Korowód Winobraniowy w ogniu krytyki? Że niby mało atrakcyjny, przewidywalny, nudny? Nic podobnego, jest piękne! Nam się podoba, a Wam?
Jak co roku, tuż po Winiobraniowym Korowodzie, wśród miejskich opiniotwórców wybucha żarliwa dyskusja na temat jego atrakcyjności i zasadności. To już wręcz tradycja. No właśnie, jak to jest z tym naszym Korowodem?
Co sądzisz o corocznym Korowodzie Winobraniowym odbywającym się w Zielonej Górze?
W internecie pojawiły się bliźniaczo podobne do siebie zdjęcia korowodu pochodzące z różnych lat. No i ruszyła lawina krytyki. Szczególnie dostało się Robertowi Czechowskiemu, który po raz kolejny odpowiedzialny był za realizację tej najbarwniejszej części obchodów święta Winnego Grodu. Zarzucano mu kompletny brak nowych pomysłów na nową formułę pochodu i jego uatrakcyjnienie. Nic nowego. Nuda panie i tyle.
Pojazdy wojskowe zwykle kończą barwny korowód:
Tak się składa, że Gazeta Lubuska podjęła się wykonania relacji na żywo z tego wydarzenia. Jak się okazało oglądalność przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. I za to Wam dziękujemy!
A tak wyglądał Winobraniowy Korowód 2018:
Korowód winobraniowy 2018 w Zielonej GórzeKorowód winobraniowy 2018 w Zielonej Górze
Opublikowany przez Gazeta Lubuska Sobota, 15 września 2018
Dzięki uruchomieniu dodatkowej kamery podczas pochodu mieliśmy możliwość uczestniczenia w korowodzie z dwóch różnych perspektyw. Z jednej strony dla nas jako obserwatorów, jak dla większości zielonogórzan, jego scenariusz był, aż nadto przewidywalny. Z drugiej jednak strony uczestnicząc w nim na żywo mieliśmy okazję patrzenia z innej perspektywy. Przybyli goście oraz widzowie z całej Polski dostrzegali coś, czego na co dzień się nie spotyka. I to było piękne!
Pojazdy wojskowe zwykle kończą barwny korowód:
Zielona jak Rio
Oczywiście, każdy z korowodów winobraniowych jest do siebie podobny. Ale proszę nam pokazać jakąkolwiek doroczną paradę, choćby z samego Rio de Janeiro, która w swoich edycjach różni się od siebie. I wcale nie oznacza to braku zainteresowania obserwatorów. Wszelkie zmiany są zauważalne dopiero po latach, bo ewolucja artystyczna podobnych do siebie prezentacji przychodzi, z duchem cierpliwego czasu. Przyjrzyjmy się zatem poszczególnym elementom naszego "niezmiennego od lat", "nudnego" korowodu winobraniowego.
Glinoludy
Od nich należy zacząć, bo nie związani w żaden sposób z naszymi tradycjami winiarskimi, to jednak każdego roku przyciągają najwięcej uwagi. Dziś są jednym z najbardziej charakterystycznych, barwnych, oryginalnych i stałych elementów pochodu. Dlatego - IM WOLNO. ONI MOGĄ.
Glinoludy z Bolesławca na stałe wpisały się w tradycje zielonogórskiego korowodu:
Rodzime autoprezentacje
Możliwość takiej autoprezentacji dla wszystkich aktywnych w mieście jest doskonałą i niepowtarzalną okazją do zwrócenia na siebie uwagi. Grzechem byłoby jej nie wykorzystać. Starszym wiekiem takie odświętne przemarsze będą przypominały pochody pierwszomajowe. Na szczęście tu skojarzenia są całkowicie wolne od polityki.
I jeszcze jedno. Co mają wspólnego z tradycjami winiarskimi akrobaci, młodzi gitarzyści, karatecy, leśnicy czy miłośnicy fantastyki z Ad Astry? Nic. Kompletnie. A jednak ich udział w korowodzie jest w pełni akceptowany. A nawet oczekiwany. Dlatego im więcej takich grup, tym lepiej. Bo wtedy wiadomo, że w mieście coś się dzieje nie tylko od święta.
Glinoludy z Bolesławca na stałe wpisały się w tradycje zielonogórskiego korowodu:
Winnice i winiarze
To z pewnością najważniejsza grupa, bo nadająca sens całemu wydarzeniu. A jednak chyba nieco "zawiedli" nieświadomie krzywdząc samych siebie. Własna prezentacja każdej, mimo wszystko małej, winnicy ginie w tłumie. W takim zgiełku nikt już nie rozróżnia poszczególnych winiarzy. I nie zastanawia się nad tym, który z plastikowych kubeczków, jaki udało się pochwycić w gąszczu wyciągniętych rąk, zawiera bardziej szlachetny trunek. Łyk! I jedziemy dalej!
A, może winiarze wreszcie połączyliby swoje siły zapominając na ten jeden dzień o konkurencji i postarali się o jedną, za to zauważalną prezentację win zielonogórskich? Wszak ich zmagania z naturą i prawem, czyli staranność o winorośla, produkcję wina i "walka" z polskimi przepisami dotyczącymi sprzedaży własnego alkoholu odbywa się na tej samej płaszczyźnie. Zwłaszcza w Winnym Grodzie. Może więc za rok zobaczymy jedną platformę w których tradycje winiarskie i moc ich kontynuacji w naszym regionie da się wyraźniej zauważyć?
Wodzirej czy szef "pijanego" statku
Jak już sobie powiedzieliśmy wcześniej, dostało się dyrektorowi Lubuskiego Teatru. Oj, dostało! Jak każdego roku zresztą, więc chyba się już przyzwyczaił i jest odporny na ostrą krytykę. Ale zapomnijmy na chwilę o tym kim jest obecny dyrektor LT, bo kiedyś się to zmieni, a korowód wodzireja potrzebować będzie nadal. Nie wyobrażam sobie pochodu bez udziału naszych aktorów, którzy nomen omen z marszu wejdą w role im nadane przez dyrygenta tej orkiestry. A kto lepiej zna ich możliwości i potrafi nimi pokierować jak nie właśnie dyrektor Lubuskiego Teatru?
Dyrektor Lubuskiego Teatru, Robert Czechowski, jest dyrygentem całego przedsięwzięcia:
W tym roku dobre było to, że każdy z sektorów miał swojego charakterystycznego wodzireja. Jakby o sobie samym zapominając, nieco słabiej wypadł sam dyrektor z kreacją, którą faktycznie mógłby "odświeżyć". A przecież możliwości ma niemal nieograniczone. Ale czy Bachus co roku zmienia swoją tunikę? I czy to akurat jest takie ważne?
Terminus a quo
Kolejny doskonały zespół aktorski, choć reprezentujący nieco inny rodzaj sztuki teatralnej. I mimo że w tym roku jakby nieco spokojniejszy, to bez ich udziału również trudno sobie wyobrazić korowód.
Grupy taneczne
Zielona Góra, tak jak kabaretem i filmem, tak i tańcem stoi. Co roku, więc mamy okazję oglądać popisy co najmniej kilku zorganizowanych grup tanecznych. Tu nie ma liderów. Widzowie wszystkich witają gorącymi oklaskami. I niech tak pozostanie. Niech poszczególne grupy prześcigają się w pozytywnym przekazie energii i umiejętności tanecznych.
Młodzi heavymetalowcy, karate kids i szpagaty na asfalcie
Niespełna 10 letni gitarzyści z Muzycznej Szkoły Yamacha doskonale zaprezentowali się już podczas swojego występu na małej scenie. Podobnie, jak cała szkoła, na wspólnej platformie podczas korowodu.
Zresztą wszystkie pokazy dzieci - akrobatów, karateków, tancerzy... - występujących pod czujnym okiem swoich trenerów zawsze są i będą głośno oklaskiwane. Brawo!
Ciężkie ciała i piękne hostessy
Ostatni sektor - militarny. Nie da się ukryć, że najbardziej kojarzący się z pierwszomajowymi paradami. A nie mówimy tu przecież o święcie wojska w Drzonowie, tylko tradycji winnych plonów w Zielonej Górze. No, ale z drugiej strony... dlaczego by nie?
Naturalnie w zupełnie inny sposób zawiesza się wzrok na hostessach. Z roku na rok coraz piękniejszych. Wystarczy, że są. Ale jakże miałoby być inaczej? Wszak Zielona Góra słynie z pięknych kobiet, dlatego ich zabraknąć nie może.
