Koronawius w Lubuskiem. Czy nasze szkoły są gotowe na zdalne nauczanie?
Co za czasy?! – mówią uczniowie, nauczyciele i ich rodzice. – Żyjemy w ciągłym stresie, a teraz jeszcze dochodzi kolejny, związany ze zdalnym nauczaniem. Czy uda się jej bezboleśnie przeprowadzić?
Zajęcia w szkołach zawieszono 16 marca. Do środy, 25 marca, uczniowie powtarzali materiał. Bo tak nakazywało rozporządzenie ministra edukacji. W tym czasie nauczyciele ocen nie stawiali.
- I tak było już trudno. Bo dostawaliśmy od każdego nauczyciela wiele zadań do zrobienia. I trzeba było siedzieć nad nimi do wieczora – żali się Szymon, uczeń zielonogórskiej podstawówki. – Jak będzie teraz? Mam duże obawy!
Chodzi o to, że od czwartku, 26 marca, uczniowie do szkół nie powrócą. Mają uczyć się zdalnie, realizować podstawę programową i być oceniani. Jak to zrobić? Od kilku dni zastanawiają się nad tym nauczyciele, dyrekcje placówek oświatowych. Odbywają się on-line rady pedagogiczne w tej sprawie.
- Jako rodzic, też mam duże wątpliwości, czy to się wszystko uda. My w domu mamy tylko jednego laptopa. Teraz też mi jest potrzebny, bo pracuję zdalnie – mówi Inez Nowak z Zielonej Góry. – Załatwiam teraz na gwałt drugiego, bo inaczej nie damy rady.
Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki apeluje do nauczycieli, by wzięli pod uwagę ten trudny czas w planowaniu zajęć. Wszyscy są dziś już bardzo zestresowani. A jesteśmy dopiero na początku tej trudnej drogi. Musimy się wspierać i nie dokładać dodatkowych stresujących sytuacji. Stąd prośba o taki rozkład zajęć i materiału, żeby uczniowie byli go w stanie zrealizować bez problemu. Np. nie polecać wydrukowania czegoś, bo przecież nie każdy w domu ma drukarkę, Są problemy z komputerami.
Ministerstwo cyfryzacji podpowiada np. że jeśli nauczyciel czy uczeń nie ma komputera, to można go wypożyczyć ze szkolnej pracowni. Uspokaja, że będzie pomagało rozwiązywać różne kłopoty, także te z brakiem zasięgu…
Prezes lubuskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego Bożena Mania zauważa, że mamy w Polsce do czynienia od wielu lat z chaotyczną cyfryzacją oświaty. Barierą jest brak spójnego systemu takiej pracy i przygotowanie kadry nauczycielskiej. Są oczywiście szczególnie na formach społecznościowych narzędzia do takiej pracy, ale nie można mówić o jakimkolwiek spójnym systemie e-learningu, w którym nauczyciel byłby w stanie w szybki i swobodny sposób poruszać się.
Ministerstwo edukacji wspólnie z ministerstwem cyfryzacji, zespołem GovTech Polska i instytucjami publicznymi przygotowało rekomendacje dotyczące materiałów edukacyjnych do wykorzystania przez nauczycieli i dyrektorów szkół. Strony, które mogą być wykorzystywane do zdalnej pracy z uczniami to epodreczniki.pl, podręcznik internetowy „Włącz Polskę”, portale edukacyjne Instytutu Pamięci Narodowej, Telewizji Polskiej, Polskiego Radia czy Biblioteka Cyfrowa Ośrodka Rozwoju Edukacji.
- Już teraz mieliśmy okazję przekonać się, jaki panuje chaos i bałagan. Moje dzieci ciągle dostawały jakieś informacje, linki. Chodzą do różnych szkół. Już nie wiedziałam, który jest z której – dzieli się swoją opinią Karolina Przybycień-Jagodzińska z Zielonej Góry.
- Łatwo się mówi, otwórz. Długo wchodziłem na epodręczniki. Kiedy wreszcie mi się to udało, to z 60 stron, otworzyły się dwie, okładka i spis treści – mówi Michał, licealista z Zielonej Góry.
Niektórzy uczniowie mają też inne problemy.
- Jestem przytłoczona całą sytuację. Nie radzę sobie psychicznie. Nie jestem w stanie się skupić, zająć nauką – przyznaje Martyna, uczennica technikum z Zielonej Góry. – Boję się, że jak tak dalej będzie, to popadnę w jakąś depresję.
- Dziś najważniejsze jest bezpieczeństwo nas wszystkich i zadbanie oto, aby ten trudny dla nas wszystkich czas przeżyć w dobrej kondycji psychicznej – podkreśla Bożena Mania. - Trzeba dać dzieciom i młodzieży poczucie bezpieczeństwa, komfortu. Ten czas dany jest nam także po to abyśmy docenili bliskość, empatię, wspólnotę.
Jak radzą sobie poszczególne szkoły?
- Nie chcemy bazować tylko na komputerach. Bo doskonale wiemy, że nie wszyscy mają do nich dostęp. Albo wystarczy, że rodzic pracuje zdalnie i komputer już jest zajęty – mówi Iwona Buchmiet, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Gorzowie Wlkp. Dodaje też, że nie wyobraża sobie, żeby dzieci odrabiały lekcje w telefonach. – Bo za chwilę będziemy mieli pokolenie niedowidzących – tłumaczy dyrektor Buchmiet. Jak więc będzie zorganizowana praca z dziećmi na odległość? Przede wszystkim nauczyciele będą bazować na podręcznikach i ćwiczeniach, które dzieci mają w domach. Nauczyciele będą się komunikować z nimi w każdy możliwy sposób, w zależności od potrzeby. Będą więc lekcje publikowane w komunikatorach społecznościowych, ale też możliwość rozmowy telefonicznej. A niektórym będą dostarczane papierowe wersje lekcji. – Cały czas jeszcze konsultujemy z rodzicami, jaka jest potrzeba w danej rodzinie. Na razie przygotowaliśmy tygodniowy plan zajęć. Zobaczymy, czy to zadziała. Ważna będzie informacja zwrotna – mówi I. Buchmiet.
Zaznacza, że nic nie jest zaplanowane „na sztywno”, wszystko będzie korygowane na bieżąco. – Nawet nie mamy kogo zapytać, jak pracować w takiej sytuacji, bo nikt nigdy wcześniej w takiej nie był. To nie jest normalny tryb nauczania – rozkłada ręce dyrektor Buchmiet. Dodaje, że ma nadzieję, że będzie czas, aby później nadrobić zaległości z uczniami, którzy będą je mieli. – Musimy jakoś to tak urządzić, żeby to nauczanie było znośne dla wszystkich – ma nadzieję I. Buchmiet.
Jerzy Koziura, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 20 w Gorzowie Wlkp. mówi, że w jego szkole nauczanie będzie wyglądało podobnie, jak dotychczas, kiedy szkoły robiły to z własnej inicjatywy. Przyznaje, że początkowo nie było łatwo, ale dzięki rozmowom z rodzicami udało się wypracować komunikację z dziećmi i formy przekazywania lekcji. – Ministerstwo jednak trochę nam namieszało. Bo nie uważam, że wprowadzenie obowiązkowej realizacji programu z techniki, czy muzyki, jest teraz najważniejsze – zaznacza. J. Koziura krytycznie też podchodzi do oceniania zdalnej nauki. Po pierwsze: bo nikt nie jest w stanie stwierdzić, że dana praca jest pracą indywidualną ucznia. A po drugie, bo w tej sytuacji, nie oceny są najważniejsze, a świadomość, że wiedzę dziecko ma pogłębiać. – Nierealne jest też prowadzenie lekcji na żywo online. Nie wszyscy mają dostęp w tym samym czasie do komputerów. Nie wszyscy w ogóle mają komputery – zauważa J. Koziura. Jego zdaniem nie ma możliwości, żeby dzieci zajęły się nauką przez osiem godzin dziennie, bo zwyczajnie nie dadzą rady. – Jeśli poświęcą na to dwie, trzy godziny dziennie, to powinniśmy się cieszyć – mówi dyrektor Koziura. Dodaje też, że poziom stresu w domach uczniów i tak już jest wysoki. Ludzie nie tylko boją się epidemii, ale też tracą pracę. – A teraz jeszcze ogrom czasu trzeba poświęcić na naukę. Bo w młodszych klasach dzieci same nie dadzą rady przerobić tego, co będzie przygotowane dla nich – podkreśla J. Koziura
Ćwiczeniowa rada szkoleniowa
Maria Jaworska, dyrektorka Liceum Ogólnokształcącego im. Zbigniewa Herberta w Słubicach przyznaje, że można było wcześniej pomyśleć o takiej ewentualności. Jest wiele przeszkód. Są rodziny wielodzietne, które mają np. tylko jednego laptopa. A szkoła przecież nie może wymagać, by na jedno dziecko przypadał jeden sprzęt...
Jak dodaje M. Jaworska - są też uczniowie, którzy mają słaby internet, a przez telefon nie wszystko można zrobić. Łącze jest przesilone, wszystkie programy chodzą wolno, obraz się zacina.
Przez zaistniałą sytuację musimy przygotować tymczasowe plany lekcji, bo niemożliwe jest, by uczeń siedział 7 godzin przy komputerze, a później jeszcze wykonywał pracę domową, również przy laptopie. To jest po prostu niezdrowe. Trzeba zmodyfikować plany lekcji, by zminimalizować siedzenie przy ekranie.
- Dobre jest to, że dyrektor ma wolną rękę. Znając swoich uczniów, znając ich warunki domowe, wiemy jak to robić. Preferuję pracowanie na Office 365, gdzie można rozmawiać na czacie, brać udział w wideokonferencjach i przesyłać pliki. Ja, kiedy tylko ten program wchodził, założyłam dostęp do szkoły, zrobiłam szkolenia nauczycieli, jak korzystać z tego pakietu – mówi M. Jaworska. - Jak tylko została zawieszona tradycyjna działalność szkoły, przypomniałam wszystkim jak działa Office 365, zrobiłam ćwiczeniową radę szkoleniową i póki co to się sprawdza. Dopuszczamy też możliwość nauczania poprzez portale społecznościowe, takie jak Facebook, czy Whatsapp. Dzięki temu jest po prostu łatwiej się skontaktować z uczniami.
Jedni z internetowych lekcji korzystają chętnie, cieszą się, że mogą się uczyć. Inni unikają zajęć. Tych drugich mobilizujemy dzwoniąc do nich i ich rodziców.
Boję się jednego: każdy powinien dostać zapłatę za swój wkład w naukę. Tą zapłatą w przypadku uczniów jest ocena. Jednak czy przy takim trybie nauczania, będzie ona właściwa? T
Trudno będzie udowodnić każdemu nauczycielowi, czy praca jest rzeczywiście samodzielną pracą ucznia. Ale trudno. Taka jest sytuacja. Najważniejsze, że dzieci mogą nadal się uczyć, że mają zajęcie. Wymaga to poświęcenia o wiele więcej czasu od nauczycieli, niż tradycyjnie.
Szukamy różnych rozwiązań
Jak sobie radzi zielonogórskie IV LO w Zielonej Górze?
- To dla nas trudny okres, mamy jedynie kilka dni, aby przenieść naszą szkołę do świata wirtualnego. Dlatego cała kadra pracuje niemal od rana do wieczora – tłumaczy dyrektor Agnieszka Makarska. Co jest największą przeszkodą? – Zarówno nauczyciele jak i sami uczniowie muszą nauczyć się korzystać ze wszystkich narzędzi niezbędnych do zdalnej nauki. Największą trudność sprawia rozwiązanie problemów technicznych, zapewnienie podłączenia do internetu o odpowiedniej jakości. Ale są też inne ograniczenia. Co mają zrobić rodziny, w których jest jeden komputer a rodzice muszą pracować zdalnie? A co, gdy w takiej rodzinie jest trójka dzieci? Mało, kto posiada tyle sprzętu w domu. Dlatego pracujemy nad tym, aby zapewnić każdemu możliwość nauki. Rozwiązaniem może być tutaj np. wypożyczanie komputerów z różnych instytucji lub od osób, które mają ich nadmiar – twierdzi Makarska.
- Siedzę od soboty na platformie, która wybrała nasza szkoła. Musimy jako nauczyciele nauczyć się nowego narzędzia – mówi nauczycielka Elżbieta Markiewicz z Zespołu Szkół Technicznych w Zielonej Górze. - Uczę 12 klas, więc przygotowanie zajęć w formie e-lerning zajmuje dużo więcej czasu. Należy pamiętać o maturzystach, dla których dodatkowo trzeba przygotować zadania i materiał do powtórki. Niestety platforma zalecana przez ministerstwo cały czas się blokuje więc trzeba szukać innych rozwiązań. Wielu moich znajomych tęskni za tradycyjnym nauczaniem i kontaktem bezpośrednim z uczniem.
- U nas na razie to zdalne nauczanie się sprawdza – mówi nauczycielka w jednej z podstawówek w powiecie zielonogórskim. – Jeżeli jest w szkołach Librus, czyli dziennik elektroniczny, to on umożliwia bezpośrednią korespondencję cały czas z uczniami i rodzicami. Plus u nas każdy nauczyciel ma jeszcze swoją pocztę elektroniczną. Tak, jak są zajęcia, wpisujemy dany temat, tłumaczymy, gdzie dzieci mają zajrzeć. Wyjaśniamy wszystko, ale pisemnie. To, co byśmy tłumaczyli dzieciom ustnie, piszemy. Staramy się ograniczyć liczbę zadań pisemnych, żeby dzieci bardziej skupiły się na opanowaniu wiedzy. Dziecko takie zadanie nam odsyła. Jeśli jest błędnie zrobione, informujemy o tym. Jesteśmy świadomi, że czas czytania jest dłuższy niż słuchania. Dlatego dostosowujemy pod tym kątem zadania. Natomiast nie bylibyśmy przygotowani na telekonferencję, bo w jednym domu zdarza się, że jest czwórka dzieci… Szukamy rozwiązań na różne sposoby. Np. gdy nie jest to możliwe drogą mailową, komunikujemy się w sprawie zadań smsami… Na ile dzieciom wystarczy cierpliwości, żeby codziennie siadać do lekcji? Trudno powiedzieć. My staramy się je maksymalnie motywować, usamodzielniać. Podejrzewam, że wiele rozwiązań będzie się wykluwać w trakcie kolejnych tygodni. Nikt nie wie, na ile te sposoby się sprawdzą, ile wiedzy udało nam się zaszczepić w dziecku. Będziemy w stanie to sprawdzić po powrocie do szkół. My, jako nauczyciele, zdajemy sobie sprawę, że w jednym domu jest kilkoro dzieci i nawet rodzice nie będą mieli szans, by odesłać wykonane przez dziecko zadanie w ciągu jednego dnia. Przeciętny nauczyciel musi teraz pracować znacznie dłużej. Normalnie dziecku coś mówisz, tłumaczysz i masz od razu komunikat zwrotny. Teraz nauczyciel dostaje indywidualnie odpowiedź od każdego ucznia. Koleżanka wczoraj odpowiadała na 110 wysłanych od uczniów wiadomości. A to są tylko 3 klasy. I tak samo o wiele więcej pracy jest po stronie rodziców. Myślę, że do tego nauczania zdalnego, jeśli miałoby dłużej potrwać, powinniśmy się przygotowywać parę miesięcy. Sprawdzać, jak wygląda sprawa sprzętu, podłączenia do Internetu…
Zmodernizowany system oceniania
Nauka zdalna powoli wchodzi w życie również w powiecie krośnieńskim. Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 2 w Krośnie Odrzańskim dostali już pierwsze zadania oraz terminy ich wykonania. - Na szczęście okazało się, że zdecydowana większość dzieci ma dostęp do Librusa - mówi dyrektor SP nr 2, Izabela Sańko. - Bardzo pozytywnie zareagowali też rodzice dzieci. Dużą rolę odgrywają również wychowawcy. Wszyscy współpracujemy, żeby to wszystko wypaliło. To dla nas wyzwanie, ponieważ to nowa sytuacja i wszyscy musimy się z nią zmierzyć.
I. Sańko przyznaje, że ze swoją zastępczynią od pewnego czasu testują różne rozwiązania związane z nauką zdalną. – Nauczyciele dostali wszystkie wytyczne, rodzice otrzymali różne instrukcje. Ci pierwsi pozakładali różne konta, aby się ze sobą kontaktować, a także docierać do rodziców oraz dzieci – opowiada dyrektor SP nr 2. - Wysyłamy zadania, które do nas wracają. Na razie wszystko działa, a od środy ruszamy z podstawą programową.
A egzaminy, oceny końcowe? – Nie wiemy jeszcze jak długo potrwa obecna sytuacja. Skupialiśmy się na zorganizowaniu nauki zdalnej – wyjaśnia I. Sańko. – W okolicach 10 kwietnia powinniśmy dostać informacje o tym, w jaki sposób szkoły będą dalej działać. Ustalamy zmodernizowany system oceniania, bo wiadomo, że wymagamy czegoś od ucznia na odległość, to musimy też tę pracę oceniać.
Są rodziny wielodzietne, które mają tylko jeden komputer. – Tak, zdajemy sobie sprawę z tego problemu. W naszej kadrze znajduje się nauczycielka, która ma troje dzieci – opowiada dyrektor Sańko. – Planujemy, aby uczniowie mieli czas na realizację lekcji z danego tygodnia. Terminem byłby poniedziałek następnego tygodnia. W taki sposób każde dziecko będzie w stanie usiąść do komputera i zrobić swoje zadania.
Szkoła wypożyczy szkolne komputery
W Centrum Kształcenia Ustawicznego i Zawodowego „Elektryk” w Nowej Soli od czasu zamknięcia szkół nauczyciele prowadzą w różny sposób nauczanie zdalne. – W tej chwili zgodnie z rozporządzeniem przygotowujemy nowy komunikat w tej sprawie – informuje dyrektor Grzegorz Königsberg. Wcześniej było już kilka komunikatów dla rodziców, uczniów i nauczycieli. W najnowszym będzie treść zarządzenia dyrektora szkoły, zgodnie z którym wprowadzony zostanie tryb prowadzenia nauczania zdalnego i m.in. sposób oceniania.
– Mamy prawie tysiąc uczniów. Opanowanie nauczania zdalnego będzie dość trudne, ale myślę, że przygotujemy się również do tego wyzwania – liczy dyrektor.
Nauczyciele już sprawdzali dostęp uczniów do komputerów i Internetu, ale we wtorek, 24 marca wysłali w tej sprawie ponowną ankietę. Chcą dokładnie dowiedzieć się, jaki jest kontakt elektroniczny z młodzieżą i kto nie ma dostępu do komputera.
– W razie potrzeby będziemy wypożyczać uczniom komputery szkolne. Mamy tyle, ile jest w pracowniach, część to laptopy. Będziemy starali się wspomóc uczniów, którzy nie będą mogli realizować procesu dydaktycznego. Problem będzie w miejscowościach, w których jest słaby dostęp do Internetu – zaznacza dyrektor szkoły.
Nauka zdalna, to też zdalne ocenianie uczniów. – Tworzymy właśnie zasady oceniania. Pracujemy nad tym dokumentem. Współpracownicy przesłali mi cztery wersje. Staramy się ustalić najlepszą. Zasady, które wypracowujemy, chcemy skonsultować z radą rodziców – wyjaśnia dyrektor Grzegorz Königsberg.
Jeśli nie zmieni się termin matur, tegoroczni maturzyści będą klasyfikowani do końca kwietnia. To oni najszybciej mają mieć wystawione oceny końcowe. – Wypracujemy zasady oceniania, łącznie z ocenianiem odpowiedzi ustnych przy wykorzystaniu dostępnych komunikatorów – informuje dyrektor.
Ustalenia wielu szczegółów wymaga przeprowadzenie zdalnie egzaminów, zwłaszcza tych, które składają się z kilku części, m.in. ustnej przed komisją.
– Nie uważam, że to, co wypracujemy będzie doskonałym sposobem oceniania. Musimy zobaczyć jak to „wyjdzie w praniu”. Trudno powiedzieć, jak to się sprawdzi. Nie mogę stwierdzić, że wypracujemy doskonały system – zaznacza Grzegorz Königsberg.
Czy uczniowie stracą, czy zyskają na tym, że nie chodzą do szkoły?
– Nie ma grup, o których można by powiedzieć, że coś zyskują, a inni tracą. Wszyscy tracimy. Najważniejszy jest bezpośredni kontakt, rozmowa ucznia z nauczycielem, współpraca między uczniami. Takie zamknięcie nie jest korzystne dla nikogo, ale jest konieczne – podkreśla dyrektor.
W szkołach, w których młodzież uczy się zawodu, tak jak jest w CKZiU „Elektryk” trzeba przemodelować kształcenie zawodowe. – Nie możemy realizować nauczania umiejętności na maszynach i urządzeniach. Musimy się zastanowić, jak realizować pracę z oprogramowaniem, na które licencje ma tylko szkoła. Ileś takich rozwiązań już mamy, ale nie odpowiedzieliśmy jeszcze sobie na wszystkie pytania, które się pojawiają – podkreśla nasz rozmówca.
Godzin mniej niż normalnie
A oto co usłyszeliśmy od wicedyrektora Szkoły Podstawowej nr 7 w Świebodzinie
Anny Świątek: - Chcielibyśmy wspierać rodziny, które posiadają jeden komputer na kilkoro dzieci. Odbieraliśmy takie komunikaty od rodziców. Zresztą sami też sprawdzaliśmy na dzienniku elektronicznym kto tam się loguje. Jeśli jakiś rodzic się nie logował, dzwoniliśmy i pytaliśmy z jakiej przyczyny, czy możemy jakoś pomóc. Z takimi rodzinami często porozumiewamy się za pomocą telefonu, nauczyciele piszą smsy. W klasach potworzone są grupy społecznościowe.
Na pewno dla wszystkich jest problemem samo łączenie się, np. szybki Internet na co dzień w tej chwili jest bardzo wolny. Jak jest większy załącznik, nie chce się otworzyć. Sama poczty nie mogłam odebrać wczoraj. Przeciążenia są na pewno, z tym samym zmagają się rodzice i nauczyciele.
Umawiamy się, że codziennie do godziny 17.00 nauczyciele nam przyślą konspekty lekcji, które dyrektor publikuje na platformie miejskiej, niektórzy też mają z tym problem, przybiegają do szkoły i korzystają w szkole. Na razie dajemy sobie radę.
Mamy też rodziny, które w ogóle nie posiadają komputera. Do tej pory wystarczał im telefon, wszystko na komórce mieli, a teraz to nie wystarczy, bo na komórce nie otwierają się wszystkie załączniki.
Dyrektor SP-7 w Świebodzinie Roman Matyjaszczyk podkreśla: - Wspólnie z dyrektorami podstawówek w mieście, po odbyciu wideokonferencji z burmistrzem i kierownikiem oświaty, ustaliliśmy plan zajęć edukacyjnych, żeby były podobne. Na pewno godzin jest mniej niż normalnie, bo dzieci nie są w stanie zrealizować tylu godzin nauki co w szkole. Dlatego w klasach I-III dzieci mają zajęcia przewidziane na dwie godziny lekcyjne dziennie. Myślę, że to jest taka ilość, która pozwoli nie obciążać dzieci i pozwoli wyrównać szanse, żeby i te słabsze, i mocniejsze dzieci, dały sobie radę przy pomocy rodziców i nauczycieli.
W klasach starszych tych godzin zajęć będą dzieci miały 3-4 maksymalnie. To co było po dwie godziny, będzie po godzinie, reszta będzie po godzinie, bo musimy realizować całą podstawę programową.
Pracowaliśmy też nad ergonomią, żeby to nie były same trudne lekcje w jednym dniu, czyli przykładowo w planie VI klasy na środę jest: polski, matematyka, wuef i religia.
Z wychowania fizycznego dzieci również dostaną materiały przygotowane do realizacji w domu, będą to propozycje ćwiczeń, żeby nie tylko nauka, ale również gimnastyka, dbałość o kondycję fizyczną w domu się odbywała. Ważne jest, by nauczyciele zwracali uwagę także na aktywność fizyczną, bo dzieci siedzą w domach a nie biegają na boiskach.
Nauczyciele tworzą grupy przez media społecznościowe, dzięki temu możliwe są zajęcia z wychowawcą, rozmowy, konsultacje. Udostępniają swoje prywatne konta, żeby dziecko miało możliwość porozmawiać.
Zdajemy sobie sprawę, że dzieci nie mają pełnych możliwości w domu, dlatego nie będziemy rygorystycznie wymagać realizacji wszystkich treści. Trzeba podkreślić, ze nie ma mowy o zdalnym nauczaniu, że nauczyciel siada przed komputerem i prowadzi lekcję z dziećmi.
Reklamowana strona e-podręcznik otwiera się 15 minut albo w ogóle się nie otwiera. I to nie wynika ze słabego łącza w szkole, tylko z obciążenia serwerów rządowych, na których została podwieszona. Rząd zachęca do korzystania i fajnie tylko jak pół Polski usiądzie w jednym czasie to nie ma szans, żeby tam się dostać. Co z tego jak nauczyciele przekierują, skoro przy słabym Internecie nie da się tam wejść.
Niektórzy bazują na dostępie z telefonu
Jak sprawa wygląda w Szkole Podstawowej w Międzylesiu (gmina Skąpe)?
Mówi dyrektor Krzysztof Rączkowski: - - Jesteśmy na etapie tworzenia tymczasowego planu lekcji, żeby usprawnić pracę. Wtedy rodzice i uczniowie będą wiedzieli jakiego dnia w tygodniu i w jakich godzinach będą dzieci otrzymywały materiały od nauczycieli.
W praktyce zmiany nanosimy do dziennika elektronicznego Librus, na szczęście mamy go i to jest kanał za pomocą którego się porozumiewamy. Niektórzy rodzice korzystają z niego problemami. Dziennik już mamy od kilku lat, a niektórzy rodzice, niestety, dopiero się logują i uczą jak się to robi. Dzwonią do szkoły, my ich również instruujemy.
Ja też pracuję w szkole, bo z domu nie mogę pracować zdalnie. Starszy syn pracuje zdalnie a młodszy w liceum też ma nauczanie zdalne. Jak ja trzeci się podłączę to już niestety wiesza się wszystko i już nie jesteśmy w stanie pracować. I takie problemy mają też mieszkańcy gminy Skąpe.
Szkoła m 120 uczniów. Są tacy, którzy nie mają dostępu do Internetu sieciowego, niektórzy bazują na dostępie z telefonu, ale w tych przypadkach nauczyciele kontaktują się telefonicznie z rodzicami z uczniami.
Jak minister zaczął mówić o tej trudnej sytuacji, to nauczyciele - za co chylę czoła - wykazali się niesamowitą pracą. Szybko nawiązali kontakt telefoniczny z rodzicami z uczniami. Pozakładali grupy na facebooku, messengerze, whatsappie, na tych mediach, w których uczniowie się w miarę sprawnie poruszają. I w tych grupach mają kontakt ze sobą, robią zadania, otrzymują materiały od nauczycieli, wymieniają się informacjami.
Nauczyciele są dosprzętowieni. Oczywiście są to sprzęty zakupione prywatnie!
Zwłaszcza mali uczniowie nie za bardzo poruszają się w przestrzeni internetowej.
Jest spora grupa uczniów, która aktywnie odpowiedziała na działania nauczycieli. Ale są też i tacy, którzy nie odpowiadają. To jest tak, że jak mam tu ich pod ręką w szkole to im się nie chce uczyć, a co dopiero jak są daleko.