Krakowscy archeolodzy na izraelskim tropie tajemnic przeszłości
Naukowcy z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego od sześciu lat prowadzą wykopaliska na stanowisku Tel Erani w Izraelu. Ich badania pozwoliły lepiej poznać historię tego terenu i dowieść, że jego przeszłość jest zupełnie inna niż do tej pory sądzono.
Izrael, kilkadziesiąt kilometrów od miasta Aszkelon. To właśnie tutaj, w sercu Lewantu, czyli historycznej krainy obejmującej dzisiejsze tereny Jordanii, Libanu, Syrii i Izraela, znajduje się jedno z najważniejszych miejscowych stanowisk archeologicznych
– Tel Erani. Legenda głosi, że obszar ten swoją nazwę zawdzięcza lokalnemu szejkowi, który zasłynął, rzucając się na ratunek dwójce dzieci topiących się w płynącym w pobliżu potoku. W niesieniu pomocy przeszkadzały mu ubrania szybko nasiąkające wodą, zrzucił je więc i na brzeg wyszedł rozebrany, zyskując przydomek „erani”, czyli po arabsku „nagi”. Przez lata wierzono, że to właśnie na tym obszarze znajdują się ruiny biblijnego miasteczko Gath – ojczyzny m.in. Goliata. Badania naukowców jednoznacznie obaliły tę tezę, potwierdziły za to, że teren skrywa setki śladów, które pozostawili po sobie mieszkańcy Lewantu – twórcy pierwszej cywilizacji, pionierzy rolnictwa, rzemiosła czy hutnictwa.
Tel Erani od sześciu lat jest „królestwem” naukowców z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Krakowianie z zespołu kierowanego przez prof. Krzysztofa Ciałowicza we współpracy z kolegami z Uniwersytetu Ben Guriona w Berszewie prowadzą tam badania skoncentrowane wokół historii tego obszaru sprzed sześciu tysięcy lat.
– Podczas naszych wykopalisk w delcie Nilu w Egipcie zauważyliśmy, że tamtejsi mieszkańcy handlowali różnymi towarami z mieszkańcami Lewantu i chcieliśmy przeanalizować, jak ten proces wyglądał od drugiej strony. Teren Tel Erani od dawna uchodził za bardzo istotny historycznie, wyniki wcześniej prowadzonych tam badań nigdy nie zostały jednak opublikowane. Postanowiliśmy więc sami sprawdzić, co rzeczywiście można tam znaleźć – wyjaśnia dr Marcin Czarnowicz z Instytutu Archeologii UJ, jeden z uczestników wykopalisk.
Krakowianie po raz pierwszy pojawili się w Izraelu w 2013 r. i od tamtej pory regularnie, raz do roku, przyjeżdżają na stanowisko realizować kolejne etapy swoich badań. Obszar Tel Erani jest ogromny – liczy około 26 hektarów – wykopaliska są więc prowadzone w wytypowanych wcześniej, mniejszych częściach. Ze względu na wysoką temperaturę archeolodzy ruszają z pracą zaraz po wschodzie słońca. Siatki rozwieszone nad stanowiskiem – miejscowy patent, stworzony z myślą o zabezpieczaniu plantacji winogron przed upałami – chronią bowiem tylko częściowo. Wstać trzeba o 5 nad ranem; kto ociąga się z opuszczeniem łóżka, ten z bazy jedzie na miejsce bez śniadania i kawy. Każdy dzień rozpoczyna się od wykonania dokładnych fotografii stanowiska, które później służą do archiwizowania postępów prac. Dalej w ruch idą nie tylko szpachelki czy pędzle, ale również łopaty, kilofy i taczki niezbędne do wywozu kilogramów wydobywanej ziemi.
– Stanowisko jest podzielone na kwadraty 5 x 5 metrów. W każdym z nich pracują zazwyczaj trzy osoby i z takiego obszaru codziennie udaje się wykopać kilka wiader fragmentów ceramiki. To najczęściej znajdywane przez nas elementy, mniej jest kości czy krzemieni, najrzadziej natrafiamy na metalowe zabytki - opowiada Agnieszka Ochał-Czarnowicz z Instytutu Archeologii UJ, uczestniczka badań.
