Koronawirus. Przedszkolaki na przymusowej zdalnej nauce to spory problem
Nauczanie zdalne w przedszkolu jest dużym wyzwaniem. Nauczyciele codziennie przekazują rodzicom propozycje wykonywania prac, zabaw i eksperymentów. Rodzice sami decydują, czy z nich skorzystają, czy nie. Jedni i drudzy nie widzą sensu w codziennym łączeniu się przez internet. Nie wszyscy mają takie możliwości, zwłaszcza gdy w domu jest kilkoro dzieci.
Od ponad roku walczymy z pandemią koronawirusa. Teraz nawet przedszkolaki kontynuują naukę zdalną. Wyjątkiem są dzieci, których rodzice pracują w zawodach związanych z walką z pandemią.
- W naszym przedszkolu cały czas funkcjonuje jedna grupa przedszkolna, w której są dzieci policjantów, wojskowych, pielęgniarek i lekarzy
- opowiada Magdalena Pająk, nauczycielka w Przedszkolu Publicznym nr 12 w Rzeszowie.
Wszyscy mieli nadzieję, że w ubiegłym tygodniu zakończą się przynajmniej częściowo rygory związane z pandemią. Niestety.
- Obostrzenia zostaną przedłużone do 18 kwietnia - oświadczył minister zdrowia Adam Niedzielski. - W przyszłym tygodniu będziemy podejmować dalsze decyzje.
Te informacje spotykają się z dużą falą krytyki ze strony rodziców, którzy muszą pozostać w domu z najmłodszymi dziećmi.
- Córka ma 5 lat i nie mogę zostawić jej samej w domu. To wszystko trwa już zbyt długo. W pracy patrzą już coraz mniej przychylnie na to, że kolejny tydzień będę siedziała w domu - opowiada Magdalena z Rzeszowa. - Do tego dochodzi jeszcze zdalne nauczanie. Mam trójkę dzieci: córka jest w szóstej klasie, syn w czwartej i najmłodszy przedszkolak ma 5 lat. W domu są tylko dwa komputery, z których korzystają starsze dzieci. Najmłodszy nie może połączyć się ze swoją grupą przedszkolną. Widać, że brakuje mu rówieśników. Na szczęście mamy wyrozumiałe panie, które każdemu rodzicowi wysyłają propozycję zabaw i ciekawych eksperymentów.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień