Koniec złotej fabryki
Raport Richarda McLarena pogrążył rosyjskich sportowców i stojące za ich dopingiem władze. Prawdopodobnie nie wystartują w igrzyskach.
Wstrząsający - to częsty przymiotnik w relacjach z opublikowanego raportu Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Kanadyjski profesor Richard McLaren na 103 stronach prześwietlił napędzany przez władze państwowe proceder nieuczciwego wspomagania rosyjskich sportowców.
Przekroczyli wszystkie granice
Rosjanie mieli tuszować pozytywne testy dopingowe zawodników z 30 dyscyplin sportu. Wielu z nich to medaliści igrzysk olimpijskich. Szokuje skala oszustwa oraz zaangażowanie w nie osób z najwyższych szczebli władz. Rosyjscy zawodnicy byli „wspomagani” przez ministerstwo sportu, Rosyjską Agencję Antydopingową (RUSADA), a nawet FSB. Raport dotyczy lat 2012-2015, w których w Rosji odbyło się wiele najwyższej rangi imprez sportowych, z zimowymi igrzyskami olimpijskimi w Soczi na czele. Gospodarzom podobno pomagają ściany, ale w tym wypadku Rosjanie przekroczyli wszelkie możliwe granice.
Grigorij Rodczenkow, były dyrektor laboratorium antydopingowego w Moskwie, który zdemaskował proceder w wywiadzie dla „New York Timesa” był jedną z kluczowych postaci układanki. Stworzył nawet dopingowy koktajl na bazie alkoholu (przyśpieszał wchłanianie nielegalnych substancji). „Przed igrzyskami w Londynie rosyjscy sportowcy zażywali ten koktajl. Świadczą o tym ślady w ośmiu próbkach z 2012 r., które niedawno zostały ponownie przebadane” - czytamy w raporcie McLarena.
Co działo się z pozytywnymi testami? Wiceminister sportu Jurij Nagornych osobiście nakazał ich tuszowanie w systemie komputerowym. Robiono to jednak tylko w przypadku najlepszych sportowców, tych z gorszymi wynikami poświęcając, by nie wzbudzić podejrzeń. Kiedy okazało się, że WADA ma przeprowadzić w Moskwie „niezapowiedzianą” inspekcję, Rodczenkow zniszczył ponad 8 tys. próbek, by uniknąć skandalu.
Raport skomentował nawet w poniedziałkowym oświadczeniu Władimir Putin. Według niego „to niebezpieczny powrót do mieszania sportu z polityką. Forma się zmieniła, ale cel wciąż jest ten sam - wywrzeć geopolityczną presją poprzez sport” - tłumaczył.
Minister musiał wiedzieć
Według McLarena to, że minister sportu Witalij Mutko nie wiedział o tym, co działo się w laboratoriach, jest niewyobrażalne. Mało tego, członek Rady FIFA i przewodniczący Komitetu Organizacyjnego mundialu 2018, który odbędzie się w Rosji, miał uczestniczyć w tuszowaniu dopingu u co najmniej jednego piłkarza. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Ministerstwo miało do czynienia z 577 pozytywnymi wynikami testów, z czego 312 kazało zatuszować.
Poza wprowadzaniem do systemu komputerowego nieprawdziwych wyników testów Rosjanie radzili sobie też z próbkami, które trzeba było wysłać do innych laboratoriów. Tuż obok tego w Moskwie mieści się budynek zajmowany przez FSB, duchowego spadkobiercę KGB. Korzystając z dziury w ścianie, agenci podmieniali trefne próbki na czyste, oddane wcześniej przez atletów. Ślady po otwarciu fiolek można było dostrzec dopiero pod mikroskopem. Laboratorium w Londynie, do którego trafiły fiolki z igrzysk w Soczi, odnalazło je w próbkach od co najmniej 15 medalistów.
Wnioski WADA z druzgocącego raportu są jasne. Po pierwsze, zdyskwalifikować wszystkich rosyjskich sportowców (również paraolimpijczyków) z igrzysk w Rio, a przedstawicielom tamtejszych władz odmówić wstępu na międzynarodowe imprezy. Do tego cofnąć akredytację laboratorium w Moskwie, a kompetencje i niezależność RUSADA gruntownie sprawdzić. Agencja sugeruje też, by Komitet Etyki FIFA zajął się oskarżeniami w stosunku do Mutki. Co najmniej dziesięć krajowych agencji antydopingowych, m.in. z USA, Kanady, Niemiec i Japonii, poprze te postulaty i będzie wnioskowało do MKOl o wykluczenie Rosjan z igrzysk w Rio.
Tomasz Dębek