Kraków to świetne miejsce na akcję historycznej powieści kryminalnej. Autorzy dostrzegli to już dawno. Z jakim skutkiem? Przyjrzyjmy się bliżej krakowskim kryminałom historycznym.
W 2009 roku ukazała się książka Marka Krajewskiego „Śmierć w Breslau”. Była to powieść o radcy kryminalnym Eberhardzie Mocku, który we Wrocławiu lat 30. ub.w. prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczego morderstwa pewnej arystokratki. Książka prócz skomplikowanej intrygi, sporej dawki makabry i oryginalnego bohatera wyróżniała się znakomitym odtworzeniem realiów przedwojennego Wrocławia. Autor poznawał niemiecki Breslau zagłębiając się w opracowania naukowe, przedwojenną prasę, księgi adresowe, przewodniki i plany.
Efekt robił wrażenie: na kartach powieści radca Mock odwiedzał autentyczne restauracje, knajpy i szynki, zamawiał potrawy, które naprawdę w nich podawano, palił papierosy produkowanych wówczas marek i pił piwo warzone w ówczesnych śląskich browarach. Sprawy załatwiał w rzeczywiście istniejących wówczas instytucjach z prawdziwymi adresami przy przedwojennych ulicach.
Książka odniosła sukces, a zachęcony Marek Krajewski napisał potem cztery kolejne części przygód Mocka z akcją osadzoną w niemieckim Breslau. Wszystkie stały się bestselerami. To była nowa jakość w polskim kryminale. Czytelnicy pokochali zarówno mrocznego bohatera, jak i historyczną scenografię, drobiazgowo zrekonstruowaną przez autora. Wrocławskie powieści Krajewskiego zapoczątkowały w Polsce nurt kryminałów historycznych nazwanych retro kryminałami.
Rychło zaczęły się pojawiać kolejne takie powieści dziejące się najczęściej u schyłku XIX w. lub okresie międzywojennym w rozmaitych polskich (choć wtedy niekoniecznie polskich) miastach: Warszawie, Lublinie, Poznaniu, Gdańsku, Bydgoszczy (a nawet znacznie mniejszych, np. w Kłodzku, Wejherowie, Grajewie). Każde lub prawie każde miasto zapragnęło mieć swojego własnego Mocka i swój własny kryminalny cykl.
Kryminał galicyjski
A jak w tej konkurencji wypada Kraków? Prymat przysługuje Krzysztofowi Maćkowskiemu, który już w 2007 r. stworzył pierwszy krakowski retro kryminał zatytułowany „Raport Badeni”. Rzecz działa się - a jakże! - w czasach galicyjskich. W roku 1900 miejscowy inspektor c.k. policji Gustaw Mahler („Nie z tych Mahlerów” - wyjaśnia cierpliwie) prowadził śledztwo w sprawie śmierci warszawskiej studentki Justyny Badeni („Nie z tych Badenich”). Dziewczyna być może popełniła samobójstwo, a być może została zamordowana, bo w jej śmierć zaplątani byli także agenci rosyjskiej ochrany.
Fabuła zgrabnie poruszała się w młodopolskim Krakowie, na kartach powieści pojawiały się emblematyczne krakowskie miejsca (np. Hawełka, Cygarfabryka, Dyrekcja Policji), sporo też było humoru, a autor - do niedawna reporter działu miejskiego „Dziennika Polskiego” - zaszyfrował w niektórych wątkach odniesienia do swojej redakcji (występowała w „Raporcie” jako „Kurier Krakowski” z siedzibą przy ul. Wielopole). Powieść miała dobre przyjęcie, prawa do niej sprzedano za granicę i miała zapoczątkować cykl z inspektorem Mahlerem w roli głównej. Niestety, cykl taki nigdy nie powstał, autor zajął się innymi sprawami, a Mahler pozostał jednorazowo wykorzystaną postacią. A szkoda…
Również w 1900 r. toczy się akcja wydanej w 2011 powieści „Latarnie umarłych” Małgorzaty Kochanowicz (rodem z Włocławka). Stała się ona pierwszą częścią cyklu o Witoldzie Korczyńskim, tajemniczej postaci: uczestniku zamachu na carskiego urzędnika w Warszawie, emigrancie politycznym w Londynie, weteranie wojny burskiej. Po osiedleniu się w Krakowie ten milczący mężczyzna zostaje prywatnym detektywem i na zlecenie bogatych klientów rozwiązuje sprawy morderstw, porwań i szantaży. Cykl doczekał się jeszcze dwóch tomów („Poszukiwana” oraz „Krok w ciemność”) i zdobył pewną popularność, choć wydaje się, że większą poza Krakowem niż w nim samym.
