Krakowscy taksówkarze kontra Uber – wojna o przepisy. Kogo wzmocni nowa ustawa o transporcie zbiorowym: kierowców, giganta czy… klientów?
Prawo. 63 tysiące polskich taksówkarzy czeka w nerwach na nową ustawę o transporcie zbiorowym, której projekt powstaje od miesięcy w resorcie infrastruktury kierowanym przez Małopolanina Andrzeja Adamczyka. Minister zdaje sobie sprawę, że to jeden z gorętszych dziś i najbardziej podatnych na korupcję aktów prawnych. Może ochronić przed agresywną obcą konkurencją tysiące polskich rodzin, ale jednocześnie wywołać niezadowolenie wielu polskich klientów, zwłaszcza młodych, chwalących wygodę i niskie ceny.
Ustawa o transporcie zbiorowym dotyczy zarówno przewozów między miejscowościami, zdominowanych w ostatnich dwóch dekadach przez popularne w Małopolsce busy (ich właściciele boją się, że zostaną zniszczeni przez globalnych autokarowych potentatów), jak i transportu w miastach, opanowanego dotąd przez rodzimych taksówkarzy, solistów i korporacje.
Furtki dla gigantów?
Na miejskim rynku przewozów rozbija się od kilku lat kontrowersyjna, pochodząca z USA, globalna korporacja Uber. Stworzyła ona mobilną internetową aplikację umożliwiającą nawiązywanie kontaktów miedzy potencjalnymi pasażerami i właścicielami prywatnych aut, którzy okazyjnie (a w praktyce często na stałe) zarabiają na przewozach. Z usługi tej korzysta już ponoć 1,5 mln Polaków (tylu ściągnęło aplikację). W grudniu zeszłego roku unijny Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że nie jest to usługa technologiczna, lecz przewozowa i jako taka powinna podlegać identycznym regulacjom, jak np. taksówki.
Czytaj więcej:
- jakie wady Ubera i podobnych korporacji wymieniają związki taksówkarskie?
- jakie zmiany mogą czekać popularną aplikację i jej użytkowników?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień