Koronawirus. Edukacja musi być odmrażana w sposób mądry. Przedstawicielka ZNP: Z egzaminu ósmoklasisty można zrezygnować
- Wiemy, że samorządy dostają mocno po kieszeni, co odbije się na nas wszystkich. Dlatego powinniśmy robić mądrą politykę, by ograniczać problemy w obecnej sytuacji - mówi Danuta Stępniewska, przewodnicząca Związku Nauczycielstwa Polskiego w Nowym Dworze Gdańskim.
MEN powoli „odmraża” edukację...
Powstała możliwość powrotu uczniów najmłodszych klas do szkół. Sądzę, że do placówek wyślą swoje dzieci tylko ci rodzice, którzy muszą wrócić do pracy i nie mają możliwości zostania z nimi w domach. Niemniej pytań jest bardzo dużo i musimy pamiętać, że nadal ryzyko epidemiczne istnieje. Rozporządzenie MEN mówi o zajęciach opiekuńczo wychowawczych i „jakichś” zajęciach dydaktycznych. Myślę, że minister nie powinien używać takich określeń. Spodziewam się, że owe zajęcia dydaktyczne dla dzieci z klas I-III, które przyjdą do szkoły, będzie musiał prowadzić nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej. Pytanie jednak, w jaki sposób miałby on prowadzić jednocześnie lekcje online z tymi dziećmi, które zostały w domu? Wiele będzie zależało od dyrektorów placówek i organów prowadzących. Nie będą to łatwe, organizacyjne rozwiązania. Pozostaje też kwestia wynagrodzeń nauczycieli. Wiemy, że samorządy dostają mocno po kieszeni, co odbije się na nas wszystkich. Dlatego powinniśmy robić mądrą politykę, by ograniczać problemy w obecnej sytuacji.
Różne opinie narosły wokół egzaminu ósmoklasistów.
Moim osobistym zdaniem, można było z niego zrezygnować, bez żadnych konsekwencji. Do rekrutacji do szkół ponadpodstawowych wystarczyłby w zupełności konkurs świadectw. Szkoły, o specjalnych warunkach rekrutacji i tak prowadzą swoje egzaminy wstępne. Rezygnacja z egzaminu oszczędziłaby dzieciom i rodzicom stresu związanego z samym egzaminem, jego wynikami oraz samym pobytem w placówce w obecnej sytuacji. Dotyczy to także kadry nauczycielskiej, dyrektorów, bo egzaminy trzeba przecież przeprowadzić w bezpieczny sposób.
Są głosy, że egzaminy maturalne powinno się przesunąć jeszcze bardziej w czasie.
Dobrze, że nie będzie części ustnej matur - to słuszna decyzja. Ograniczony do części pisemnej egzamin dojrzałości nie straci na znaczeniu. Do wyznaczonego terminu matur pozostały jeszcze trzy tygodnie. Wiele zależy od sytuacji epidemiologicznej. Widać, że ona nie jest jeszcze opanowana, wciąż są ogniska zakażeń, nic nie wskazuje, by choroba wygasała. Zatem ryzyko zakażeń jest, a młodzież, nauczyciele i rodzice nie powinni być na nie narażani. Z drugiej strony odkładanie egzaminów dojrzałości też jest problemem wywołującym dodatkowy i niepotrzebny stres. Cała ta sytuacja jest, przyznam, przygnębiająca.