W styczniu jeden bitcoin był wart tysiąc dol., teraz już 6500 dol. Coraz więcej osób ufa tej technologii - mówi dr hab. Konrad Zacharzewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, który specjalizuje się walutach cyfrowych.
Ma Pan bitcoiny?
Mam konto bitcoinowe - a tą walutą ciągle obracam.
Kiedy się Pan zdecydował zainwestować w nią?
Stosunkowo niedawno - niecały rok temu.
Nie bał się Pan? Wydał Pan realne pieniądze na walutę, za którą nie stoi bank centralny, czy fundusz gwarancyjny.
Bitcoin ma ostatnio ogromną siłę uwodzenia. Ja sam usłyszałem o nim sześć-siedem lat temu od swoich studentów. Zacząłem jej się uważniej przyglądać i zorientowałem się, że u jej podwalin leży niepowtarzalna technologia cyfrowa. Dlatego się odważyłem w to wejść.
Trochę Pan czekał - skoro usłyszał o bitcoinach siedem lat temu, a dopiero rok temu zainwestował w nie pieniądze.
Dojrzewałem do tej decyzji, w miarę jak dowiadywałem się coraz więcej o tym blockchainie - algorytmie, na którym oparta jest ta waluta. W tym czasie poznałem kilka osób, które w tym siedzą bardzo mocno, co jeszcze wzmogło moją motywację.
Rozumiem, że stworzyliście grupę wsparcia i nawzajem się utwierdzaliście w przekonaniu, że warto wejść w bitcoiny?
Nie, po prostu poznałem osoby, które w Polsce bitcoinów posiadają największą wiedzę w tej sprawie. Znalazłem się najpierw w kręgu zainteresowania tych osób, a potem w samym centrum tego kręgu.
Nouriel Roubini, znany ekonomista, który przewidział kryzys finansowy 2008 r., powiedział, że bitcoin to piramida finansowa. To jego słowa sprzed trzech lat.
Też kiedyś miałem taką obawę. Myślałem, że ktoś za tym stoi, kto będzie mógł manipulować kursem. Ale jak poznałem bliżej zasady funkcjonowania blockchainu, dowiedziałem się, że to „samograj”, mechanizm, który się sam kręci.
Podobnie pewnie myślą osoby, które wchodzą w piramidę finansową.
Mało precyzyjne słowa, gdyż termin „piramida finansowa” jest w różny sposób interpretowana. Zwykle jednak stoi za takim projektem krąg osób, zarabiają na stworzonym przez siebie mechanizmie wyłudzania pieniędzy. W tym przypadku tego nie ma.
Ktoś jednak stworzy algorytmy kolejnych kryptowalut.
Owszem, ale nie wykorzystuje ich do budowania piramid finansowych. Choć nie zawsze. Jedna kryptowaluta, która pojawiła się na rynku, ma sporo cech typowej piramidy.
O jaką walutę chodzi?
Onecoin. To przykład kontrowersyjnego wykorzystania mechanizmu blockchainu.
Ale dlaczego bitcoin być inny? Mówi się o jego twórcy Satoshi Nakamoto, że oddał ludziom za darmo genialny mechanizm. Ale jako mamy pewność, że autor tego algorytmu kiedyś nie upomni się o swoje?
Potwierdzam ten znak zapytania związany z twórcą bitcoina. Do dziś nie udało się jej rozwiązać. Nie wiadomo, kim dokładnie autor kryptowaluty jest. Jedni mówią, że to stary hipis, czy anarchista nie akceptujący świata, inni - że stoją za tym służby specjalne jednego z mocarstw, które chcą w ten sposób przejąć kontrolę nad światem.
To groźna sytuacja, każąca się trzymać od bitcoina z daleka.
Tyle, że przy konstrukcji tej waluty przejęcie kontroli nad nią jest niemożliwa. Technologia blockchainu, która za nią stoi, polega na rozproszonej kontroli tej waluty przez wszystkich jej użytkowników.
W jaki sposób każdy ją kontroluje?
W największym skrócie - zakładając konto bitcoinowe na swoim komputerze zostajemy jednocześnie częścią systemu kontrolnego. Trzeba by przejąć kontrolę nad ponad połową takich komputerów, by móc coś zmienić w systemie. Przy obecnym rozproszeniu bitcoina to właściwie niemożliwe.
Zakładając, że w algorytmie nie ma skrótu, bramki umożliwiającej jej twórcy przejęcie kontroli nad systemem.
Kod źródłowy waluty cyfrowej ma charakter otwarty. Każdy może dopisać do niego swój wiersz - a potem uzyskać akceptację co najmniej połowę sieci. Fakt, że ten kod jest otwarty, został on też prześwietlony na wszystkie możliwe sposoby - i nikt żadnej bramki w nim nie znalazł. To daje poczucie bezpieczeństwa oraz spoistości systemu. Nie można w nim na przykład dodrukować bitcoinów.
Dlaczego? Przecież one nie mają żadnych rezerw, zabezpieczeń. A walutę cyfrową łatwo się kopiuje.
Wcale nie. Jej twórca założył, że na świecie będzie jedynie 21 mln bitcoinów. Można to oczywiście zmienić - ale potrzebna by była do tego zgoda co najmniej połowy użytkowników. Uzyskać ją bardzo ciężko, także ta liczba się nie zwiększy, ani nie zmniejszy.
To jedna z przyczyn, dla której ta waluta tak bardzo zyskuje na wartości. Jeszcze w styczniu jeden bitcoin był wart 1 tys. dolarów. W środę kurs właśnie skoczył do 6,5 tys. dolarów. I ciągle rośnie. Bańka spekulacyjna?
Na giełdzie dwa czynniki skłaniają inwestorów do kupna lub sprzedaży papierów wartościowych. Pierwszy to analiza bilansu spółki, druga to analiza kursu akcji na giełdzie. W ten sposób sprawdzamy, czy wybrana przez nas spółka ma solidne fundamenty finansowe oraz czy kurs jej akcji nie jest zbyt wysoki. W przypadku bitcoina również należy zwracać uwagę na oba te czynniki.
Przecież bitcoin to nie spółka, by analizować jej wyniki finansowe.
To fakt - ta waluta nie ma zysku finansowego jako takiego. Ale w tym przypadku zyskiem są dobrodziejstwa wynikające z technologii rozproszonego rejestru. Im więcej sygnałów, że technologia blockchainu jest akceptowana na świecie, tym solidniej wygląda fundament, na którym ta waluta się opiera.
Jednak ona ciągle wzbudza wiele kontrowersji - niby waluta, ale trudno za nią cokolwiek kupić.
Nieprawda. Wprawdzie ja za nią nic nie kupiłem, bo - ze względów bezpieczeństwa - nie noszę bitcoinów w telefonie komórkowym. Ale są tacy, którzy nią płacą.
Co można kupić za bitcoiny?
w dalszej części artykułu dowiesz siĘ m.in:
- jaka jest maksymalna ilość bitcoinów na świecie
- czy bitcoin to kryptowaluta
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień