Król magii przyszedł do redakcji i "oszukiwał" nas z uśmiechem na ustach [ZOBACZ FILMY]
Potrafi w dłoniach odbiorcy zmienić karty w bryłę lodu. Oszukuje ludzi i szczyci się tym za każdym razem, gdy rozpoczyna pokaz - Maciej Król, iluzjonista z Katowic. Odwiedził nas w redakcji i...
Harry Houdini, jeden z najsłynniejszych iluzjonistów na świecie, był mistrzem ucieczki. Nim jednak przyszła sława, zaczynał od sztuczek karcianych. Uwalniał się z kajdan, łańcuchów, więzów i kaftanów bezpieczeństwa, nawet gdy był zawieszony na linie i znajdował się pod wodą. W 1913 roku przedstawił być może swą najbardziej znaną sztuczkę, "wodną komorę chińskich tortur", w której umieszczony był w pozycji "do góry nogami" w zamkniętej skrzyni ze stali i szkła do pełna zalanej wodą.
Powstrzymywał w niej oddech przez 3 minuty. Tajemną wiedzę magiczną w postaci pamiętników Houdiniego, w 1991 roku, za ponad 2 miliony dolarów kupił na aukcji David Copperfield. O tym, że wiedza i triki kosztują, najlepiej wie Maciej Król, iluzjonista z Katowic. Co łączy go z tymi dwoma iluzjonistami? Tak jak oni oszukuje ludzi z uśmiechem na ustach. Jak sam tłumaczy, każde kłamstwo widać jak na dłoni. Jeżeli tylko wiesz, na którą dłoń patrzeć.
Iluzja jest po to, by ludzie na chwilę stracili stabilny grunt
Maciej Król od trzech lat zajmuje się iluzją. Wprowadza nas w świat, w którym nasze zmysły płatają figla, mami, oszukuje i w dodatku wszystkim się to podoba. Na Śląsku jest zaledwie tylko kilku aktywnych iluzjonistów, w całym kraju 100. Maciej Król odwiedził redakcję "Dziennika Zachodniego", dając kilkunastominutowy pokaz. Z rozbrajającą satysfakcją patrzył na nasze skonsternowane miny.
- Zarabiasz na oszukiwaniu ludzi i jeszcze sprawia ci to przyjemność - mówię bez ogródek.
- Raczej pozwalam ludziom poczuć się jak na kolejce wysokogórskiej. Pozwalam im utracić grunt pod nogami w bardzo bezpiecznych i sterylnych warunkach - tłumaczy Maciej, cały czas tasując karty.
- Pozwalam im zwątpić w to, co widzą, zwątpić w to, czego oczekują i zrobić to w taki sposób, by nie ponosili żadnych strat. Jeden ze znanych iluzjonistów powiedział, że iluzjonista jest najuczciwszym z kłamców. Przychodzi do ciebie, mówi, że cię oszuka, a następnie to robi niezależnie od tego, jak bardzo się bronisz - kwituje i uśmiecha się. Siedzę z nim twarzą w twarz i odnoszę wrażenie, że wszystko, co robi, mówi, sposób, w jaki się zachowuje, jest częścią jakiegoś spektaklu, którego jedynym reżyserem jest on sam i tylko on wie, co się za chwilę wydarzy.
Osiem godzin magii dziennie
Król uważa się za iluzjonistę salonowego, bo nie wyciąga królika z kapelusza i nie nosi cekinowej marynarki. Porównuje się do iluzjonistów z najwyższej półki, między innymi do Phila Jaya, nadwornego iluzjonisty królowej Elżbiety.
- Kłamstwo, złudzenie jest elementem mojego wyrazu artystycznego, zgodnego z oczekiwaniami. Mentalizm i czytanie w myślach są taką dziedziną, która pozwala ludziom zobaczyć to, o czym wszyscy marzymy. Każdy z nas musi znaleźć sposób na siebie. Są ludzie, którzy świetnie się odnajdują w kieracie codzienności, kiedy im ktoś mówi, co mają robić. Są też ludzie tacy jak ja. Owszem, pracowałem w korporacji, ale oczekiwałem czegoś więcej. Teraz, jako iluzjonista, pracuję dużo ciężej niż wcześniej. Z jednej strony występuję coraz częściej, a z drugiej strony nie mogę zaprzestać ćwiczeń - tłumaczy.
Dziennie poświęca nawet do ośmiu godzin na ćwiczenia. Podobnie jak David Copperfield wie, że wiedza kosztuje. Dlatego w swoim mieszkaniu zamiast łóżka ma materac na podłodze, bo wciąż inwestuje w książki, triki. A wiedza w tym przypadku kosztuje, nawet kilka tysięcy za jedną książkę.
- Iluzja jest najbardziej rozległą dziedziną spośród wszystkich sztuk. Książek o iluzji jest więcej niż książek o muzyce, literaturze. Wiem, że to brzmi abstrakcyjnie. Proszę sobie jednak wyobrazić, że biblioteka Davida Copperfielda jest warta 8 milionów dolarów - zatrzymuje się w swojej opowieści na chwilę.
Mistrzowie są źródłem wiedzy, ale nie podążają za rynkiem
Śląski iluzjonista uzależniony jest od wiedzy zagranicznych kolegów, zagranicznych książek i źródeł. Tylko raz na kwartał odbywają się Warszawskie Spotkania Iluzjonistów, gdzie można przyjść i uczyć się od najlepszych. - Jako iluzjonista przygotowuję pewien produkt, moim obowiązkiem jest dać ludziom taką rozrywkę, jakiej oczekują i jakiej potrzebują. Dlatego raz robię pokaz karciany lub mentalistyczny, a innym razem pokazuję trik z obręczami, który ma pięć tysięcy lat. Są triki karciane, składające się z wielu etapów, są też takie triki karciane, które zajmują 30 minut, i to jest pasja. Nie sądzę, by widz był w stanie wytrzymać skupiony tak długo, dlatego prezentuję prostsze triki, atrakcyjne wizualnie, żeby docierać do szerszej grupy ludzi. I za to klient mi płaci - tłumaczy.
Ile płaci? Tego jednak nie chce zdradzać. Jednak szczyci się umiejętnościami mentalistycznymi.
Iluzja nie jest sztuką cyrkową
- Zabawa z czytaniem w myślach polega na tym, że tworzymy w oczach widza złudzenie, że jesteśmy w stanie czytać w jego myślach. Jeżeli zrobię coś, co jest pozornie niemożliwe, zostawię otwarte drzwi, to człowiek zadaje sobie pytanie: Co jeszcze jest możliwe? Największy dar, jaki iluzjonista może dać komuś, to moment dziecięcego zachwytu po dobrze wykonanym triku. Dobry trik powoduje, że ludzie doświadczają nirwany. Jeżeli ja zmieniam karty w twoich dłoniach w bryłę lodu, to ten moment "wow", nim twoja logiczna, dorosła strona, weźmie górę, trwa kilka sekund - mówi Maciej Król z rozbrajającą satysfakcją na twarzy.
Mimo wielu zalet, polscy iluzjoniści nie są doceniani tak jak ci zagraniczni. W internecie i telewizji w Wielkiej Brytanii króluje Dynamo, czyli Steven Frayne. Magik zasłynął robieniem sztuczek z udziałem i w asyście napotkanych przechodniów. W swoich programach telewizyjnych chodził po wodzie, pionowej ścianie budynków i przechodził przez ściany. Jednak popularność dały mu sztuczki prezentowane na ulicach przechodniom, przyniosły mu sławę. Dlaczego u nas iluzjoniści nie odnoszą tak wielkich sukcesów?
- W naszym regionie iluzja została zrównana ze sztuką cyrkową. Iluzja nie jest sztuką cyrkową. Cyrk jest wspaniały, tylko że cyrkowcy pokazują czyste umiejętności, a dobry iluzjonista ukrywa swoje umiejętności. Nie bez powodu zaczynam swój pokaz od słów: "Nie jestem dobry w kartach, tak jak inni iluzjoniści". Dla mojej egoistycznej natury to jest bardzo duże wyzwanie - śmieje się.
- To bardzo kokieteryjne - rzucam w odpowiedzi na te słowa. - Iluzjonista bardziej kojarzy się z poprzednią epoką. Kiedyś był zawodem salonowym. Na Zachodzie z kolei iluzjonista oprócz dużych pokazów jest kojarzony także z tymi na salonach. Kiedyś, gdy wyższe sfery zapraszały możnych na obiad, zapraszały również iluzjonistę, który robił pokaz. To musiało być wysmakowane, musiało być eleganckie, musiało być klasyczne. I to jest właśnie iluzja, którą ja bardzo cenię i która w Polsce nie była znana. Iluzjonista w Polsce kojarzy się z panem w garniturze z cekinami, który wyciąga gołębie spod pachy i króliki z kapelusza. Oczywiście to jest spoko, sztuka tych panów jest wspaniała i ja ją szanuję, ale moim zdaniem zupełnie nie przystaje do tego, co ja chcę pokazać widzom. Nie chcę, żeby widz się zastanawiał, skąd wziąłem tego gołębia, tylko żeby nie potrafił wyartykułować pytania - kwituje.
Król, paląc cygaro, uwielbia wgłębiać się w książkę o historii nauk tajemnych. Alchemia, astrologia, nekromancja, kaptromancja, chiromancja i wiele innych.
Jak on to zrobił?
- Uderza mnie, jak bardzo ludzkość zwracała się ku poszukiwaniu niesamowitości. Uwielbiam niesamowitość. Uwielbiam poznawać nowych ludzi i śmiać się razem z nimi. Główna zasada jest bardzo prosta. Większy ruch ukrywa mniejszy ruch. Zasada to podstawa odwracania uwagi. Stosują ją z powodzeniem dzieci, sprzedawcy, politycy oraz iluzjoniści - kończy, po czym podchodzi wystawiając przed siebie plik spiętych wizytówek odwróconych tyłem. U góry widnieją szlaczki.
- Podpisz się na dole - mówi, podając mi długopis. Robię, o co prosi. Mówi, żebym wyobraziła sobie, że znaki na górze wizytówki zostają rozmyte przez morską falę. Ok, to jestem w stanie sobie wyobrazić. Chwilę później prosi mnie, bym w kolejności wymieniła znaki, które zapamiętałam. Po czym odwraca w moją stronę wizytówki i pokazuje, że znaki, które wymieniam, nie mają nic wspólnego z tymi, które rzeczywiście znajdują się na wizytówkach, na dole widnieje mój podpis.
Król wstaje i wychodzi, pozostawiając mnie bez słowa i odpowiedzi na pytanie:
Jak on to zrobił?