18 maja 1920. W Wadowicach w rodzinie wojskowego, przychodzi na świat chłopiec. Któż wówczas mógł przypuszczać, że narodził się największy Polak XX stulecia, pierwszy słowiański papież - Jan Paweł II.
Urodził się jako trzecie dziecko Karola i Emilii z domu Kaczorowskiej, po Edmundzie Antonim i Oldze Marii, która zmarła w dniu narodzin (7 lipca 1916 r.). W księdze chrztów wadowickiej parafii pod wezwaniem Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny odnotowano, że do wspólnoty Kościoła katolickiego został włączony 20 czerwca 1920 r., w obecności rodziców chrzestnych: Marii Wiadrowskiej (siostra matki) i Józefa Kuczmierczyka (mąż siostry matki), otrzymując imiona: Karol Józef.
„Był to chłopiec bardzo żywy, bardzo zdolny, bardzo bystry i bardzo dobry. Z usposobienia optymista, choć przy uważniejszym spojrzeniu dostrzegało się w nim cień wczesnego sieroctwa” - tak wspominał Karola szkolny katecheta. Nie stronił od sportu. Lubił grę w piłkę nożną, jazdę na nartach i turystykę górską. Największą pasją był jednak teatr. Od wczesnych lat zwracał też uwagę religijnością, dlatego wielu spodziewało się, że po maturze wstąpi do seminarium. Drogę kapłaństwa wybrał nieco później. Do tej decyzji dojrzewał poprzez osoby, miejsca i wydarzenia, które wywarły wpływ na jego formację, a później na najbardziej charakterystyczne ryty posługi i nauczania duszpasterskiego.
Rodzice
„W jakimś sensie przyczynili się do tego moi Rodzice w domu rodzinnym, a zwłaszcza mój Ojciec, który wcześnie owdowiał” - zanotował Jan Paweł II w autobiografii „Dar i tajemnica”, spisanej w pięćdziesiątą rocznicę święceń kapłańskich. Karol junior stracił matkę jeszcze przed Pierwszą Komunią Świętą. Zmarła wskutek zapalenia mięśnia sercowego i niewydolności nerek w wieku 45 lat. Dla dziewięciolatka śmierć matki była traumatycznym przeżyciem, niemniej z uwagi na dziecięcy wiek mniej ją pamiętał i mniej był świadom jej wkładu w wychowanie religijne choć - jak pisał - „był on z pewnością bardzo duży”.
Najważniejszą rolę w pierwszym okresie życia Karola odegrał ojciec. Człowiek głęboko wierzący, ceniący ład i dyscyplinę, sumienny i pracowity. Jan Paweł II wspominał: „Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał od siebie wymagać, widziałem, jak klękał do modlitwy. To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą w okresie dojrzewania młodego człowieka. Ojciec, który umiał od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków”. Karol nieraz budził się w nocy i widział ojca na kolanach, tak jak widywał go w kościele. Nigdy nie rozmawiali o powołaniu, ale przykład ojca „był jakimś pierwszym domowym seminarium”.
Duchowi przewodnicy
Powołanie Wojtyły dojrzewało w rodzinie, w kontakcie z duchownymi i świeckimi. Ksiądz Kazimierz Figlewicz,, wikariusz wadowicki w latach 1930-1933, a następnie wikariusz przy katedrze na Wawelu, był jednym z tych, którzy mieli ogromny wpływ na formację duchową i drogę życiową Karola. „Dzięki niemu zbliżyłem się do parafii, zostałem ministrantem, nawet poniekąd zorganizowałem kółko ministranckie” - pisał Jan Paweł II. Po przenosinach do Krakowa utrzymywali kontakt. Były katecheta Karola, jako jego spowiednik, w stosownym momencie powiedział: „Chrystus wskazuje ci drogę do kapłaństwa”.
Kolejnym przewodnikiem był Jan Tyranowski - mistyk z Dębnik, człowiek o niezwykłej duchowości, zaangażowany w tworzenie „Żywego Różańca” studentów przy kościele salezjanów i w formację młodzieży. Księgowy, który pracował jako krawiec, bo „bardziej mu to ułatwia życie wewnętrzne”. Karol zetknął się z nim jako student polonistyki. Od niego - jak mówił - nauczył się m.in. „elementarnych metod pracy nad sobą, które wyprzedziły, to co potem znalazłem w seminarium”. Tyranowski, ukształtowany na dziełach karmelitańskich świętych Jana od Krzyża i Teresy od Jezusa wprowadził go w świat mistycyzmu. „Z pewnością odegrał On także wielką rolę w moim życiu, w drodze do kapłaństwa, ukazując swoim przykładem piękno życia wewnętrznego, związanego z darem powołania do służby Chrystusowi” - pisał Jan Paweł II.
Miejsca
Karol urodził się i wychował w kamienicy należącej do Żyda Chaima Bałamutha, położonej obok kościoła. Rodzice wynajmowali dwa pokoje z kuchnią na piętrze, z widokiem na boczną ścianę świątyni z zegarem słonecznym i maksymą: „Czas ucieka - wieczność czeka”. Uczęszczał do szkoły powszechnej przy Rynku, potem do gimnazjum im. Wadowity. Te miejsca, nauczyciele, żydowscy koledzy, odcisnęli ślad na jego życiowej drodze. Podobnie jak klasztor karmelitów bosych na wadowickiej Górce, gdzie przyjął szkaplerz karmelitański, pogłębiał pobożność maryjną wyniesioną z domu i parafii, poznawał życie kontemplacyjne i mistyczne. Chciał nawet wstąpić do karmelitów.
Kolejne ważne miejsce w życiu Karola to Kalwaria Zebrzydowska położona niedaleko Wadowic. Po pogrzebie matki, wraz z ojcem i bratem udał się do tamtejszego sanktuarium, by przed obliczem Matki Boskiej modlić się w intencji zmarłej. Kalwarię nawiedzał już od lat dziecięcych. Potem po wielokroć jako kapłan i biskup krakowski. Na dróżkach kalwaryjskich omadlał sprawy trudne i wszystkie ważne decyzje.
W 1938 r. rozpoczął studia na Uniwersytet Jagielloński na filologii polskiej. Wraz z ojcem zamieszkał w Krakowie przy ul. Tynieckiej 10 (dom należał do krewnych matki). Wybuch wojny i aresztowanie profesorów UJ przerwały jego studia. Aby uniknąć wywózki na przymusowe roboty do Niemiec, we wrześniu 1940 r. podjął pracę jako robotnik fizyczny w kamieniołomie związanym z fabryką chemiczną Solvay, rok później w oczyszczalni wody w fabryce sody w Borku Fałęckim. Poznał środowisko ludzi ciężkiej pracy, ich rodziny, zainteresowania, problemy, wartość, godność, zaznał od nich wiele życzliwości. Jesienią 1942 r. rozpoczął studia w konspiracyjnym seminarium, jako robotnik. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy z duszpasterskiej wagi doświadczenia „seminarzysty-robotnika”.
Wydarzenia
Trzy lata po ś mierci matki Karol stracił brata. Śmierć najbliższych mocno odcisnęła się w jego pamięci, zwłaszcza strata Edmunda z uwagi na okoliczności i większą już wówczas dojrzałość. Dwudziestosześcioletni lekarz zaraził się od pacjentki płonicą, zmarł 6 grudnia 1932 r., „składając Swe młode życie w ofierze cierpiącej ludzkości” - jak napisała na nekrologu dyrekcja szpitala w Bielsku. Dopełnieniem osierocenia Karola, a zarazem kolejnym etapem otwarcia na powołanie, była śmierć ojca 18 lutego 1941 r.
Studia polonistyczne, które podjął z zamiłowania do literatury dramatycznej, skierowały jego uwagę w stronę języka. Studiując gramatykę opisową współczesnej polszczyzny oraz gramatykę historyczną ze szczególnym uwzględnieniem języka starosłowiańskiego, odkrył zupełnie nowy wymiar, wręcz „misterium słowa”, przybliżył się do tajemnicy słowa - tego Słowa, które „stało się ciałem”. Później zrozumiał, że studia polonistyczne przygotowywały w nim grunt pod inny kierunek, pod filozofię i teologię.
Trudno było mu rozstać się z teatralną pasją. W okresie wojny pozostawał w kontakcie z Mieczysławem Kotlarczykiem i stworzonym przez niego teatrem słowa. W ostatecznym wyborze drogi życiowej pomogła mu historia Adama Chmielowskiego (brata Alberta). „Dla mnie jego postać miała znaczenie decydujące, ponieważ w okresie mojego własnego odchodzenia od sztuki, od literatury i od teatru, znalazłem w nim szczególne duchowe oparcie i wzór radykalnego wyboru drogi powołania” - napisał po latach Jan Paweł II.
Wielka Tajemnica…
17 sierpnia 2002 r. na koniec uroczystości poświęcenia sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach Jan Paweł II odwołał się do swoich osobistych wspomnień związanych z tym miejscem i powiedział: „Przychodziłem tutaj zwłaszcza w czasie okupacji, gdy pracowałem w pobliskim Solvayu. Do dzisiaj pamiętam tę drogę, która prowadziła z Borku Fałęckiego na Dębniki, którą odbywałem codziennie, przychodząc na różne zmiany w pracy, przychodząc w drewnianych butach. Takie się wtedy nosiło. Jak można było sobie wyobrazić, że ten człowiek w drewniakach kiedyś będzie konsekrował bazylikę Miłosierdzia Bożego w krakowskich Łagiewnikach”.
Niech dopełnieniem retorycznego pytania będą słowa Jana Pawła II z autobiografii: „Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka”.
Cykl powstaje we współpracy z krakowskim oddziałem Instytutu Pamięci Narodowej. Autorzy są historykami, pracownikami IPN.