Korupcja w polskiej piłce: Jak człowiek z małej wioski mógł wpływać na większość meczów w Polsce? Czy był ktoś wyżej niż "Fryzjer"?
Z Dominikiem Pankiem, dziennikarzem „Polskiego Radia”, autorem bloga „Piłkarska mafia”, o skazaniu "Fryzjera" i Piotra Reissa z Lecha Poznań w procesie dotyczącym korupcji w polskim futbolu rozmawia Łukasz Cieśla. - Przeczytałem oświadczenie Piotra Reissa i jestem zdumiony. Odwołanie się do sprawy Tomasza Komendy to kuriozalny moment w jego stanowisku. Nie wiem, po co gra tą kartą - mówi Dominik Panek.
Od wielu lat jako dziennikarz śledzisz temat piłkarskiej mafii w Polsce. Poniedziałkowy wyrok wrocławskiego sądu, między innymi na „Fryzjera”, to jeden z ostatnich etapów tej długiej historii?
Ten wyrok jest nieprawomocny, więc sprawa jeszcze potrwa w drugiej instancji sądu. Trwają też inne procesy. Toczy się proces w Krakowie w sprawie korupcji w Cracovii. Z kolei w Poznaniu, mimo że od aktu oskarżenia minęło siedem lat, nadal nie rozpoczął się proces dotyczący korupcji w Miedzi Legnica.
Przez siedem lat nie rozpoczął się proces? Jak to możliwe?
Najpierw sprawa trafiła do sądu we Wrocławiu. Potem próbowano przenieść ją do Legnicy, ale trafiła do Krakowa. Stamtąd przeniesiono ją do Legnicy, skąd wróciła do Krakowa. Ostatecznie akta w 2017 roku przesłano do poznańskiego sądu. Proces jednak nie ruszył. Jeden z oskarżonych zachorował, a sąd nie wyłączył jego wątku do odrębnego rozpatrzenia. Moim zdaniem mógłby to zrobić i dzięki temu ruszyłby proces przeciwko innym oskarżonym.
Kiedy więc „mafia piłkarska” zostanie rozliczona?
Tego nie wiadomo. Na rozstrzygnięcie wciąż czeka pięć procesów, a jeden wyrok, ten poniedziałkowy, jest nieprawomocny. Może to jeszcze potrwać kilka lat.
Czytaj też: Korupcja w niższych ligach piłkarskich: mecze sprzedawano nawet za torbę kiełbasy i żyrandole
Proces „Fryzjera” o kierowanie piłkarską mafią oraz innych oskarżonych, w którym w poniedziałek zapadł wyrok, również toczył się bardzo długo. Dlaczego?
Ten akt oskarżenia trafił do sądu w 2010 roku, a proces ruszył w 2012 roku, czyli sprawa w pierwszej instancji trwała aż 7 lat. Można to tłumaczyć skalą aktu oskarżenia, który trafił do wrocławskiego sądu. Oskarżonych było 110 osób,
dotyczył głównych wątków sprawy, w tym „gangu Fryzjera”. Czyli osób kierujących procederem. Tę sprawę podzielono potem na dwa procesy i właśnie jeden z tych wątków w poniedziałek doczekał się wyroku we Wrocławiu. Sędzia zaczął ustne uzasadnienie tego wyroku właśnie od tłumaczenia, dlaczego tyle to trwało. Wskazał, że w postępowaniu przygotowawczym prokuratury zajmowało się nią kilka osób. Natomiast w sądzie był tylko jeden sędzia, który miał również inne duże procesy. To wyjaśnienie nie do końca do mnie trafia. Uważam, że można częściej wyznaczać terminy rozpraw niż raz w miesiącu.
Czytaj też: Spowiedź "Fryzjera": kawa na stół, siano na stół, więc moja opowieść nie będzie skomplikowana
Sądy w Polsce były przygotowane do oceny tak gigantycznej sprawy jak korupcja w polskim futbolu?
