W asyście kompanii honorowej Wojska Polskiego, pocztów sztandarowych NSZZ „Solidarność”, rodzina i setki przyjaciół pożegnały na cmentarzu Rakowickim Ksawerego Bogacza
Odszedł 27 maja. Dokładnie miesiąc później świętowałby swoje 70. urodziny. Nie pokonało go trudne dzieciństwo - jako mały chłopiec stracił rodziców - nie złamał PRL-owski aparat represji. Zdołał się też podźwignąć po dramatycznej śmierci starszej córki. Pokonała go dopiero nieuleczalna choroba Creutzfeldta-Jakoba, zaledwie po trzech miesiącach od jej zdiagnozowania.
NSZZ „Solidarność” Akademii Górniczo-Hutniczej oraz Niezależne Zrzeszenie Studentów tej uczelni jeszcze w ubiegłym roku wystąpiły o nadanie Ksaweremu Bogaczowi Krzyża Wolności i Solidarności. Kiedy nie było już złudzeń, że życie wybitnego działacza opozycyjnego dobiega niestety kresu, prace proceduralne przyśpieszono. Prezydent RP decyzję o nadaniu odznaczenia podpisał dzień po jego śmierci.
Rafał Dyrcz, naczelnik Oddziału Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie wręczył je niezwykle wzruszonej Annie Wierzbickiej-Bogacz, żonie zmarłego, w kaplicy na cmentarzu Rakowickim przed rozpoczęciem ceremonii pogrzebowej.
Krzyż Wolności i Solidarności, będący ideowym nawiązaniem do Krzyża Armii Krajowej, w przypadku Bogacza ma znaczenie nie tylko symboliczne. Jego ojciec najpierw służył w pułku ułanów a potem walczył jako żołnierz AK.
Ksawery już w 1965 roku jako uczeń nowotarskiego liceum wystąpił ze sprzeciwem wobec akcji władz PRL, potępiającej list biskupów polskich do niemieckich. Odmówił podpisania petycji w tej sprawie, nakłaniając do tego samego innych uczniów.
Czytaj więcej:
- Organizując ruch oporu, Bogacz zaczął nawiązywać kontakty także z internowanymi liderami związku.
- Jak został ukarany za udział w manifestacji?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień