Koty plus kawa – to dobry sposób na biznes! W czym tkwi fenomen kocich kawiarni?
Niedawna burza wokół Neko Cafe w Toruniu wcale lokalowi nie zaszkodziła. Właśnie otwiera swoją filię na starówce! Kontrowersje wzbudziło wprowadzenie limitu wiekowego: wstęp do kociej kawiarni mają teraz tylko dzieci od 10. roku życia. Powodem było męczenie zwierząt przez niektóre maluchy i nieodpowiedzialność ich rodziców.
Limit oburzył tych, którzy pocałowali klamkę, a przyszli do lokalu z grzecznymi – jak zapewniają – pociechami. Od Gdańska aż po Zieloną Górę jednak w kocich kawiarniach takie ograniczenia istnieją. Ba, nierzadko surowsze.
Sam pomysł „kawy z futrem” przywędrował do Europy z Tajwanu. W Polsce pierwszym kocim lokalem był ten w Krakowie. Dziś – od Pomorza po południe kraju – działa takich lokali wiele. Po pandemii powstają nowe.
Jedną z tajemnic sukcesu tego biznesu jest przywiązanie do kotów stałych klientów (wcale nie dzieci na pierwszym miejscu). Niemający w domach zwierząt wielkomiejskie single chętnie wracają na kawę w towarzystwie ulubionego, „swojego” mruczka. Losy poszczególnych zwierząt często też przedstawiane są w mediach społecznościowych – łącznie z chorobami i zgonami...
Toruń ma potencjał! Druga kocia kawiarnia w centrum miasta
Pierwszą kocią kawiarnię otwarto na toruńskiej starówce w roku 2019. Do dziś ten mały, klimatyczny lokal działa przy ulicy Prostej. To jednocześnie także dom Simby (kot bengalski), Josse (orientalny krótkowłosy), Danusi (maine cone) oraz Lilly (kot brytyjski). Za sprawą zmiany regulaminu kawiarni od 4 kwietnia życie tej czwórki zmieniło się na lepsze. Do lokalu bowiem wstępu nie mają już najmłodsze dzieci. Wejść tu mogą goście od 10 roku życia. Zmiana wywołała prawdziwą burzą w internecie, w realnym życiu.
Skąd limit wieku dla gości? – Niektóre dzieci po prostu męczyły nasze koty (nie waham się użyć tego słowa). Hałasowały, ganiały za nimi, ciągnęły za ogony, dźgały zabawkami, "polowały" na nie wędkami, które mamy w kawiarni dla zwierząt, ściskały, podnosiły, budziły ze snu – wyliczała nam pani Aleksandra z Neko Cafe. I zaznaczała, że podobne ograniczenia wprowadziły też kocie lokale w stolicy i innych miastach.
Czy rodzice nie byli w stanie zapanować nad pociechami? Niestety, niektórym się to nie udawało. Inni natomiast nawet nie próbowali. Oczekiwali, że interweniować wobec ich dzieci będzie skutecznie obsługa kawiarni. – Niektórzy rodzice traktowali kawiarnię z kotami jak plac zabaw lub mini zoo. Uważali, że obecność zwierząt to świetne rozwiązanie: dzieci się nimi zajmą, a oni sami zajmą się dorosłym piciem kawy i rozmowami — relacjonowała pracownica lokalu.
Burza wokół nowego regulaminu już się przez Toruń i Internet przetoczyła. Absolutnie nie zaszkodziła Neko Cafe.
– Niebawem otwieramy drugi lokal na starówce, przy ulicy Chełmińskiej – zapowiada pani Karina, prowadząca ten gastronomiczno-koci interes.
Dodajmy, że drugi lokal jest i wiele obszerniejszy. Koty, które w nim czekać będą na gości, czuć się powinny komfortowo. A goście? Po wprowadzeniu limitu wieku już zadowolenia nie kryją ci, którym zależy na spokoju. – Wielu wcześniej wychodziło od nas i mówiło wprost: „Wrócimy, jak nie będzie u was dzieci”. Tym osobom przeszkadzał nie tylko rozgardiasz, ale i atmosfera przyzwolenia na zachowania, których nie akceptują – nie kryje personel Neko Cafe.
A wszystko zaczęło się w Tajwanie, ponad dwie dekady temu...
Skąd w ogóle wziął się pomysł na kocie kawiarnie? Cała historia zaczęła się w 1998 roku na Tajwanie. Lokal o nazwie „Cat Flower Garden” był pierwszym na świecie, w którym można było wypić kawę w towarzystwie kotów. Kawiarnia błyskawicznie stała się lokalną atrakcją, którą odwiedzali turyści z całego świata.
Naprawdę, nie minęło wiele czasu, a kocie kawiarnie zaczęły pojawiać się na innych kontynentach – w USA, Kanadzie czy Australii. Pomysł przyjął się również w Europie. Mniejsze i większe mruczki zadomowiły się w kawiarniach w Austrii, Francji, Wielkiej Brytanii, Danii czy na Węgrzech.
W 2015 roku otwarto pierwszy taki lokal w Polsce, w centrum Krakowa. O tej krakowskiej kafejce szybko zrobiło się głośno i kolejne otwierano w miastach takich jak: Warszawa, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Lublin, Olsztyn, Bydgoszcz, Zielona Góra czy wspomniany Toruń.
Lata 2020-2022 były ciężkie dla całej branży gastronomicznej. Pandemia zmiotła z miejskich krajobrazów wiele kawiarni. One, w przeciwieństwie do pizzerii czy restauracji, nie mogły za bardzo ratować się sprzedawaniem jedzenia na wynos czy "na dowóz". Mimo wszystko, większość kocich kafejek przetrwała ten trudny czas i obecnie z utęsknieniem wypatruje letniego sezonu. Będzie pierwszym prawdziwym, który – każdy w to wierzy – pozwoli odrobić straty.
To dobry pomysł na biznes, ale trzeba znać zasady. I naprawdę kochać koty!
Instrumentalne traktowanie zwierząt jako maskotek przyciągających klientów w tym biznesie naprawdę się nie sprawdza. – Po prostu, ludzie szybko taką postawę wyczuwają. Stąd wprowadzanie na przykład ograniczeń wiekowych dla gości, podobnie jak inne zasady służące dobrostanowi kotów naprawdę przez kociarzy są dobrze odbierane. Do takiego miejsca przychodzi się z przyjemnością – mówi pani Honorata, od niedawna warszawianka, a od lat zaangażowana w obronę praw zwierząt.
Przedsiębiorcy otwierający i prowadzący kocie kawiarnie wiedzą, że nie jest to interes standardowy. Po pierwsze, ważne jest, by lokal znajdował się przy cichej ulicy (zbyt duży hałas płoszy zwierzęta). Najlepiej, by w kawiarni było pomieszczenie przeznaczone wyłącznie dla kotów: z legowiskami, kuwetami, miskami na wodę i jedzenie, drapakami i innymi akcesoriami. Stąd dopiero zwierzęta mają wstęp do ogólnodostępnej dla gości przestrzeni. Znawcy tematu podkreślają też, że wejście do kawiarni powinien oddzielać od ulicy przedsionek, uniemożliwiający wydostanie się kota z lokalu.
Sprawa druga to spełnienie wymogów sanepidu i liczenie się z częstszymi kontrolami niż inne kawiarnie. Tu, gdzie potencjalne zagrożenie przenoszeniem chorób i pasożytów jest znacznie większe niż w zwykłym lokalu, można się spodziewać wyjątkowo rygorystycznych i częstych inspekcji.
Wyzwanie kolejne to promocja lokalu i przywiązanie do niego stałych klientów. Tutaj nieodzowne stały się media społecznościowe. Na facebookowych profilach czy instagramowych kontach kawiarni nie tylko reklamowane są gatunki kawy, czy ciasta, ale i przedstawiane w odcinkach całe story z życia kotów. Bywa, że do samego końca – tak było w przypadku choroby i zgonu kotki z pewnej kociej kawiarni na zachodzie kraju. Jej walkę z chorobą śledziły dziesiątki internautów. Nie wątpimy, że szczerze życząc zwierzęciu powrotu do zdrowia. "Przy okazji" jednak też, za sprawą silnych emocji, jeszcze mocniej związując się z lokalem.
Dla kogo kawa z kotem? Dla singli, ale i zakochanych. Dla rodzin, ale i samotników z książką
Wiele badań wskazuje na to, że już samo oglądanie filmów o kotach uspokaja człowieka. A co dopiero przebywanie w jego towarzystwie!
Kocie kawiarnie promują się zatem jako miejsca „slowly” – takie, w których czas płynie wolniej. Mogą być dobrym pomysłem na randkę, ale i rodzinny wypad weekendowy. Mogą przyciągać wielkomiejskich singli, na co dzień zagonionych, pragnących czasem się jednak zatrzymać i odwiedzić "swojego kota" w kawiarni. Mogą też po prostu służyć relaksowi przyjaciół; szczególnie gdy w lokalu do dyspozycji są jeszcze gry planszowe, książki, tygodniki – to częste rozwiązanie.
W tym kontekście niedawne obostrzenia wiekowe wprowadzone w małej Neko Cafe w Toruniu nikogo chyba już nie dziwią. Podobnie jak wybór o wiele większego lokalu na drugą filię tej kociej kawiarni w grodzie Kopernika. – Naprawdę, jest tyle innych miejsc, do których można udać się z młodszymi dziećmi, że limit wiekowy u nas powinien zostać zrozumiany – kończy pani Aleksandra z toruńskiego lokalu.
WARTO WIEDZIEĆ. Obecność kota a serotonina i nasze zdrowie. Już jego mruczenie czyni cuda!
O tym, jak daleko idący jest wpływ kota na zdrowie człowieka i jego samopoczucie, świadczą badania przeprowadzone przez Indiana University Bloomington. Wykazały one, że nawet samo oglądanie filmików z kotami w Internecie wywołuje u ludzi pozytywne emocje, a także zwiększa ich poziom energii. Koty wyzwalają w naszym organizmie serotoninę, czyli hormon szczęścia. Zwierzęta te mogą pomóc w walce z depresją oraz lękiem separacyjnym. Ich towarzystwo sprawia, że czujemy się spokojni, zrelaksowani i szczęśliwi.
Za tym, że mruczenie kota leczy, przemawia, według naukowców, niska częstotliwość tego dźwięku (25-150 Hz).Wibracje z tego zakresu wzmacniają mięśnie, kości i stawy, łagodzą ból, zmniejszają obrzęki; niwelują duszności, przyspieszają gojenie ran. Ale nie tylko! Mogą też mieć zbawienny wpływ na naszą psychikę.
Miarowe wibracje o niskiej częstotliwości obniżają też stres i ciśnienie krwi, dzięki czemu mruczenie kota ma pozytywne znaczenie w profilaktyce schorzeń układu krążenia. Potwierdzają to badania opublikowane w 2009 roku w Journal of Vascular and Interventional Neurology. Naukowcy zauważyli, że właściciele kotów są znacznie mniej narażeni na ryzyko zgonu z powodu zawału serca i innych chorób układu krążenia. (za: Fitmin.pl).