Krajobraz po ulewie. To już pożar z tą powodzią [WIDEO]
Jeszcze wczoraj białostocznie odczuwali skutki niedzielnej ulewy. Spadła rekorowa ilość deszczu. Władze miasta mówią o niecodziennej sytuacji, PiS chce audytu, a naukowcy apelują o zmiany
Już w tamtym roku ostrzegaliśmy miasto, że mogą być poważne kłopoty. I nic nie zostało zrobione. A w niedzielę zalało kilkadziesiąt garaży - zaalarmowali nas mieszkańcy z ul. Kujawskiej.
- Od kilku lat zalewane są te same miejsca: rondo Jurowiecka/Poleska, Branickiego - Piastowska, tunel Fieldorfa-Nila, czy ul. Daleka. Może najwyższy czas coś z tym zrobić - uważa Czytelnik z osiedla Piasta.
Takich sygnałów odebraliśmy wczoraj mnóstwo. Bo choć nawałnica przeszła przez miasto w niedzielę, jej skutki wielu białostoczan odczuwało także wczoraj. - Mieliśmy kilkadziesiąt interwencji. Strażacy wyjeżdżali do zalanych piwnic, posesji, garaży. Były to zgłoszenia od osób prywatnych i instytucji - mówi Paweł Ostrowski, rzecznik białostockiej straży pożarnej. Dodaje, że wczoraj strażacy wypompowywali wodę m.in. przy ul. Cedrowej, Elektrycznej, Bema, Dworskiej, Dębowej, Mickiewicza, Szczecińskiej.
Zalany Białystok. Konferencja PiS dotycząca nawałnicy
Pozostaje najważniejsze pytanie: czy skutków niedzielnej ulewy można było uniknąć albo przynajmniej je ograniczyć?
Tym bardziej że krótkotrwałe powodzie w naszym mieście przestały być czymś niezwykłym. Ostatnią mieliśmy w lipcu 2016 roku. Spadło wtedy ponad 40 litrów wody na metr kwadratowy. Teraz padł majowy rekord. W niedzielę ciągu doby spadło blisko 90 litrów wody na mkw., tyle co normalnie w ciągu półtora miesiąca.
- To była nadzwyczajna sytuacja. Normalnie systemy odprowadzające wodę są projektowane i wykonywane na 30 litrów na metr. Tutaj mieliśmy prawie trzykrotnie przekroczoną normę. Stąd zalania, cofanie się wody, wybijanie wody ze studzienek. Takich sytuacji nie da się uniknąć, chociaż pewne działania są i będą podejmowane - zapewnia prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
- Mamy wynajęte firmy, których zadaniem jest utrzymywanie ciągłej drożności kanalizacji deszczowej. W czasie nawałnicy nie było sygnałów, że w jakiejś części miasta ten system nie funkcjonował prawidłowo -zapewnia Andrzej Karolski, szef departamentu ochrony środowiska w magistracie.
Dodaje, że miasto na okoliczność nawałnic buduje też urządzenia łagodzące jej skutki. W ubiegłym roku była to m.in. meandryzacja rzeki Białej na odcinku między ul. Miłosza, a Ciołkowskiego. Powstał teren, na którym woda zostaje zatrzymana. Kolejna inwestycja to Stawy Marczukowskie, które są typowymi zbiornikami retencyjnymi. Takie powstana tez przy ul. Ciołkowskiego i Bema. Terenem zalewowym jest też Park Antoniuk. - Czas, po którym woda zniknęła z ulic i wróciła do rzeki i kanalizacji był krótki. To oznacza, że system funkcjonuje prawidłowo. Nie można wybudować kanalizacji, która rozwiąże wszelkie problemy, bo tak nigdzie nie ma - dodaje Andrzej Karolski.
Urzędnicy zapewniają, że w czasie niedzielnej nawałnicy uruchomione zostały wszystkie służby. Została przygotowana ewentualne ewakuacja. Nikt z niej jednak nie skorzystał. Co ważne, nikomu nic się nie stało, choć są straty materialne.
O niedzielnej ulewie pewnie jeszcze przez wiele tygodni będzie głośno. Temat z pewnością poruszony zostanie na sesji rady miasta. - Chcemy zapytać pana prezydenta, jakie działania zostały podejmowane przez ostatnie 10 lat w związku z powodziami. Przecież te sytuacje powtarzają się notorycznie - podkreśla radny PiS Henryk Dębowski.
Jego klub uważa, że powinien powstać audyt hydrologiczny, by specjaliści ustalili, np. które miejsca są szczególnie zagrożone powodziami. Jak poinformował nas magistrat. Białystok przystąpił do programu prowadzonego przez ministerstwo środowiska, którego celem jest m.in. dostosowywanie się do zmian klimatycznych.
Prof. Andrzej Górniak z Zakładu Hydrobiologii na Uniwersytecie w Białymstoku:
W wielu krajach zostały wprowadzone programy dostosowania się do zmian klimatycznych. W Polsce ciągle tego nie ma. A wszyscy zdają sobie sprawę, że zmiana klimatu jest nieuchronna. W części jest spowodowana działalnością człowieka. Od kilkunastu lat mówię naszym władzom, że trzeba w Białymstoku podjąć perspektywiczne i planowe działania, które ograniczą negatywne skutki takich zjawisk przyrodniczych jak np. intensywne opady. Co mogłoby zrobić miasto? Przede wszystkim zadbać, by spływająca woda była gdzieś retencjonowana, zatrzymywana, by opóźnić ten spływ. Taki zbiornik powinien być wybudowany na Dolistówce i na górnej Białej. Trzeba też dbać o to, by jak najmniej uszczelniać glebę. Np. część chodników czy parkingów asfaltowych lub brukowych zamienić na zielone. Takie zielone parkingi mamy np. przed instytutem biologii na kampusie. Architekci i projektanci coraz częściej zaczynają robić większą kanalizację deszczową, choć z tym oczywiście wiążą się większe koszty.