Kontrapunkt bez wielkiego hitu, ale na dobrym poziomie [PODSUMOWANIE]
Tegoroczny 52. Festiwal Teatrów Małych Form Kontrapunkt otworzył się bardziej na widownię. Parada uliczna, aplikacja na telefon, kontener na pl. Żołnierza. Mieszkańcy odczuli dobry teatr.
W tym roku Kontrapunkt przejął nowy dyrektor Marek Sztark i jego ekipa z radą artystyczną pod przewodnictwem Pawła Niczewskiego. Ponieważ festiwal został przejęty w październiku, nie wszystkie założenia udało się nowej ekipie zrealizować.
Co prawda było tylko 8 sztuk w konkursie, jeden spektakl w Berlinie, ale mimo to można mówić o dobrym poziomie festiwalu.
Miasto to teatr
Pod hasłem „Miasto to teatr” ruszyła parada rozpoczynająca tegoroczną imprezę. Do parady mieszkańcy mogli się przyłączyć w każdej chwili i w ten sposób poczuć się prawdziwymi uczestnikami festiwalu.
Powiew świeżości wniósł spektakl plenerowy Teatru Biuro Podróży z Poznania „Silence / Ciszo w Troi”. Przez cały czas trwania imprezy widzowie mogli też brać udział w wydarzeniach, które odbywały się w specjalnym kontenerze na Alei Kwiatowej.
Jedną z największych rewolucji tegorocznego festiwalu były nowe zasady zakupu biletów. Organizatorzy zrezygnowali z karnetów, których w ubiegłych latach nie można było dostać już w styczniu. Teraz na każdy spektakl bilety były sprzedawane osobno. Każdy mógł wybrać tylko te spektakle, które go interesują. Co się okazało? Sale były pełne na każdym spektaklu.
Jurorzy zachwyceni
W tym roku jurorzy byli zaskoczeni i jednocześnie zachwyceni nie tylko cała imprezą, ale także jego publicznością, która jest wyjątkowa.
- To był bardzo interesujący festiwal i jednocześnie niezwykle trudny dla jurorów - mówi Robert Talarczyk, przewodniczący jury. - Musieliśmy ocenić osiem spektakli bardzo od siebie odmiennych i podobnych zarazem. Podobnych, jeśli oceniać je pod względem satysfakcji, jaką dawało ich oglądanie. Rzadko się zdarza, by komisja artystyczna nie popełniła żadnego błędu w procesie wyboru tytułów. A jednocześnie różniły się one między sobą formą, przekazem, skalą użytych środków teatralnych. W rezultacie musieliśmy dokonywać wyboru porównując między sobą propozycje nieporównywalne.
W tym roku po raz pierwszy przyznano nagrody propozycjom, które nie brały udziału w konkursie.
- Ciążyła na nas świadomość, że obok programu konkursowego, zarówno w głównym nurcie, jak i nurcie offowym także działy się rzeczy ważne, a widzowie dostali możliwość obejrzenia fascynujących przedstawień. Przykładem „Nie mów nikomu” Adama Ziajskiego, który podbił nasze serca i skłonił do małej rebelii, mamy nadzieję dobrze korespondującej z duchem szczecińskiego teatralnego offu - mówi Edwin Bendyk, juror. - Najbardziej zależało nam na tym, by - nie mogąc ze względu na ograniczoną pulę nagród uhonorować wszystkich - podkreślić w naszych wyborach te aspekty spektakli i dokonania ich twórców, które najpełniej korespondują ze szczególnym duchem i charakterem Kontrapunktu. To duch spotkania, którego tematem jest sztuka a nie branżowe i instytucjonalne podziały. To duch zaangażowania i miłości do teatru, który zaciera różnice między twórcami i widzami. To duch poszukiwania i odkrywania a nie powtarzania utartych schematów.
Spektakl
Poziom spektakli był wyrównany. Nie było żadnego wielkiego hitu, który od początku byłby faworytem. Jurorom najbardziej spodobał się „Punkt Zero: Łaskawe” w reżyserii Janusza Opryńskiego lubelskiego Teatru Provisorium. Według jurorów w czasie szczególnym, kiedy przestrzeń publiczną zaczyna zatruwać ksenofobia, język nienawiści i pogardy a w polityce na całym świecie zaczynają odżywać projekty podszyte skrajnym nacjonalizmem i rasizmem - spektakl w sposób artystycznie pełny wyraził złożoną prawdę o antropologicznych i społecznych mechanizmach tych groźnych zjawisk.
Publiczność właściwie się podzieliła na zwolenników „Białej siły, czarnej pamięci” Teatru Dramatycznego w Białymstoku w reż. Piotra Ratajczaka oraz „Zapolska Superstar” Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu w reż. Anety Groszyńskiej. Do samego końca oba przedstawienia walczyły o Grand Prix, czyli Wielką Nagrodę Publiczności. Ostatecznie kilkoma punktami wygrał ten drugi. O wysokim poziomie obu realizacji może świadczyć to, że zostały one docenione również przez jurorów.
W przypadku „Zapolska Superstar” energia, zgranie, precyzja aktorskiej pracy doprowadziła do cudu możliwego tylko w sztuce: Gabriela Zapolska ożyła. Uwolniona od bagażu swoich tekstów przestała być postacią z historii polskiego teatru, a stała się bohaterką wyrażającą nieprzemijającą wartość życia zgodnie ze swoimi przekonaniami. Zapolska jako ikona feminizmu? Czemu nie?
Ciekawym eksperymentem był spektakl „Każdy dostanie to, w co wierzy” Teatru Powszechnego w Warszawie. Twórcy potrafili w sposób pełny wykorzystać najważniejszy zasób festiwalu Kontrapunkt - widzów. W Szczecinie to ryzyko opłaciło się - bariera między sceną a widownią została obniżona, co publiczność ochoczo wykorzystała, podejmując niełatwą i wymagającą grę. Widzowie okazali się znakomitymi aktorami, często wręcz zaskakując prawdziwych aktorów swoimi ripostami czy opowieściami.
- To był dobry tydzień, święto teatru rozumianego jako żywa sztuka zdolna do wyrażenia najważniejszych problemów swoich czasów, potrafiąca ukazać w aktualny sposób wartości uniwersalne, zdolna poddać krytyce samą siebie, zdolna wzruszyć, wywołać radość, wściekłość, gniew, sprzeciw - mówi Robert Talarczyk. - Dziękujemy wszystkim twórcom i widzom. Dziękujemy organizatorom za to, że bardzo dobrze skomponowali program festiwalu zostawiając również miejsce dla nas, jurorów, i naszej małej rebelii.