Krajobraz poherbowy
Dyskusja o drobnej szlachcie mazowiecko-podlaskiej powraca, jak moda na sygnety z herbami. Dla historyków to ważna karta dziejów naszego regionu, dla hobbistów to materia anegdotyczna, dla snobów jeszcze jedna okazja do zadarcia nosa.
Dziadek dowodził, że Dobrońscy wywodzili się z zaścianka Dobrony pod Wizną, ale herb zatracili, znaleźli inne sposoby na życie. Co poniektórzy koledzy uniwersyteccy podejrzewali mnie o schlebianie asanom, czego starałem się unikać. Nie taję jednak, że lubię te klimaty, chętnie więc przyjąłem propozycje pana Kazimierza - poznaliśmy się nie w zaścianku, tylko w szpitalu - wyjazdu do jego rodzinnych Czajek.
Gniazdo Czajkowskich
Wieś Czajki leży w parafii Kobylin Borzymy i w powiecie wysokomazowieckim. Trochę z dala od szos, co sprawia, że natura ma się tu dobrze. W 1881 roku Czajki liczyły aż 236 mieszkańców (wyraźnie przeważała płeć piękna), wśród nich znajdowało się 26 właścicieli cząstkowych (drobna szlachta) i pięcioosobowe rodzina Żydów. Niech ten dodatek mniejszościowy nie dziwi, herbowi stronili od zajmowania się handlem i rzemiosłem, potrzebni więc byli im pośrednicy. Wszyscy rodowici mieszkańcy Czajek byli Polakami, katolikami, przypisanymi do herbu Ślepowron. Domy (dworki) mieli drewniane, ich włości liczyły razem 589 morgów (330 ha), z tego pola orne stanowiły 49 proc., łąki tylko 4 proc., a lasy niecałe 12. Były kłopoty z wodą, więc postanowiono w środku wsi wykopać staw, który dziś zarósł, ale nadal wyznacza centrum miejscowości. Notabene, za demokracji ludowej po spuszczeniu wody znaleziono na dnie stawu karabiny.
Pan Kazimierz pamięta opowiastkę: Asan widząc zbliżającego się szlachcica - po wyglądzie można było odróżnić herbowych od chłopów - pyta: A skąd waść przybywa?
- Z Czajek panie bracie.
- A to witam panie Czajkowski.
W Czajkach mieszkali dawnymi czasy tylko Czajkowscy, potem zaczęli dołączać inni, o nich mówiono, że przyszli do dziedziczki (wżenili się). O honor, ma się rozumieć dbali, co poświadcza „przysiężny dołek”. Czajkowscy wracający do domów z Kobylina musieli przejść lub przejechać koło wioski Franki Piaski, a tam też mieszkali honorni, więc często spotkania kończyły się na bójkami. Wreszcie proboszcz kobyliński postanowił pogodzić swych parafian, kazał im się zebrać w jedno miejsce i złożyć przysięgę, że to już koniec tego szatańskiego bezeceństwa. I taka jest geneza „przysiężnego dołka”.
Co się zaś tyczy opowieści to z kolei waścianka Czajkowska, ale rodem z innego zaścianka, podzieliła się krążącą uszczypliwą przestrogą, że mężczyźni Czajkowscy są po prostu skąpawi. - Kobieto pamiętaj, że jak pójdziesz do Czajek za mąż, to będziesz miała tylko te, pieniądze, co je dostaniesz za sprzedane jagody … Ot, babskie gadanie.
Urokliwe widoki
Zatrzymaliśmy się z panem Kazimierzem - czy Państwo się już domyśli, jakie ma mój przewodnik nazwisko? - w środku Czajek. Z widokiem na wspomniany staw, przed cudnym, kamiennym krzyżem i historycznym kamieniem. Na tym ostatnim widnieje herb Ślepowron (po prawdzie, to i Jaruzelscy z tych stron się nim pieczętowali) oraz daty 1424 (założenie wsi) - 1980. Wokół krzyża rosły cztery lipy, z nich zostały tylko dwie, bo drzewa rozsadziły nieco ogrodzenie prawdziwie kowalskiej roboty. Powstało ono w 1931 roku w zakładzie ślusarskim Wacława Matoszka w Łapach. Za stawem pięknie prezentują się zabudowania, z których wyszedł w świat ks. Antoni Czajkowski. Są i nowe okazałe domy, ulicą co raz przejeżdżał traktor, trafił się i kombajn. Mieszkańców stopniowo w Czajkach ubywało, zostali dobrzy rolnicy, widać porządek, dbałość o otoczenie.
Pan Kazimierz przypomina lata swej młodości, kiedy była tu jeszcze czteroklasowa szkoła, z niej chodziło się kontynuować nauki w Truskolasach Niewisko. Bywało gwarno, swojsko, czasami ubogo. Nowinki docierały z opóźnieniem, tradycyjnie mieszkańcy Czajek dzielili się na trzy linie: Gołepów, Jorczyków i Badurów. Wspominano lata wojny, spalenie wsi (drzewo na odbudowę zwożono z lasów Jaruzelskich), szykany UB, walkę z kułakami. Opowiadano o przeżyciach żony, która poszła pytać do bezpieki o los męża. Funkcjonariusze szyderczo zapytali: a to nie poszedł do partyzantki? Nie poszedł, bo go zatłukli w czasie śledztwa. W pobliżu Czajek wyorywano i stare kości, ludzie mówili, że to były mogiłki z okresu epidemii cholery.
Można na gniazdo Czajkowskich oraz okolicę popatrzeć także z górki, ze skrzyżowania dróg prowadzących w kierunku: Starych Truskolasów (1,5 km), Kobylina Borzymy (4 km) i wsi Stypułki Święchy (3 km). Blisko stąd i do rzeczułki Śliny, niegdyś granicy między Mazowszem a Podlasiem. Wspomniany ks. A. Czajkowski w 1979 roku ufundował na górce figurę Matki Bożej z tablicą: „Podziękowanie Matce Bożej za 40 lat kapłaństwa. Z prośbą o dalszą opiekę nade mną, moją rodziną i całą wioską Czajki”. Figurka cierpliwie czeka na renowację
Ksiądz pułkownik
Antoni Czajkowski urodził się 13 listopada 1909 roku w Czajkach w rodzinie Wojciecha i Aleksandry z Babińskich. Święcenia kapłańskie uzyskał w 1939 roku, w czasie okupacji studiował prawo na konspiracyjnych kompletach Uniwersytetu Warszawskiego, należał do ZWZ-AK. Szczęśliwie wydostał się z aresztu Gestapo, ukrywał się, nosił pseudonim „Badur”, bo był z Badurów Czajkowskich. 1 sierpnia 1944 roku spowiadał sanitariuszki, a gdy zbliżała się godzina „W” ruszył na miejsce zgrupowania na Lesznie. Po drodze zastąpili mu drogę żołnierze AK z oddziału Bolesława Niewiarowskiego „Lecha”. Zaproponowali przyłączenie się do nich. W czasie rozmowy powstaniec „Rola” pochwalił się pistoletem, ale zrobił to tak niefortunnie, że postrzelił się ciężko. Ks. Antoni pod wrażeniem tego zdarzenia dołączył do podkomendnych „Lecha” i przybrał nowy pseudonim „Rola II”. Wziął udział w zdobywaniu kilku kamienic przy Alejach Jerozolimskich oraz gmachu Zarządu Wodociągów i Kanalizacji przy pl. Starynkiewicza. Wykazał się nie tylko odwagą, także umiejętnościami żołnierskimi w tych arcytrudnych warunkach. „Lech” uczynił go swym zastępcą.
Powstańców przybywało, brakowało dotkliwie kapelanów, „Badur” wrócił więc do służby duszpasterskiej, został kapelanem Zgrupowania „Chrobry II”. To mogła być długa opowieść o powstańcu warszawskim odznaczonym Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Ks. A. Czajkowski nie chciał pójść do niewoli niemieckiej, znów się ukrywał, zasilił szeregi nowej konspiracji niepodległościowej, współpracował i z rotmistrzem Lechem Pileckim. Aresztowany przez UB przeszedł przez piekło śledztwa, otrzymał wyrok 11 lat więzienia, z tego 5 lat siedział w złowrogich Wronkach.
Bogata jest też historia dokonań ks. Antoniego w PRL aż po powinności kapelańskie na cmentarzu na Bródnie. Wspierał między innymi Komitet Katyński i Krąg Pamięci Narodowej. Pamiętał i o stronach rodzinnych, bywał tu, dodawał ducha ziomkom. Zmarł 4 kwietnia 1985 roku, zgodnie z życzeniem trumna ze zwłokami dotarła do Kobylina Borzymy, została złożona w grobowcu rodzinnym. Natomiast w tamtejszej świątyni zawisła tablica poświęcona pułkownikowi, żołnierzowi Zgrupowania Chrobry II”. Miał ks. Antoni i następców w rodzinie, a pamięć o „Badurze” trwa.
Czajkowscy mają się dobrze
I to nie tylko ci mieszkający nadal w Czajkach, ale i w okolicznych byłych zaściankach, w Białymstoku, innych miastach Polski, pewnie i poza granicami kraju. Mój przewodnik Kazimierz (z Gołepów) nie zgodził się na dłuższą prezentację. A byłoby o czym pisać, poczynając od zawiłych szlaków edukacyjnych. Jako już elektryk też konspirował (Czajkowscy mają to we krwi?), zakładał „Solidarność” w Szpitalu Zakaźnym im. K. Dłuskiego. Miał kontakty ze studentami z NZS, pomagał w przewożeniu drukarki, wziął udział w próbie (nieudanej) podpalenia przed 1 maja płoszczadki na Zwierzyńcu. Z zaciekawieniem wysłuchałem też opowieści o rozwinięciu flagi na kominie „Biawaru” oraz wielu niezwykłych przypadkach z parafii kobylińskiej.
Dziękuję panie Kazimierzu, pozdrawiam panie („Czajkę” też) i panów Czajkowskich.
Wyjaśnienie
Przed dwoma tygodniami na zdjęciu studentów historii i przysposobienia obronnego stał jako dowódca mjr Jerzy Najdberg. Przepraszamy.