Krew i włosy dla innych? Spoko
Tłumy na akcji Dzień dla Życia. Bo uczniowie Lotnika pomaganie mają we krwi. W ciągu czterech godzin zebrano 20 litrów najcenniejszego leku. Brawo.
Pierwsze wrażenie, gdy zjawiliśmy się w Lotniku na środowej akcji „Dzień dla Życia”? Tutaj wrze, jak w ulu! Drzwi prowadzące do sali gimnastycznej niemal się nie zamykały. Co chwilę zaglądał, z początku nieśmiało, ktoś nowy, gotowy na oddanie krwi lub rejestrację w bazie potencjalnych dawców komórek macierzystych. Do „nowego” podbiegali od razu wolontariusze, tłumacząc, do którego stolika ma się udać. Słowem, organizacja pierwsza klasa!
„Dzień dla życia” to już druga tego typu akcja organizowana przez uczniów Zespołu Szkół Akademickich Lotnik.
- Pierwsza tego typu impreza była w grudniu zeszłego roku. Zbieraliśmy wtedy krew i pobieraliśmy oświadczenia woli pośmiertnego oddania organów. Wtedy była to jednak akcja adresowana tylko do uczniów naszej szkoły. Tym razem postanowiliśmy rozszerzyć jej zakres na całe miasto oraz wzbogacić o kilka innych inicjatyw - przyznał Daniel Bączkiewicz, organizator „Dnia dla Życia”. Tym wzbogaceniem była możliwość rejestracji dawców szpiku oraz akcja „Oddaj włos” współorganizowana z salonami fryzjerskimi Ewa. W trakcie naszej rozmowy rozległy się nagle gromkie oklaski. - To pierwsza z dziewczyn obcięła właśnie włosy - poinformował Daniel.
Wchodzimy na scenę, na której królują fryzjerki
- Świetnie wyglądasz Wiktoria. Bardzo ładnie ci w tych krótkich włosach - mówią koledzy do siedzącej na fotelu, krótkowłosej blondynki. To Wiktoria Skrzyniarz, która jako pierwsza zdecydowała się ściąć włosy. Dlaczego? - Bo warto pomagać. Mnie włosy odrosną, a inni mogą ich nie mieć. Dla mnie to było proste - stwierdziła.
W kolejce czekała już kolejna z dziewcząt, gotowa, by oddać piękne włosy kobietom, które swoje straciły na skutek chemioterapii. - W zeszłym roku moja babcia zachorowała na nowotwór. I głównym problemem, kiedy się dowiedziała, że jest chora, było to, że straci włosy po chemioterapii. I to jest dla mnie główny powód, dla którego to robię - podkreśliła Klaudia Hałuza z 1A Liceum Zespołu Szkół Akademickich. W sumie chęć obcięcia włosów zadeklarowało tak wiele dziewcząt, że fryzjerki nie były w stanie przyjąć ich wszystkich jednego dnia!
W sali niemal co druga osoba poruszała się z charakterystycznym plastrem przyklejonym na przegubie ręki.
Tak wiele osób zdecydowało się oddać krew. Do godziny 10.00, a więc ledwie po godzinie akcji, zebrano je ponad 10 litrów. Po 14.00 było ich już...! - To było moje pierwsze oddawanie krwi, trochę się bałem - przyznał Jakub Myśków z Jasienia. Miał jednak marzenie, że jak skończy 18 lat, to od razu odda krew. - Skończyłem w lutym, no i jestem. Moje wrażenia są bardzo pozytywne, czuję się jak nowo narodzony. Myślę, że to bardzo dobra akcja. Zresztą, widać ile tutaj ludzi przyszło!
Frekwencja zaskoczyła samych organizatorów
- Myśleliśmy, że akcja, mimo naszej promocji, ograniczy się znów do uczniów szkoły. A tu proszę, 20 procent osób jest spoza szkoły i ten poziom cały czas wzrasta - mówił Daniel Bączkiewicz podczas środowego „Dnia dla życia”.
Jednak naszym zdaniem nie ma się co dziwić
Uczniowie rozegrali perfekcyjną „akcję reklamową”. Plakaty rozwieszali w autobusach, na udostępnionych przez ZOK słupach reklamowych. Z informacją poszli do radia, gazet, sami rozdawali też ulotki w mieście. A że zielonogórzanie już nie raz zasłynęli ze swoich ogromnych serc i chęci do pomagania, po prostu... przyjęli zaproszenie.
Efekt? - Zebraliśmy około 20 litrów krwi. 60 osób zapisało się jako potencjalni dawcy szpiku i pobrano od nich wymazy.
I wypełniono ponad 400 formularzy o chęci pośmiertnego oddania organów. Niezwykle cieszy nas, że prawie 30 kobiet przekazało swoje włosy na peruki dla kobiet po chemioterapii - podsumował Daniel Bączkiewicz.
Wielkie brawa dla uczniów za wspaniałą akcję!