Bachus(- owie)
Bachus zaś to postać, której rola jest wyrazista i bezdyskusyjnie najważniejsza. Od kilku lat w odgrywanie tej roli wciela się Marcin Wiśniewski. I wychodzi mu to doskonale. Co prawda, tu i ówdzie, daje się słyszeć coraz częstsze głosy typu: "A dlaczego znów ten sam Bachus?". A no dlatego, lepiej oglądać naszego, rodzimego Bachusa, który doskonale zna i rozumie swoją rolę, niż słono opłaconą gwiazdę typu Tadeusza Drozda. Było takie Winobranie, kiedy to wspomniany pan w roli Bachusa miał poprowadzić jakąś uroczystość w amfiteatrze. Tak się złożyło, że mocno wówczas padało i na widowni nie było zbyt wielu widzów. Drozda przytrzymując sobie tunikę spojrzał ukradkiem zza kulis na mocno przerzedzoną widownię i ni to do siebie, i to do kogoś, skomentował: "I co? Dla tej garstki mam wystąpić!?" Tę anegdotę dedykuję negującym rolę naszego Bachusa!
Korowód bez Bachusa nie istnieje:
Dajcie 20, 30 Bachusów!
Jest jeszcze jeden aspekt znacząco wiążący postać Bachusa z Zieloną Górą. Oczywiście chodzi tu o rozsiane po całym mieście Bachusiki, z których każdy ma inny charakter. Może więc w przyszłym roku ogłosić konkurs na autorską kreację Bachusa i podczas korowodu niech się w tych kreacjach pokażą mieszczanom w odrębnej grupie? 20, 30 Bachusów na raz!? A ile byłoby wtedy bachantek? Widok byłby nadzwyczajny, niepowtarzalny i tylko zielonogórski.
Niech moc silnika będzie z tobą
Począwszy od Myszki Miki i wszystkim co w Zielonej Górze jest z nią związane, poprzez stuningowane auta minionej epoki, aż do szpaleru ciężkich motocykli... Ziemia drży, w piersi dudni. Mocy silnika nigdy mało. A może by tak jeszcze spróbować zaprosić do udziału np. uczestników zlotu maluszków, który odbywa się co roku w Łagowie?
Podczas winobraniowego pochodu każdy znajdzie coś dla siebie. Także fani motoryzacji!
Korowód rusza, korowód stoi
I tu być może najważniejsza kwestia dotycząca atrakcyjności, a przede wszystkim płynności przebiegu każdego korowodu. Jak już wcześniej wspomnieliśmy podział na sektory to bardzo dobry pomysł. Z tym, że jeden sektor może poruszać się non stop, a inny musi się zatrzymać do swojej prezentacji. Tym samym tworzą się "martwe punkty" korowodu, gubi się jego rytm, dynamika i siła przekazu.
A może obok podziału na sektory zapisać w scenariuszu również strefy postoju? Tak by wszyscy poruszali się w jednym rytmie, a w wyznaczonych miejscach w trakcie postoju do swoich mini pokazów startowałyby jakieś małe grupy muzyczne, taneczne? Na przykład cheerleaderki? Te nasze, znane z meczów Stelmetu.
Goście, goście...
Na koniec najważniejsi dla nas, mimo wszystko uczestnicy korowodu winobraniowego. Goście, którzy specjalnie z tej okazji przybyli do miasta, żeby uszczknąć miejskich atrakcji, spróbować zielonogórskiego wina czy wreszcie zobaczyć pochód.
Pokaz żużlowych maszyn podczas Korowodu:
Kiedy podczas naszej relacji podchodziliśmy do tłumu widzów prosząc wybranych przypadkowo rozmówców o opinię na temat tego co właśnie dzieje się na ich oczach słyszeliśmy powtarzającą się jak słodka melodia katarynki jedną odpowiedź w różnych wersjach; "super", "wspaniale", "rewelacja". Ale najważniejsze jest to, że niemal wszyscy poproszeni przez nas o opinię okazali się gośćmi Zielonej Góry. I to oni właśnie będą nas nieświadomie później promować w całej Polsce i za granicą. Tak. Goście Winobrania byli jednomyślnie pod wrażeniem korowodu. I niech tak zostanie!
Od połowy XIX w. święto Winobrania ogłaszała Rada Miejska, która wpisała je do kalendarium obchodów miejskich. Dziękując za udane zbiory winiarze tworzyli korowód, na którego czele kroczył bóg wina – Bachus." (ze strony MZL). Wcześniej czy później korowód wróci do korzeni, mam nadzieję, że w reżyserii Roberta Czechowskiego.
ZOBACZ RÓWNIEŻ FILMY Z POPRZEDNICH KOROWODÓW:
Korowód winobraniowy 2017:
Korowód winobraniowy 2016:
Korowód winobraniowy 2015:
Korowód winobraniowy 2014: