćuczynienia dla dzieci zmarłego. One jednak nie pogodziły się z takim wymiarem kary i w złożonej apelacji wnoszą teraz zgodnie o podwyższenie wyroku dla Cecylii R. aż do 15 lat więzienia. Ich zdaniem kara jest rażąco łagodna. Tym bardziej, że kobieta już wcześniej stosowała przemoc wobec ich ojca, groziła mu śmiercią i w końcu swoją groźbę spełniła. Prokurator także wnioskuje o wyższy wyrok i 14 lat więzienia.
Odmiennego zdania jest obrońca Cecylii R., który przekonuje, że sąd powinien zmienić podstawę prawną na łagodniejszą i obniżyć karę dla oskarżonej. Podważa także konieczność zapłaty zadośćuczynienia, którego, jak pisze w swojej apelacji, nie można uważać za „zryczałtowane wynagrodzenie” z racji tego, że nie żyje bliska osoba. Tym bardziej, że zdaniem adwokata dorosłe dzieci nie miały pozytywnej więzi ze zmarłym ojcem.
Sąd Apelacyjny w Krakowie rozprawę zaplanował na 17 stycznia. Wtedy może zapaść prawomocny wyrok.