Pod koniec czerwca 1941 r. wkroczyły do Lwowa oddziały niemieckie, a wraz z nimi ukraiński batalion „Nachtigall”. Po odkryciu zbrodni dokonanych przez NKWD w więzieniach rozpoczął się pogrom Żydów.
Nie był to koniec rzezi. Od 25 do 27 lipca podczas „dni Petlury” śmiertelne żniwo zabrało kolejne ofiary.
Oczami kilkunastoletniej dziewczyny
Jednym z zamordowanych był Henryk Hescheles - redaktor naczelny dziennika „Chwila”, popularnej gazety żydowskiej ukazującej się w okresie międzywojennym. Grozę pierwszych dni niemieckiej okupacji Lwowa opisała w swoich wspomnieniach (spisanych w Krakowie dwa lata później) jego córka Janina: „Miasto było nie do poznania (…) Żaluzje od sklepów powybijane, sklepy obrabowane”. Przed bystrymi oczami młodej dziewczyny pojawiły się wówczas pierwsze obrazy antyżydowskiej przemocy: „Przed pocztą stali ludzie z łopatami i Ukraińcy ich bili i krzyczeli: »Jude! Jude!«”.
Janina Hescheles, po rozstaniu z ojcem, którego tego dnia widziała po raz ostatni, była świadkiem kolejnych bestialstw: „Na ulicach pełno było chłopców bijących miotłami, trzepaczkami, kamieniami Żydów (…) widziałam chłopców 6-letnich, wyrywających kobietom z głowy włosy, starcom brody. Krzyki i płacz, coraz silniejszy. Zamknęłam oczy zatkałam uszy i biegłam co sił do domu”. Janina przeżyła wojnę. W 1943 r., dzięki pomocy działaczy żydowskiej konspiracji współpracujących z oddziałem krakowskim Rady Pomocy Żydom, udało jej się uciec z obozu janowskiego we Lwowie.
Jednym z obrazów, jaki pozostał w jej pamięci z tych dni były powiewające „na bramach kamienic (…) chorągwie żółto-niebieskie”. Flagi w narodowych barwach zawisły, ponieważ Ukraińcy odebrali wkroczenie Niemców jako zwiastun powstania niepodległego państwa. W mieście powstała policja ukraińska. Proklamowano rząd Jarosława Stećki, bliskiego współpracownika Stepana Bandery. Nadzieje na własne państwo szybko zostały rozwiane - wkrótce aresztowano ukraińskich polityków, a w sierpniu powstał dystrykt Galicja przyłączony do Generalnego Gubernatorstwa.
Lokalne pogromy i mordy
Atak Niemiec na ZSRS 22 czerwca 1941 r. był momentem przełomowym dla dziejów europejskich Żydów. W tym i w kolejnym miesiącu na obszarach zajmowanych przez Wehrmacht doszło do wielu mordów i pogromów ludności żydowskiej. Mieszkańcy tych obszarów, witający wojska niemieckie jak wyzwolicieli, brali odwet nie na sowieckich prześladowcach (którzy uciekli), lecz na swoich żydowskich sąsiadach.
Fala mordów rozlewała się w Galicji Wschodniej, głównie za sprawą frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów kierowanej przez Stepana Banderę (OUN-B). Niemieccy architekci polityki antyżydowskiej liczyli (nie bez racji) na daleko idącą współpracę ze strony Ukraińców, jak i innych nacji, np. mieszkańców krajów bałtyckich. Szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Reinhard Heydrich zalecał swoim „podopiecznym” - dowódcom Einsatzgruppen - żeby na nowo zajętych obszarach nie przeszkadzali lokalnym „dążeniom do samooczyszczenia”, a nawet dyskretnie je wywoływali i kierowali „na odpowiednie tory”.
Geneza przemocy
Po wycofaniu się wojsk sowieckich w lwowskich więzieniach odkryto makabryczne mordy dokonane pod koniec czerwca 1941 r. przez NKWD. Szacuje się, że liczba zabitych sięgała kilku tysięcy osób (skala tych zbrodni spowodowała, że niektórzy nazywają ją „drugim Katyniem”). W więzieniu w Brygidkach wyniesione na podwórze zwały trupów sięgały okien cel na parterze, a w piwnicach stosy ciał leżały warstwami, jedne na drugich. Dr Georg Sarltzer, który miał dokonać inspekcji lwowskich więzień, zapisał, że: „Wszędzie unosił się odór rozkładających się ciał i swąd spalenizny (…) Na moje polecenie natychmiast zaczęto uprzątać piwnice i podczas następnych trzech dni wyniesiono na dziedziniec 423 ciała, w celu identyfikacji (…). Ich ciała wyglądały w sposób typowy dla osób uśmierconych strzałem w potylicę: napuchnięte, poczerniałe głowy, wybałuszone oczy i szeroko otwarte usta”. Bestialstwo morderców przeszło wszelkie wyobrażenia. Wiadomości o ludobójstwie rozeszły się po całym mieście.
Był to silny impuls, który doprowadził do erupcji gniewu. Nienawiść skierowana została na Żydów. Jak napisał Witold Mędykowski, stali się oni „»czynnikiem zastępczym« w miejsce nieistniejącej już władzy sowieckiej”. Nie przeszkadzał temu irracjonalnemu przeświadczeniu fakt, że wśród zamordowanych w więzieniach byli także Żydzi. Było to na rękę władzy niemieckiej.
Na ścianach domów pojawiły się plakaty nawołujące do odwetu na komunistach i Żydach za masakrę w więzieniach. Niemcy wyraźnie zachęcali do pogromu.
Dodajmy, że w chwili zajmowania miasta przebywało w nim około 160 tys. Żydów.
Akcja „więzienna”
Rozpoczęły się akcje wyłapywania Żydów i zmuszania ich do grzebania odnalezionych w więzieniach zwłok. Następnie także oni byli mordowani. Towarzyszyły temu prześladowania i szykany. Jeden z ocalałych Zygmunt Tune wspominał: „Przeżyliśmy tu mękę trzykrotnego bicia i maltretowania. Najpierw bili tworzący szpaler, potem bili stojący w bramie członkowie legionu ukraińskiego (batalionu Nachtigall - R.G.), a na dziedzińcu grupa Ukraińców, po uprzednim zrabowaniu wszystkiego, biła pałkami i zmaltretowanych pozostawiła na dziedzińcu”. Agresja rosła. Ten sam świadek wydarzeń relacjonował dalej, że wzrastało „rozwydrzenie Ukraińców. Przyprowadzano już teraz Żydów zmasakrowanych, sinych a w wielu wypadkach zupełnie nagich. Ukraińcy nie bili już teraz rękami, zaopatrzyli się w łopaty i deski nabite gwoździami”. Następnie „poranionym, w poszarpanej odzieży, niejednokrotnie zmasakrowanym i skatowanym” nakazano porządkowanie zwłok. W tym samym czasie specjalna ekipa Wehrmachtu filmowała wydarzenia.
Pogrom trwał także na ulicach Lwowa. Żydów wyciągano z domów i bito żelaznymi prętami i pałkami, na końcu których umocowane były brzytwy. Jeden z mieszkańców Zamarstynowa, Polak, był świadkiem jak grupa ukraińskich wyrostków wyprowadziła z kamienicy żydowską rodzinę. Uciekająca przed nimi kobieta wyskoczyła przez okno i poniosła śmierć na miejscu. Niezwykle brutalne sceny zachowały się na fotografiach. Przedstawiają one odarte z wierzchnich ubrań kobiety żydowskie pędzone przez ulice, szykanowane, zastraszane oraz leżące martwe na chodnikach. Poniżaniu i prześladowaniu towarzyszył rabunek mieszkań.
Oprawcy urządzali krwawe spektakle. Według relacji Izydora Ferbera na ul. Pełczyńskiej z ludzi utworzono żywy most: „po czym Niemcy i Ukraińcy chodzili po nich (…) bijąc i katując. W tym czasie strzelano w ich kierunku z karabinów maszynowych, ustawionych tak, by kule nad nimi świstały”.
Dni Petlury
Pod koniec lipca 1941 r. we Lwowie urządzono „Dni Petlury”, które miały upamiętnić śmierć ukraińskiego polityka Symona Petlury. W maju 1926 r. został on zastrzelony przez Samuela Schwarcbarta, który twierdził, że był to akt zemsty za pogromy ludności żydowskiej z 1919 r. Efektem przeprowadzonej pod koniec lipca 1941 r. tzw. „patriotycznej” manifestacji był drugi pogrom lwowski. Podczas tych zajść ludność żydowską łapano na ulicach, placach oraz wyciągano z domów. Tylko nielicznym z aresztowanych w tych dniach udało się przeżyć. Większość z nich została zamordowana. Zabito około 2 tysięcy osób.
Dla pozostałych żyjących we Lwowie Żydów był to dopiero początek cierpienia. Wkrótce Niemcy stworzyli getto, które funkcjonowało do czerwca 1943 r. Po jego likwidacji Lwów został ogłoszony przez władze niemieckie „miastem wolnym od Żydów”.