Różne sprawy trafiały do różnych sędziów. Jednym łatwiej idzie prowadzenie spraw piłkarskich, innym trudniej. Czasami sędzia dostaje wyłączony wątek z jakiejś historii, ma kilka kartek wyrwanych z kontekstu i trudno mu się zorientować w całości. Ta sprawa ma pecha, że jest tak duża. Nikt nie byłby w stanie jej osądzić w jednym procesie. Pewnie najlepiej byłoby, gdyby wyznaczono grupę sędziów zorientowanych w tematyce, znających ustawę o korupcji w sporcie, ale tak się nie stało. Akurat ten wątek, w którym w poniedziałek zapadł nieprawomocny wyrok, trafił do bardzo dobrego sędziego. Co prawda, to on skazywał przed laty Tomasza Komendę, jak się okazało niesłusznie. Ma jednak na koncie wiele innych trudnych spraw, zabójstwa, sprawy gangsterskie, w których jego wyroki nie były podważane.
No właśnie, w poniedziałek został skazany m.in. Piotr Reiss, ikona poznańskiego Lecha. W oświadczeniu po wyroku wskazał, że sądził go ten sam sędzia, który niesłusznie skazał Tomasza Komendę. Opinia publiczna może teraz pomyśleć, że sędzia pomylił się również w sprawie korupcji w sporcie.
Przeczytałem oświadczenie Piotra Reissa i jestem zdumiony. Odwołanie się do sprawy Tomasza Komendy to kuriozalny moment w jego stanowisku. Nie wiem, po co gra tą kartą. Oczywiście, zdarzyła się bardzo poważna pomyłka w sprawie Tomasza Komendy, ale to nie znaczy, że również teraz sędzia Mariusz Wiązek popełnił błędy. Poczekajmy na proces w drugiej instancji, gdzie Piotr Reiss będzie mógł zabiegać o zmianę wyroku. A poza tym, jak już pisał oświadczenie, mógł się lepiej przygotować. Sędzia Wiązek skazał Tomasza Komendę na 15 lat więzienia, a nie na 25 lat. Karę podwyższyła mu druga instancja, czyli Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Niby drobiazg, ale pokazujący, że oświadczenie Piotra Reissa nie jest stuprocentowo rzetelne.
Przekaz byłego napastnika Lecha jest oczywisty: "jestem niesłusznie skazany przez tego samego sędziego, który popełnił wielki błąd w sprawie Tomasza Komendy".
Sprawa Tomasza Komendy na wcześniejszym etapie nie była łatwa do oceny. Śledziłem ją od samego początku. Początkowe dowody wskazywały, że ma związek ze zbrodnią gwałtu i zabójstwa. Wiele osób w tej sprawie się pomyliło, bazując na dowodach, w tym na badaniach DNA. A Piotr Reiss będzie miał okazję wykazać swoją niewinność w drugiej instancji, przed innym składem sędziowskim. Jeżeli był niewinny, życzę mu uniewinnienia. Ale jeśli oszukiwał i handlował meczami, niech poniesie zasłużoną karę.
Piotr Reiss został skazany za dwa zarzuty, ale od trzeciego go uniewinniono. Dlaczego?
Zarzuty wobec niego dotyczyły dwóch meczów. Za ustawienie meczu ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki został skazany. Z kolei wątek meczu z Górnikiem Polkowice dotyczył tego, że oskarżeni mieli wziąć pieniądze i od Górnika, i od Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Górnik i Świt walczyły o utrzymanie, dlatego działacze Świtu „motywowali” piłkarzy Lecha do wygranej w Polkowicach. Sędzia uznał w poniedziałek, że branie tzw. podpórki od drużyny trzeciej, w tym przypadku od Świtu, było nieetyczne, ale nie stanowiło przestępstwa. Dlatego właśnie w tym jednym wątku został uniewinniony Piotr Reiss oraz piłkarz Lecha Waldemar K., a także Robert D., były masażysta poznańskiego klubu.
Rozmawiamy o zamierzchłej przeszłości. Młodsi kibice zapewni nie pamiętają, że Polkowice i Nowy Dwór Mazowiecki grały kiedyś w ekstraklasie.
Tak, te śledztwa dotyczą dość odległych czasów. Pierwsze dotyczyło meczu Polaru Wrocław i ustawienia wyniku z Zagłębiem Lubin. Postępowanie ruszyło w 2004 roku po tekście w „Gazecie Wyborczej Wrocław”. Rok później zaczęto wielkie śledztwo, które zaowocowało procesami. Niektóre z nich toczą się do tej pory. W 2005 roku do Komendy Wojewódzkiej Policji zgłosił się bowiem Piotr D. z Katowic, który opowiedział o kulisach w korupcji w sporcie.
Śledztwo, jak wiadomo, nie było proste.
Najpierw zatrzymano na gorącym uczynku sędziego Antoniego F. Potem pomogła analiza billingów i połączeń między osobami zamieszanym w ustawienie meczów. Co ważne, świadkowie potwierdzili, że konkretne osoby umawiały się między sobą na handel meczami.
„Jądro ciemności”, czyli siedziba piłkarskiej mafii, rzeczywiście mieściło się w małej wiosce pod Obrzyckiem w Wielkopolsce? Z wyroków sądów wynika, że szefem mafii był pochodzący stamtąd Ryszard F., ps. Fryzjer.
Rzeczywiście mózgiem zorganizowanej grupy przestępczej miał być „Fryzjer”. Od lat pojawiają się jednak pytania, czy on rzeczywiście stał na samej górze hierarchii, czy może był ktoś jeszcze, o kim nie wiemy.
Czy człowiek wykonujący zawód fryzjera mógł rządzić piłkarską mafią ustawiającą mecze w całej Polsce?
Do kierowania gangiem nie trzeba mieć wyższego wykształcenia. Ale to dobre pytanie, czy taka osoba jak „Fryzjer” byłaby w stanie dotrzeć do ludzi z PZPN-u, do tzw. obsadowego, który wysyłał sędziów na konkretne mecze, by mieć wpływ na oceny wydawane przez obserwatorów. Zastanawiam się, jak „Fryzjer” dotarł do tych ludzi. Nie mam na to żadnej odpowiedzi.
Czytaj więcej: W procesie "Fryzjera" występował również Piotr Reiss oraz inni piłkarze, sędziowie i obserwatorzy z Wielkopolski
Jaką rolę w sprawie odegrał Czesław Michniewicz, selekcjoner polskiej reprezentacji do lat 21? Grał kiedyś w Amice Wronki, z którą związany był również „Fryzjer”. Potem odnotowano między nimi aż 711 połączeń telefonicznych.
Trener Michniewicz nie usłyszał żadnych zarzutów. Jedynie w sferze moralnej można oceniać jego kontakty z „Fryzjerem”.
Może „Fryzjer” miał jakieś szczególne predyspozycje i zjednywał sobie różnych ludzi?
Wszyscy się nad tym zastanawiali, jak człowiek z małej wioski doszedł do pozycji, że mógł wpływać na większość meczów w Polsce. Uzależnił od siebie wiele osób: sędziów, obserwatorów, działaczy wyznaczających obsadę na mecze. To zastanawiające, że stał się gwarantem porozumień korupcyjnych. Stworzył też własną „stajnię” ludzi, którzy dzięki niemu awansowali do wyższych lig i mieli wpływ na coraz ważniejsze mecze.
Temat piłkarskiej mafii został wyjaśniony przez prokuraturę?
Prokuratura ustalała, co się działo od 1 lipca 2003 roku, czyli od momentu, gdy korupcja w sporcie została spenalizowana. Wcześniej też dochodziło do korupcji, ale przed tą datą wręczanie łapówek za ustawianie meczów nie było karalne. Ostatecznie skazano te osoby, na które po 1 lipca 2003 roku znaleziono dowody. Czy to jednak oznacza, że pozostali byli niewinni? Moim zdaniem było znacznie więcej osób zamieszanych w ustawianie meczów, które jednak z różnych względów, według prawa, są osobami niewinnymi.