W tym roku w wykopaliskach prowadzonych na Tel Erani brało udział ponad 50 osób. W cały projekt oprócz przedstawicieli Instytutu Archeologii UJ zaangażowani są także członkowie izraelskich służb konserwatorskich, studenci UJ oraz naukowcy z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt Polskiej Akademii Nauk. Ci ostatni próbują ustalić, jak w czwartym tysiącleciu p.n.e. wyglądała okoliczna fauna i flora. Kilogramy ziemi wydobytej przez archeologów z lupą w ręku przesiewają więc przez sito w poszukiwaniu najmniejszych glonów, szczątków ssaków czy ości ryb, którym można byłoby się przyjrzeć z bliska. Tropią również ziarna – to one najlepiej nadają się bowiem do specjalistycznych badań laboratoryjnych, pozwalających określić rok pochodzenia i tym samym dowieść początków obecności człowieka na tym terenie.
Podczas dotychczasowych prac w Izraelu krakowianom udało się już natrafić na szereg cennych znalezisk, pozwalających lepiej poznać historię tego terenu. Badacze potwierdzili m.in., że Egipcjanie nie tylko gościnnie pojawiali się w Lewancie, by wymieniać towary z miejscowymi, ale zamieszkiwali ten obszar na stałe. Świadczą o tym wykopane fragmenty glinianych mis służących do wypiekania chleba, znalezione w piecach przeznaczonych do produkcji tego pieczywa. Tego rodzaju technologii używali bowiem wyłącznie przybysze z delty Nilu; rdzenni mieszkańcy przygotowywali chleb podobny bardziej do podpłomyków, w zupełnie inny sposób.
Naukowcy z UJ odkryli również fragmenty muru obronnego otaczającego miasto istniejące w starożytności na terenie Tel Erani. Ich analizy dowiodły, że to najstarsza tego rodzaju konstrukcja na terenie Izraela.
– Do tej pory uważano, że pierwsze miasta otoczone murem obronnym powstawały na tym obszarze ok. 3000-2900 r. p.n.e. Odkryty przez nas mur jest starszy o jakieś 300-400 lat – mówi dr Czarnowicz. – To pokazuje, że miasto w tym miejscu powstało jeszcze zanim pojawili się tam Egipcjanie, a nie, jak sądzono, w efekcie ich przybycia do Lewantu. To bardzo istotna zmiana myślenia o przeszłości tego regionu – podkreśla.
Krakowscy naukowcy są obecnie jedynymi archeologami na świecie, którzy na tak szeroką skalę badają rozwój społeczny i ekonomiczny Lewantu. W ramach swojego projektu prowadzą oni wykopaliska na trzech kluczowych dla tego regionu stanowiskach – nie tylko w Izraelu, ale również Egipcie i Jordanii. Wyprawy są możliwe dzięki grantowi, który Uniwersytetowi Jagiellońskiemu udało się pozyskać z Narodowego Centrum Nauki.
Zespół odpowiadający za izraelską część wykopalisk na Tel Erani planują po raz kolejny pojawić się w przyszłym roku. Jak podkreślają badacze, stanowisko cały czas kryje w sobie bowiem wiele zagadek. Bez odpowiedzi pozostaje m.in. pytanie o to, jak dokładnie przebiegał mur obronny otaczający starożytne miasto. Archeolodzy chcą także ustalić, kiedy dokładnie w tamtym rejonie pojawili się Egipcjanie i jak szerokie były ich wpływy. – Pytanie, czy mamy do czynienia z egipskim „Chinatown” czy raczej egipskimi „Sukiennicami”, gdzie mieszkali i przyjmowali karawany z dostawami towarów ze swojej ojczyzny – wskazuje dr Czarnowicz.– Na razie mamy potwierdzoną ich obecność w jednym miejscu na terenie Tel Erani, będziemy więc szukać dalej – dodaje.