Magia findesieclowego Krakowa musi być silna, bo koniec XIX w. wybrali dla swoich retro kryminałów także Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński (piszący pod pseudonimem Maryla Szymiczkowa). Stworzyli oni serię o Zofii Szczupaczyńskiej, krakowskiej matronie, żonie profesora uniwersytetu, amatorsko zajmującej się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych. Szczupaczyńska jest natrętna, wścibska i reprezentuje niektóre złe cechy krakowskiego mieszczaństwa, ale jest też inteligentna i uparta, dzięki czemu potrafi skutecznie rozwiązywać kryminalne zagadki.
W liczącym dziś cztery tomy cyklu („Tajemnica domu Helclów”, „Rozdarta zasłona”, „Seans w Domu Egipskim”, „Złoty róg”) autorzy bardzo udanie oddali atmosferę galicyjskiego Krakowa. W fabule z jednej strony znalazły się autentyczne postacie i wydarzenia (np. Tadeusz Boy-Żeleński, który odgrywa w powieściach znaczącą rolę, pogrzeb Jana Matejki, wesele Lucjana Rydla), z drugiej wydobyte z prasy, wspomnień i opracowań elementy ówczesnej obyczajowości i życia codziennego. Powieści o Szczupaczyńskiej zyskały wielu fanów, a autorzy zapowiedzieli, że będą kontynuować cykl aż do roku 1946, gdy dziewięćdziesięciokilkuletnia Szczupaczyńska rozwiąże swoją ostatnią zagadkę.
Kryminał staropolski
Zupełnie inny okres historyczny dla swojego retro kryminału wybrała natomiast para krakowskich pisarzy Małgorzata i Michał Kuźmińscy. W 2009 r. ukazała się ich powieść „Sekret Kroke”. Była to wybuchowa mieszanina kryminału, powieści szpiegowskiej i sensacyjnej. Oto wiosną 1939 r. w Krakowie skrzyżowały się ścieżki niemieckiego szpiega, księcia Michaiła Romanowa (z tych Romanowów), hiszpańskiego zakonnika Carlosa i sławnego nożownika z Warszawy Maćka Messera. Wszyscy starali się zdobyć tajemniczy manuskrypt ukryty gdzieś pod Wawelem przez Bractwo Alchemików.
Brawurowo napisana powieść, w której pojawiały się skryte morderstwa, samochodowe pościgi i strzelaniny na ulicach Krakowa, romanse i walka wywiadów, była zamierzonym pastiszem, wykorzystującym w zabawny sposób wątki z innych utworów kultury i popkultury (np. z powieści Dana Browna, „Imienia róży” Umberto Eco czy filmu „Nagi instynkt”). Wspomniany zakonnik Carlos nosił znaczące nazwisko Chacal, major polskiego kontrwywiadu to były łowca zwierząt Tomasz Wilmowski, żydowski mleczarz miał na imię Tewje, a pies tropiący krakowskiej policji wabił się Cywil…
Zabawa konwencjami była przednia i spodobała się czytelnikom, więc dwa lata później autorska para wydała podobną powieść - „Klątwę Konstantyna”. Tym razem rozgrywała się w Krakowie w 1946 r. i była równie mocno osadzona w popkulturze. To była jednak ostatnia tego typu książka Kuźmińskich, którzy odeszli od pastiszowej sensacji w stronę poważnych współczesnych kryminałów, nazwanych etnicznymi (nota bene z krakowską bohaterką w roli głównej). Stworzyli z nich swój własny podgatunek, skądinąd ze świetnym rezultatem.
Znacznie głębiej w historię - bo do okresu staropolskiego - sięgnął krakowski pisarz Mariusz Wollny. W 2007 r. ukazała się jego powieść „Kacper Ryx”, opowiadająca o XVI-wiecznym studencie tutejszego uniwersytetu zajmującym się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych. Ryx stykał się z autentycznymi postaciami (m.in. Janem Kochanowskim, Łukaszem Górnickim, królem Zygmuntem Augustem) i rozwiązywał autentyczną sprawę kradzieży królewskiej pieczęci z Wawelu. Autor - historyk i etnograf - starannie odtworzył topografię i zabudowę renesansowego Krakowa oraz realia życia jego mieszkańców.
C.k. Galicja górą!
Powieść spodobała się, pisarz poszedł więc za ciosem i napisał kolejne tomy: „Kacper Ryx i król przeklęty”, „Kacper Ryx i tyran nienawistny” oraz „Kacper Ryx i król alchemików”. Ich akcja toczyła się w czasach panowania kolejnych królów: Henryka Walezego, Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Łączyła kryminalne zagadki z elementami powieści płaszcza i szpady oraz starannie ukazanym tłem historycznym.
Ryx zdobył wielu fanów, nie tylko w Krakowie zresztą, i zaczął żyć własnym życiem. Autor prowadził spacery po mieście szlakiem swojego bohatera. Powstała specjalna aplikacja na telefon służąca jako przewodnik po Krakowie śladami wydarzeń opisanych w książkach, a także gra planszowa „Kacper Ryx i Król Żebraków”. Popularność postaci dostrzegło także samo miasto, które włączyło Ryksa do swoich działań promocyjnych, a autora uhonorowało ławeczką literacką na Plantach.
Potem Mariusz Wollny stworzył jeszcze jeden XVII-wieczny cykl powieściowy, zatytułowany „Krwawa jutrznia”, którego bohaterem był syn Ryksa. Były to już jednak bardziej powieści historyczne niż kryminalne. W 2020 r. wrócił do retro kryminałów, publikując 850-stronicową książkę „Biały towar”. Jej akcję osadził - skąd to znamy? - w cesarsko-królewskim Krakowie schyłku XIX w., a bohaterami uczynił czwórkę przyjaciół prowadzących śledztwo w sprawie handlu tytułowym białym towarem (wśród nich młodego Tadeusza-Boya Żeleńskiego, tak tego samego!). „Biały towar” ma być pierwszą częścią cyklu zatytułowanego „Sprawy komisarza Mohra”.
Ten krótki przegląd krakowski powieści retrokryminalnych (niepełny, bo były jeszcze np. rozgrywająca się podczas okupacji „Noc zimowego przesilenia” Agnieszki Krawczyk czy „Najdłuższa noc” Macieja Dancewicza i Marka Bukowskiego inspirowana nieudanym serialem „Belle epoque”) zakończmy powrotem do tego, od kogo wszystko to się zaczęło. Na początku 2022 r. Marek Krajewski opublikował swoją nową powieść zatytułowaną „Demonomachia. Jej akcja nie dzieje się jednak ani we Wrocławiu, ani we Lwowie, lecz w… galicyjskim Krakowie przełomu wieków. Bohater, niedoszły egzorcysta Stefan Zborski, walczy w niej z siłami nadprzyrodzonymi: demonami, diabłami, dybukami… A wokół mamy XIX-wieczny Kraków: młodopolskich artystów, żydowskich rabinów, c.k. policjantów i profesorów gimnazjalnych… Autor zapowiada, że książka być może stanie się początkiem nowego cyklu powieściowego. Jak więc widać, w kryminałach retro galicyjski Kraków cały czas jest górą.