Korzystała z uroków życia i sławy w Peerelu pełnymi garściami
Choć komuniści wsadzili jej ojca do więzienia, miała potem dobre relacje z prominentnymi decydentami w socjalistycznej Polsce. A potem świetnie odnalazła się również w kapitalistycznych realiach po przełomie politycznym w 1989 roku.
Jej rodzina była mocno doświadczona przez komunizm. Przed wojną ojciec pracował na wileńskim uniwersytecie, matka była związana z lokalnym teatrem, a dziadkowie mieli własną aptekę. Wszystko to zostało zdmuchnięte przez powiew historii, kiedy do miasta wkroczyły w 1939 roku sowieckie wojska. Ojciec został natychmiast aresztowany i wysłany do łagru.
Po wojnie mama i babcia dostały dwie godziny, aby się spakować, bo wraz z setkami innych repatriantów z ziem wschodnich, miały zostać wywiezione do Zielonej Góry. Cały ich dobytek stanowiło kilka walizek i sterta zdjęć rodzinnych, które z czasem stały się dla Maryli jedyną pamiątką rodzinną z tamtych stron.
- Skonfiskowano nam cały majątek, dom. Mama musiała się zająć utrzymaniem rodziny. Bardzo dużo pracowała. Mieszkaliśmy skromnie, choć uważam, że niczego mi nie brakowało. Babcia świetnie gotowała. To w zasadzie ona się mną zajmowała, bo mama cały czas była w pracy albo jeździła nakursy dekoratorskie. Zajmowała się dekorowaniem wystaw sklepowych - wspomina Maryla w „Dzienniku Łódzkim”.
Ojciec został zwolniony z obozu dopiero po śmierci Stalina. Choć miał akademickie wykształcenie, musiał podjąć fizyczną pracę. Nie wrócił już jednak do żony. Córka poznała go dopiero później - i widywała tylko w wakacje. Po rozwodzie rodziców Maryla razem z mamą przeniosła się do Włocławka. Tam odkryła w sobie pasję do sportu i muzyki. Po maturze zdała na stołeczną Akademię Wychowania Fizycznego.
W studenckim środowisku szybko znalazła podobnych sobie pasjonatów - i zaczęła występować najpierw z bigbitowym zespołem Szejtany, a potem z kabaretem Gag. W końcu postawiła na solowe śpiewanie - i wygrała Studencki Festiwal Piosenki w Krakowie w 1967 roku.
- Agnieszka Osiecka dowiedziała się, że na AWF jest taka studentka, która dobrze śpiewa. Mieszkałam w akademiku na Bielanach, a Agnieszka była akurat w Ameryce! Przejrzałam zawartość jej szuflady z tekstami piosenek w radiowej Trójce, zanim zdążyła wrócić - mówi w tygodniku „Przegląd”.
Ulubienica władzy
Znajomość z Agnieszką Osiecką, która zaczęła pisać dla Maryli teksty, i Katarzyną Goertner, która z kolei zajęła się komponowaniem dla niej piosenek, szybko sprawiła, że młoda dziewczyna zaczęła sypać przebojami jak z rękawa. W efekcie została jedną z największych gwiazd czasów Peerelu. Miało to swoje blaski, ale też cienie.
- Różni ludzie w show-biznesie próbowali mnie wykorzystać. Ale raczej byłam zadowolona, że się podobam... Kiedyś jechałam do Opola z bardzo ważną osobą i on mnie całą drogę trzymał za kolano. Ale no co to jest trzymanie za kolano? Niech sobie potrzyma. Trochę mi to przeszkadzało, ale wstydziłam się powiedzieć, żeby wziął tę rękę. Czułam się jednak wyróżniona, że ten mężczyzna, taki ważny, się do mnie dobiera - wyznała Wirtualnej Polsce. Będąc tak popularną osobą w Peerelu, Maryla nie mogła pozostać niedostrzeżona przez ówczesnych decydentów. Miała jednak z nimi całkiem dobre relacje. Jeździła nawczasy z... Jerzym Urbanem.
- Pamiętam, jak - w towarzystwie Osieckiej - jechaliśmy dorożką wskroś bułgarskiego Wybrzeża Czarnomorskiego do knajpy nocnej. Zgromadzone na deptakach RWPG tłumy: NRD-owcy, Czesi, Słowacy, Polacy na widok Rodowicz głośno wiwatowali, wołając, każdy w swoim narzeczu: Bułeczka! Bułeczka! Polska Bułeczka! Takie przezwisko miała ona w obrębie socjalizmu, gdyż zawsze była okrągła, jędrna, wyklepana, wygłaskana i do schrupania - pisze Urban w „Alfabecie”.
Miłosne perypetie
Na pewno te dobre relacje z władzą sprawiły, że Maryla nie miała problemów z nagraniami i koncertami. Kiedy w 1978 roku odbywał się w Hawanie festiwal socjalistycznej młodzieży - to ona zaśpiewała i spotkała się potem z samym Fidelem Castro. Największym powodzeniem cieszyła się jednak w ZSRR.
- Mój muzyk Florek dostał kiedyś tam odmowę paszportu, a za tydzień zaczynała się trasa koncertowa w Mińsku czy w Kijowie, nie pamiętam. Bardzo mi na nim zależało, więc poszłam do Kiszczaka z prośbą, żeby jednak dali mu ten paszport. Mogłam jechać z zespołem, ale Florek był dla mnie ważny, śpiewał, grał na harmonijce, nabanjo. I dostał - napisała piosenkarka niegdyś na Facebooku.
Wielkie emocje budziły też romanse Maryli. Pierwszym, który zelektryzował Peerel, był ten z Danielem Olbrychskim. Nie dane jednak było temu związkowi przerodzić się w coś poważniejszego, bo aktor był już wówczas... żonaty. Potem Marylę zdobył Andrzej Jaroszewicz, syn ówczesnego premiera - „czerwony książę”, peerelowski playboy i kierowca rajdowy. Szybko okazało się jednak, że piosenkarka jest tylko „zabawką” w dłoniach komunistycznego prominenta.
- Zjawił się na moim ostatnim koncercie w Pradze, podjeżdżając nowym porsche 924. To był w zasadzie koniec naszej krótkiej dwutygodniowej znajomości. Rzekomo to jego tatuś nalegał na przerwanie romansu, straszony przez żonę Andrzeja, że ta wyjawi jakieś rodzinne tajemnice. Cierpiałam. Byłam zaangażowana w dużo większym stopniu niż Andrzej - opowiada Maryla.
Nie udał się też związek piosenkarki z szefem krakowskiego Teatru STU. Choć to Krzysztof Jasiński dał jej dójkę dzieci, wytrzymała z nim tylko siedem lat. Spokój i stabilizację znalazła, kiedy upadł komunizm. Związała się wtedy z biznesmenem - Andrzejem Dużyńskim, z którym poznała ją Agnieszka Osiecka. Para doczekała się dziecka. Teraz mówi się o ich rozwodzie. Zmiany ustrojowe nie zaszkodziły też karierze Maryli. Równie dobre stosunki ma z kolejnymi rządami wolnej Polski - czego potwierdzeniem jest choćby to, że już we wrześniu zobaczymy ją na festiwalu w Opolu, organizowanym przez telewizję publiczną.
Alfabet Maryli Rodowicz:
- M jak miłość
Pierwszą wielką miłością Maryli był jej basista - Grzegorz Pietrzyk. Potem zakochała się w czeskim menedżerze - Frantisku Janecku. Mieli nawet razem zamieszkać w Pradze. Maryla rzuciła go jednak dla fotografa - Krzysztofa Gierałtowskiego. Dopiero po nim pojawił się Daniel Olbrychski. - A jak awans
W młodości symbolem awansu społecznego był dla Maryli samochód. Dlatego w 1973 roku po swoim występie w Berlinie Zachodnim kupiła używanego porsche 914. Pożyczyła nań pieniądze od bułgarskiego menedżera Genko Genova. Nikt wtedy w Polsce nie miał takiego auta! - R jak rozmowy
Maryla nie wahała się za czasów Peerelu nawet rozmawiać z ubekami. Mieszali się oni z artystami w słynnej kawiarni Spatifu. „Ci ubecy, jak już nie mieli co pisać, to prosili, żeby im cokolwiek opowiedzieć, bo muszą złożyć raport, byli już zaprzyjaźnieni z tymi wszystkimi bywalcami” - wspomina. - Y jak „yyyy”
Tak zareagowali fani Maryli, kiedy wyznała, że była... molestowana przez korepetytora. „To był młody człowiek, tuż po studiach. Nie był jakimś starym, obleśnym dziadem, niemniej musiałam z nim walczyć. Bo to była walka, on mnie chciał przewracać na łóżko, ja się wyrywałam i to było niemiłe” - wspomina. - L jak luz
Maryla przyznaje, że miewała kiedyś przygody na jedną noc. „Kiedyś w NR D, po koncercie, zawalczyłam w barze z moją chórzystką o pewnego wysokiego, bardzo przystojnego faceta o niebieskich oczach. Niestety, zakochał się we mnie, a ja już następnego dnia nie byłam nim zainteresowana” - śmieje się. - A jak Andrzej
Andrzej Dużyński wziął sobie Marylę za żonę w 1989 roku. „Po ślubie poszliśmy do restauracji na kolację. Po niej mąż wynajął na noc poślubną apartament w Hotelu Wiktoria. Gdy się przebudziłam, już go nie było, bo poszedł do pracy” - mówi gwiazda.