Co będzie w starym Lubkonie? Tego nie wie nawet burmistrz. Jego jednak bardziej interesuje inwestowanie w biurowiec Zasetu.
Ratusz pozbył się budynku po dawnej spółdzielni pracy Lubkon niespełna pięć miesięcy temu. Przypomnijmy, że nieruchomość przy ul. Szprotawskiej była w posiadaniu gminy niespełna dwa lata, od lutego 2014. Zgodnie z koncepcją ówczesnego burmistrza Andrzeja Ogrodnika, budynek miał stać się nową siedzibą m.in. dla straży miejskiej, Ośrodka Pomocy Społecznej czy biblioteki. Jednak gdy zmienił się burmistrz, zmienił się koncepcja i budynek sprzedano.
- Ja to słyszałem, że gmina zamierza wynajmować te pomieszczenia, które jeszcze niedawno miała na własność! To dopiero byłby cyrk! - mówi nam jeden z napotkanych mieszkańców Kożuchowa. Ile w tym prawdy? Według burmistrza... zero.
- Lubkon to już jest własność prywatna. Póki co trwa remont. Co będzie w środku? Tego nie wiem, właściciel szczegółów nie zdradził. Wiem, że trwają zabiegi by uzyskać pozwolenia na tę starą część. Bo pół budynku „należy” do pani konserwator - wyjaśnia rządzący gminą Pawł Jagasek. - A plotki jakieś krążą? - dopytuję. - Jeśli wierzyć plotkom, to tam miał być Rossmann.
Ale czy to prawda? Tak czy siak cieszę się, że ten budynek został kupiony przez prywatnego inwestora, który ma na niego jakiś pomysł. Bo, patrząc w przyszłość, jak już dostaniemy pieniądze na remont dworca, to chociaż też przejazd przez Kożuchów będzie jakoś wyglądał - wyjaśnia.
A nową siedzibą dla kożuchowskich instytucji od jakiegoś czasu jest były biurowiec Zasetu, gdzie do dyspozycji gminy jest ponad 900 m kw. - OPS już tam jest, do końca miesiąca ma się przenieść Powiatowy Urząd Pracy. Docelowo też straż miejska. Tak jak zresztą wcześniej zapowiadałem - mówi burmistrz.
Póki co gmina owe pomieszczenia wynajmuje, ale ratusz jest chętny do skorzystania z prawa do pierwokupu. P. Jagasek podkreśla, że rozmowy na temat kupna wciąż trwają i gdyby w końcu doszło do transakcji, płatność byłaby zapewne w ratach.
Dopóki bowiem biurowiec nie jest własnością gminy, nie może być mowy o jakichkolwiek większych inwestycjach. - Tak więc dostosowaliśmy nieco te pomieszczenia, ale ja nie mogę sobie pozwalać na niewiadomo jakie koszty, dopóki to nie jest nasz budynek - tłumaczy burmistrz Jagasek. - Ale musieliśmy to zrobić, bo niektórzy pracownicy pracowali w urągających warunkach.
W OPS jest kobieta, która przed sześć lat pracowała w pomieszczeniu bez okien! Przez osiem godzin siedzieć w takim miejscu.. No proszę sobie to wyobrazić. A teraz się cieszy, bo ma okno i może sobie kwiatka postawić - kwituje szef gminy.