Kraków Stanisława Lema. Ulubione miasto pisarza
13 września 1921. We Lwowie przychodzi na świat Stanisław Lem. W tym mieście spędzi 23 lata swojego życia, w tym trudny czas okupacji. Będzie za nim zawsze tęsknił. Potem przeprowadza się do Krakowa. Tam założy rodzinę, zbudował dom i napisał swoje najważniejsze książki. Kraków stał się jego miastem
Urodził się w spolonizowanej rodzinie zamożnego żydowskiego lekarza Samuela Lema. Dzieciństwo miał pogodne i dostatnie. Jako uczeń wyróżniał się wiedzą i inteligencją. To beztroskie życie przerwał jednak wybuch wojny i kolejne okupacje rodzinnego miasta.
Po wejściu Niemców w 1941 r. Lemowie ukrywali się w różnych miejscach i szczęśliwie udało im się ocaleć. Ze Lwowa wyjechali jednym z transportów repatriacyjnych w 1945 r. Pisarz z jakichś względów utrzymywał wprawdzie uparcie, że był to rok 1946 r., ale badania „Lemologów” pozwoliły ustalić, że stało się to w lipcu 1945 r.
Ze Lwowa do Krakowa
Nie było to jedyne świadome zafałszowanie w życiorysie pisarza. Lem przez całe życie ukrywał swoje pochodzenie i nie chciał mówić o dramatycznych przeżyciach z czasów okupacji, podczas której zginęła cała jego dalsza rodzina.
W Krakowie Lemowie zatrzymali się w mieszkaniu państwa Kołodziejów przy ul. Śląskiej 3. - Mieli tu przyjaciół tak bliskich, że byli dla siebie nawzajem jak rodzina. Kołodziejowie i Lemowie przyjaźnili się jeszcze od I wojny światowej. Kołodziejowie naszykowali pokój na przyjazd Lemów i niecierpliwie na nich czekali - mówi Wojciech Orliński, autor jedynej polskiej biografii pisarza, zatytułowanej „Lem. Życie nie z tej ziemi”.
Początki tej przyjaźni były dość niezwykłe. Ojciec pisarza poznał Karola Kołodzieja - tak jak on laryngologa - podczas służby w ck armii. Razem dostali się do rosyjskiej niewoli po upadku Twierdzy Przemyśl i trafili w głąb Rosji. Po powrocie ich rodziny blisko przyjaźniły się we Lwowie, a podczas okupacji Kołodziejowie pomagali Lemom w ukrywaniu się.
Karol Kołodziej przeniósł się potem do Krakowa i - jak przypuszcza Wojciech Orliński - zapraszał tam Samuela, oferując mu schronienie w swoim mieszkaniu. Ten jednak z jakichś powodów zwlekał, narażając rodzinę na niepewne ukrywanie się we Lwowie, o co zresztą Stanisław miał do niego pretensję do końca życia.
Lekarz, spawacz, literat
Mieszkanie przy Śląskiej było dwupokojowe, a musiały się w nim zmieścić dwie rodziny. Stanisław zajmował tzw. nyżę, czyli wnękę, w którym spał i uczył się. W Krakowie podjął bowiem zaczęte we Lwowie studia medyczne.
Nie ukończył ich jednak, świadomie nie przystępując do ostatnich egzaminów. Po pierwsze nie bał się, że ówczesnym zwyczajem zostanie powołany do wojska, z którego już nie wyjdzie, po drugie zaś lekarzem nie chciał być.
Ciągnęło go do pisania choć, jak podaje Orliński, przez chwilę rozważał na poważnie, czy nie poświęcić się fachowi zdobytemu podczas okupacji we Lwowie: nauczył się wtedy spawać i ciąć palnikiem acetylenowym.
Były to cenne umiejętności, które pozwoliłyby mu dobrze zarabiać. Zwyciężył jednak pociąg do pióra, dzięki czemu polskie spawalnictwo straciło pracownika, ale polska literatura zyskała wybitnego twórcę.
Na studiach poznał dr. Stanisława Choynowskiego, który zatrudnił go w prowadzonym przez siebie Konwersatorium Naukoznawczym na UJ.
Lem zajął się omawianiem książek naukowych przysyłanych przez uczelnie zachodnie, a teksty o nich publikował na łamach - „Życia Nauki”. Musiał się w trybie przyspieszonym samemu nauczyć się angielskiego i z tamtego czasu został mu nawyk wymawiania niektórych angielskich słów po polsku.
Cały czas szukał też miejsca, w którym mógłby publikować wiersze i teksty. Próbował w „Odrodzeniu”, „Twórczości”, „Kuźnicy”, „Żołnierzu Polskim” i wychodzącym na Śląsku „Nowym Świecie Przygód”. Tam właśnie w 1946 r. zamieścił swoje pierwsze fantastyczne opowiadanie „Człowiek z Marsa”.
Nawiązał też wtedy kontakt z „Tygodnikiem Powszechnym” i skupionym wokół niego środowiskiem. Wywarło ono silny wpływ na młodego pisarza. Mimo, że Lem całe życie deklarował się jako niewierzący, z katolickim „Tygodnikiem” współpracował do końca życia. Ostatni felieton, jaki podyktował przed śmiercią, przeznaczony był właśnie dla „Tygodnika”.
Czytaj więcej:
- Ulubione miasto pisarza
- Lwów i Kraków
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień