Kot jest jak recepta na zdrowie. Wydzielają się hormony szczęścia, obniża ryzyko zawału
Głaskanie, przytulanie, czesanie, a nawet samo trzymanie kota na kolanach ma zbawienny wpływ na ludzką psychikę i zdrowie. Wydzielają się hormony szczęścia, obniża ryzyko zawału. Nic dziwnego, że coraz popularniejsza staje się felinoterapia, czyli leczenie z udziałem kota.
Koty towarzyszyły mi od zawsze - mówi Magdalena Chodorowska, felinoterapeutka z Białegostoku. - Pierwszego kota położył koło mnie w wózeczku, w którym spałam, dziadek. Miał mnie chronić. I ten kot ze mną spał, mruczał. Potem miałam kolejne zwierzaki. Bez kotów do dziś nie potrafię żyć.
Teraz ma w domu trzy: roczną Fionę, pięcioletnią Foxy i 14-letnią Perłę. To dzięki tej ostatniej powstał pomysł, by zająć się felinoterapią.
Do pracy jeździ z kotem
Magdalena Chodorowska jest oligofrenopedagogiem, czyli specjalistą zajmującym się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Jest zatrudniona w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. W. Kikolskiego w Białymstoku. Od 2010 r. prowadzi tam indywidualne zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze z dziewczynką z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu głębokim.
A od października 2015 r. do pracy w ośrodku raz w tygodniu jeździ z kotem. Prowadzi tam wtedy zajęcia z felinoterapii.
- Moja przygoda z felinoterapią rozpoczęła się w 2007 - opowiada Magdalena Chodorowska. -Pracowałam wtedy jako opiekunka dziecka z porażeniem mózgowym. Byłam w ciąży i chłopiec był przywożony do mnie do domu. Siedział w specjalnym krzesełku, gdy moja kotka Perła wskoczyła mu na kolana i zasnęła. Od tamtej pory często tak robiła, albo kładła się obok niego. Podobnie robiły jej dzieci, bo Perła akurat miała kocięta. Zauważyłam, że gdy kotka siedziała mu na kolanach, Kuba próbował jej dotknąć, choć wcześniej raczej nie wykazywał chęci do poruszania rękoma.
Kontakt kota z dzieckiem trwał tylko kilka tygodni, ale to wystarczyło, by chłopiec stał się spokojniejszy, częściej się uśmiechał. Dzisiaj Kuba ma swego kota, ragdolla.
A pani Magda zafascynowała się felinoterapią. Pomyślała, że mogłaby takie zajęcia zacząć prowadzić w Białymstoku.
- Ale ciąża i narodziny pierwszego dziecka, a po roku drugiego, spowodowały, że te moje marzenia o felinoterapii zostały odłożone w czasie na kilka lat - opowiada.
W końcu przyszła pora. W lipcu 2015 r. Chodorowska ukończyła kurs uprawniający do prowadzenia zajęć z felinoterapii.
- Na zajęciach uczono nas przede wszystkim tego, co zrobić, aby kot był szczęśliwy i był dobrym terapeutą - opowiada. - Bo o ile psy szkoli się do dogoterapii, to kota specjalnie wyszkolić się do roli terapeuty nie da. On po prostu ma być sobą. Musi mieć oczywiście odpowiednie predyspozycje do tego, aby brać udział w zajęciach. Taki kot musi być łagodny, nie może bać się hałasu czy ludzi, chować się. Musi też lubić wychodzenie z domu i jazdę samochodem czy autobusem. Są hodowle, gdzie właściciele widzą, które kocięta mają predyspozycje do bycia terapeutą i je dostosowują do felinoterapii.
Takie naturalne predyspozycje do bycia terapeutami mają m.in. koty rasy ragdoll. Perełka jest w typie tej rasy. Łagodna, cierpliwa, uwielbiająca głaskanie, wychodzenie z domu, jazdę autem czy autobusem.
Jest to terapia przełamująca różne ograniczenia, ułatwiająca komunikację, rozwijająca zdolność okazywania uczuć i emocji.
Felinoterapię wykorzystuje się w leczeniu osób starszych, niepełnosprawnych i niedołężnych, a także niepełnosprawnych fizycznie i psychicznie dzieci. Obecność i kontakt z kotem powoduje w organizmie chorych wytwarzanie endorfin, tzw. hormonów szczęścia, odpowiadających za nasze samopoczucie i poziom zadowolenia, jak również powoduje wystrzał oksytocyny do mózgu.
- Perła nadawała się więc do felinoterapii idealnie - opowiada jej właścicielka. Sama musiała jeszcze tylko wymyślić, jak będą wyglądały zajęcia kotki z dziećmi i w październiku 2015 r. zaczęła jeździć razem z Perłą do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego.
Kot wyczuwa bolące miejsca
Zajęcia z udziałem kota odbywają się raz w tygodniu, w czteroosobowej grupie dzieci z cechami autyzmu. Trwają 45-60 minut.
- Jak wyglądają, zależy od tematu zajęć. Np. czeszemy kota, karmimy go, głaszczemy. Są też zajęcia ruchowe, podczas których dzieci naśladują np. ruchy kota. Są i takie, gdzie kot tylko siedzi i obserwuje, co się wokół dzieje, a dzieci układają „dla niego” puzzle czy malują.
Perła znakomicie się odnalazła jako terapeutka. Cierpliwie znosi głaskanie, dotykanie, a nawet szarpanie za ogon przez autystyczne dzieci.
- Mimo tego, że koty z natury nie lubią przecież, jak się je zaczepia, a przychodzą tylko, gdy same chcą - śmieje się pani Magda. - Perła nigdy żadnemu z tych dzieci nic nie zrobiła, nie uciekała od nich. Są zresztą badania, które wykazują, że koty szczególnie reagują na osoby z autyzmem. Wyczuwają je, wiedzą, jak się zachować. Jest między nimi jakaś forma porozumienia. Bo u nas w domu, gdy zaczepiają ją moje dzieci, Perełka potrafi pokazać pazurki.
Kotka chodziła ze swoją panią do pracy do końca roku szkolnego.
- Zaobserwowałam, że kontakt z kotem powodował, że dzieci się rozluźniały, stały się dużo spokojniejsze. Kiedyś, gdy wchodziłam do klasy było bardzo głośno. Natomiast na zajęciach z kotem jest zawsze cisza, dzieci są spokojne, nikt nie biega. Kot je uspokaja, relaksuje.
Pani Magda zauważyła też, że dzieci na zajęciach z Perłą wypowiadają więcej słów. A chłopiec cierpiący na padaczkę, który miał ataki nawet co 20-30 minut, na zajęciach z kotem ma ich dużo mniej albo i wcale.
- Kot jest też dobrym motywatorem - zaznacza felinoterapeutka. - Nie tylko u chorych, ale i zdrowych dzieci. Gdy dziecku nie chce się np. czytać, można powiedzieć, aby zrobił to „dla kota”. I to działa.
Naukowcy dawno już stwierdzili, że koty wyciszają pacjentów, uspokajają i minimalizują stres. Sam kontakt ze zwierzęciem obniża ciśnienie tętnicze, cholesterol i poziom trójglicerydów we krwi. Minimalizuje także ryzyko chorób układu krwionośnego, przez co prawdopodobieństwo zawału spada nawet trzykrotnie. Co ciekawe, badania wskazują, że kot wyczuwa bolesne miejsca na ciele człowieka i układa się na nich. Ma to związek z tym, że sierść kota jest najonizowana ujemnie, a chore miejsca dodatnio - kładąc się na bolące miejsca kot neutralizuje więc szkodliwe jony.
Na zajęciach w ośrodku dzieci uczą się też właściwych i bezpiecznych zachowań wobec kotów domowych i obcych, zarówno w domu, jak i na ulicy, próbują zrozumieć zachowania zwierząt, poznać ich potrzeby. Felinoterapia sprzyja także nauce prawidłowej i odpowiedzialnej opieki nad zwierzętami.
Fiona przejmuje pałeczkę
Perła po kilkumiesięcznej pracy przeszła na zasłużoną, kocią emeryturę. Teraz rolę terapeutki przejęła młodziutka jeszcze Fiona. To maine coon - rasa, która też jest polecana do felinoterapii. Do Białegostoku przyjechała specjalnie w tym celu z hodowli w Krakowie.
- Teraz to odważna, łagodna i cierpliwa Fiona jeździ ze mną do ośrodka, nie tylko samochodem, ale też - przy dobrej pogodzie - na rowerze, w koszyku z przodu - uśmiecha się pani Magda.
Felinoterapia nie jest natomiast pisana jej trzeciej kotce - Foxy. Chociaż też jest maine coonem, ma inny charakter niż Fiona i Perła.
Pani Magda przyznaje, że dzięki felinoterapii spełnia się zawodowo.
- Mam pracę, którą lubię i kontakt ze zwierzętami, które uwielbiam - mówi. - To połączenie pasji i wiary, że kot może przynieść dużo dobrego.