Kontrowersje wokół decyzji o likwidacji Muzeum Przyrodniczego UMK
Dziekan biologów profesor Werner Ulrich uważa, że decyzja o likwidacji muzeum to krok w dobrą stronę, ponieważ „eksponaty są biedne”, ich wartość naukowa wątpliwa, a zainteresowanie kolekcją niewielkie.
Zapewnia, że eksponaty trafią na otwartą ekspozycję w holu siedziby Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska. Pomieszczenia obecnego Muzeum Przyrodniczego, po remoncie, mają być wykorzystywane do działań edukacyjnych z udziałem dzieci i młodzieży oraz zajęć dydaktycznych.
Formalnie Muzeum Przyrodnicze UMK zlokalizowane na parterze „starego” budynku biologów w kampusie UMK jeszcze istnieje. Jest to więc ostatnia szansa żeby zobaczyć jedną z najbogatszych w Toruniu i okolicy kolekcję zwierząt. Przez lata naukowcy i osoby prywatne przywozili wypreparowane okazy zwierząt i oddawali je do Muzeum. Trafiła tu też wilczyca z Puszczy Bydgoskiej, śmiertelnie potrącona kilka lat temu na drodze. W zbiorach jest również naturalnych rozmiarów wypreparowany pingwin, przywieziony z jednej z wypraw ze Spitsbergenu (UMK ma tam stację badawczą). Muzeum posiada prawdopodobnie jedyny okaz dropia, czyli ptaka, który wymarł w Polsce. Jest też kolekcja wypchanych ryb, rekin młot oraz krokodyl. Jednostka szczyci się największa kolekcją motyli (kilka tysięcy).
Przejęciem części kolekcji zainteresowane są dwie miejskie instytucje edukacyjne: Centrum Nowoczesności „Młyn Wiedzy” oraz toruński Ogród Zoobotaniczny.
Zamknięcie muzeum to decyzja Rady Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska UMK. Jej członkowie nie byli w głosowaniu jednomyślni. Studenci wstrzymali się od głosu, jedna osoba była przeciwko likwidacji jednostki. Według zapewnień władz dziekańskich głosowanie poprzedziły konsultacje wśród kierowników jednostek, które miały potwierdzić, że muzeum trzeba likwidować.
Od zeszłego roku jednostka nie ma swojego kierownika. Wcześniej przez prawie 20 lat zarządzał nią dr hab. Adam Adamski, obecnie pracownik Wydziału Sztuk Pięknych UMK. W piątek nie odbierał telefonu.