Marcin Kędzierski

Kroniki zwykłego człowieka. Fakty i mity

Kroniki zwykłego człowieka. Fakty i mity
Marcin Kędzierski

Debata publiczna żyje znów hasłem polexitu. Powiedzmy sobie jednak wprost, odkąd UE zyskała polityczne narzędzie w postaci możliwości zablokowania wypłaty środków z Funduszu Odbudowy, było wiadomo, że czeka nas „kampania wrześniowa”. Było też wiadomo, że choć rząd w Warszawie będzie musiał położyć się Rejtanem, to Polska potrzebuje tych pieniędzy i w relacjach z Brukselą należy spodziewać się kolejnych ustępstw. Było wreszcie wiadomo, że opozycja wykorzysta to na użytek wewnętrzny, bo na taki prezent czekała od dawna.

Nuda, całą historię można streścić w trzech powyższych zdaniach. Dlatego dziś o czym innym. Wrzesień większości z nas kojarzy się z początkiem roku szkolnego. Nawet jeśli nie jesteśmy uczniami/rodzicami, to i tak zauważamy zmianę rozkładu jazdy czy telewizyjnej ramówki. Szkoła porządkuje nam życie i mówi wiele o nas samych.

Jednym z najciekawszych sygnałów, które docierają ze szkół, jest informacja o odsetku dzieci wypisujących się z lekcji religii. W niektórych szkołach w Warszawie czy Gdańsku na kilkuset uczniów w katechezie chcą uczestniczyć… jednostki. Ktoś powie - duże zlaicyzowane miasta, na prowincji jest inaczej. Formalnie pewnie tak, ale z badań wiemy, że Polska charakteryzuje się największą różnicą pomiędzy religijnością osób powyżej i poniżej 40. roku życia. Choć jako katolicy deklaruje się jeszcze 90 proc. społeczeństwa, uczestnictwo w praktykach religijnych wyniosło w 2019 roku niecałe 37 proc. Skądinąd wiemy, że w tym zakresie pandemia przyniosła tąpnięcie, a tegoroczne badanie może pokazać wartości bliższe 30 proc. Są jednak takie miejsca, gdzie jest to już tylko kilkanaście procent. Mowa tu nie tylko o największych miastach, ale i Ziemiach Uzyskanych czy Polsce centralnej.

Nie ulegajmy złudzeniu, że to wyjątki. Gdyby spytać w najbardziej tradycyjnych regionach Polski, ile osób doświadcza „żywej wiary”, pewnie nie będzie to więcej niż kilka procent. Zresztą szacunek ten nie różni się bardzo od tego, którego w latach 70. XX wieku dokonywał ksiądz Franciszek Blachnicki, założyciel „Oazy”. To m.in. dzięki jego działalności w 2021 roku wciąż w Polsce są ludzie żyjący „żywą wiarą”. Trzeba mieć jednak świadomość, że kulturowy katolicyzm, głównie za sprawą galopującej laicyzacji młodych Polek, czyli obecnych i przyszłych matek, zwyczajowo odpowiadających za życie religijne swoich dzieci, w perspektywie kilkunastu lat przestanie istnieć w zauważalnej skali.

Zaplanowana na niedzielę beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego jest dobrą okazją, aby ustalić fakty i obalić mity. Nie ma co oburzać się na słowa, że katolicy są w Polsce mniejszością. Jako katolik mówię wprost: tak, jesteśmy mniejszością i ma to swoje konsekwencje. W wymiarze religijnym już dziś musimy być gotowi na funkcjonowanie w rzeczywistości misyjnej, gdzie ludzie obok nas prawdopodobnie nie znają Jezusa. W wymiarze polityczno-społecznym powinniśmy zaś być gotowi na „opiłowanie” przywilejów Kościoła.

Może się zresztą okazać, że bez tego „opiłowania” będzie bardzo trudno nieść orędzie Ewangelii światu wokół nas. Swoją drogą mam nieodparte wrażenie, że polscy biskupi podczas jesiennej wizyty ad limina usłyszą od papieża Franciszka to samo, co usłyszeli wcześniej od Sławomira Nitrasa.

Autor jest głównym ekspertem Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i Adiunktem w Katedrze Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Marcin Kędzierski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.